Dwadzieścia lat temu, 24 marca 1999 roku, siły Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO) rozpoczęły bombardowania Serbii. Operacja miała na celu „doprowadzenie do zakończenia działań zbrojnych” – w Kosowie serbska policja i wojsko walczyły z kilkutysięczną dobrze uzbrojona i zaopatrywaną z zewnątrz, dążącą do oderwania tej prowincji od Serbii, Armią Wyzwolenia Kosowa (UCK). Drugim celem było zapewnienie „bezwarunkowego i bezpiecznego powrotu wszystkich uchodźców i wygnańców” oraz zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim mieszkańcom tej części Serbii.
Bombardowania trwały 78 dni. Uczestniczyło w nich ponad czterysta samolotów, najwięcej amerykańskich (250), brytyjskich (55), włoskich (49) i francuskich (46). Inne państwa – Niemcy, Belgia, Kanada, Holandia, Norwegia, Hiszpania, Portugalia i Turcja – wysłały od kilku do kilkunastu maszyn bojowych. Samoloty startowały z lotnisk we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii i z amerykańskich lotniskowców. Bułgaria i Węgry otworzyły swoje przestrzenie powietrzne – nie uczyniła tego, będąca od 1952 roku członkiem NATO, Grecja – co umożliwiło przeprowadzanie nalotów także ze wschodu.
W sytuacji, gdy Rosja odmówiła, o co błagali Serbowie, pomocy w postaci nowoczesnych systemów przeciwlotniczych – mieszkańcy Belgradu w czasie manifestacji nieśli transparenty z napisami Ruskie radi Chrysta, dajte nam SS 300 – straty Sojuszu były znikome (zestrzelono dwa samoloty).
Oprócz celów wojskowych bombardowano obiekty przemysłowe, energetyczne, mosty, drogi i trakcje kolejowe, lotniska, budynki stacji radiowo-telewizyjnych. Politycy i dowódcy NATO byli przekonani, że Serbowie skapitulują po kilku dniach. Tak się nie stało. Zwiększono więc intensywność nalotów do sześciuset dziennie, jednocześnie zwiększyła się liczba „omyłkowych” ataków na cele cywilne, w tym na transporty uciekinierów, szkoły i szpitale. W Belgradzie, w wyniku „omyłkowych” uderzeń, zniszczono ambasadę Chin i uszkodzono rezydencję ambasadorów Szwajcarii i Norwegii.
Po stronie serbskiej zginęło około tysiąca żołnierzy i policjantów. Straty wśród ludności cywilnej to około dwóch tysięcy zabitych, w tym blisko dziewięćdziesięcioro dzieci, i około sześciu tysięcy rannych.
„Wydaje się, jakby w kraju, który ma tak tragiczną przeszłość jak nasz, nikt nie pamiętał już, że gdzie spadają bomby, tam giną ludzie... Starcy, kobiety, dzieci. I nikogo to nie przeraża? Nikt nie podrywa się do protestu? Nikogo nie obchodzą serbskie ofiary?” – pisał Ludwik Stomma w „Polityce” w 1999 roku.
Bombardowania, w których zrzucono łącznie więcej materiałów wybuchowych niż zrobiły to hiltlerowskie Niemcy w czasie drugiej wojny światowej, zrujnowały Serbię. Zniszczono wiele fabryk, infrastrukturę, dokonano ogromnego skażenia środowiska naturalnego – używano bomb z zubożonym uranem (zrzucono łącznie 9,5 tysięcy ton takich bomb), a płonące rafinerie i składy chemikalii zatruły duże obszaruy pól uprawnych.
Przed agresją poniżej progu ubóstwa żyło 4 procent Serbów, rok później 44 procent.
„Humanitarną misję” – tak zachodnie, także polskie, media nazwały agresję przeciwko sewerennemu państwu – zakończono 9 czerwca podpisaniem porozumienia, przewidującego wycofanie z Kosowa i Metochii wszystkich sił serbskich. W ich miejsce wprowadzono międzynarodowe siły pokojowe KFOR (Kosovo Force).
Serbia pod bombami

Bombardowania trwały 78 dni. Uczestniczyło w nich ponad czterysta samolotów, najwięcej amerykańskich (250), brytyjskich (55), włoskich (49) i francuskich (46). Inne państwa – Niemcy, Belgia, Kanada, Holandia, Norwegia, Hiszpania, Portugalia i Turcja – wysłały od kilku do kilkunastu maszyn bojowych. Samoloty startowały z lotnisk we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii i z amerykańskich lotniskowców. Bułgaria i Węgry otworzyły swoje przestrzenie powietrzne – nie uczyniła tego, będąca od 1952 roku członkiem NATO, Grecja – co umożliwiło przeprowadzanie nalotów także ze wschodu.
W sytuacji, gdy Rosja odmówiła, o co błagali Serbowie, pomocy w postaci nowoczesnych systemów przeciwlotniczych – mieszkańcy Belgradu w czasie manifestacji nieśli transparenty z napisami Ruskie radi Chrysta, dajte nam SS 300 – straty Sojuszu były znikome (zestrzelono dwa samoloty).

Po stronie serbskiej zginęło około tysiąca żołnierzy i policjantów. Straty wśród ludności cywilnej to około dwóch tysięcy zabitych, w tym blisko dziewięćdziesięcioro dzieci, i około sześciu tysięcy rannych.
„Wydaje się, jakby w kraju, który ma tak tragiczną przeszłość jak nasz, nikt nie pamiętał już, że gdzie spadają bomby, tam giną ludzie... Starcy, kobiety, dzieci. I nikogo to nie przeraża? Nikt nie podrywa się do protestu? Nikogo nie obchodzą serbskie ofiary?” – pisał Ludwik Stomma w „Polityce” w 1999 roku.
Bombardowania, w których zrzucono łącznie więcej materiałów wybuchowych niż zrobiły to hiltlerowskie Niemcy w czasie drugiej wojny światowej, zrujnowały Serbię. Zniszczono wiele fabryk, infrastrukturę, dokonano ogromnego skażenia środowiska naturalnego – używano bomb z zubożonym uranem (zrzucono łącznie 9,5 tysięcy ton takich bomb), a płonące rafinerie i składy chemikalii zatruły duże obszaruy pól uprawnych.
Przed agresją poniżej progu ubóstwa żyło 4 procent Serbów, rok później 44 procent.
„Humanitarną misję” – tak zachodnie, także polskie, media nazwały agresję przeciwko sewerennemu państwu – zakończono 9 czerwca podpisaniem porozumienia, przewidującego wycofanie z Kosowa i Metochii wszystkich sił serbskich. W ich miejsce wprowadzono międzynarodowe siły pokojowe KFOR (Kosovo Force).
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Eugeniusz Czykwin
Twoja opinia