Home > Artykuł > Na parafialnym święcie

Brezova pod Bradlom to pięciotysięczne miasteczko w zachodniej Słowacji. Najstarszy dokument dotyczący miejscowości Brzoza (tak się bowiem na polski przekłada jego nazwa) pochodzi z drugiej połowy XIII wieku. Jest to wzmianka w akcie króla węgierskiego (w skład tego państwa Brezova, tak jak cała Słowacja, wchodziła do 1918 roku) Beli IV z 1262 roku.
W XVII wieku Brezova doświadczyła tureckich najazdów, czego śladem jest ufortyfikowanie tamtejszego kościoła. Mury i baszty zachowały się do dziś.

Przez Brezovą przetoczyła się też burza skierowanego przeciwko Habsburgom powstania kuruców (zbrojnych buntowników), dowodzonego przez księcia Franciszka II Rakoczego, który zresztą po jego upadku znalazł schronienie w Rzeczypospolitej. W czasie II wojny światowej społeczeństwo Brezovej nie poparło polityki księdza Józefa Tiso i utworzonej przez niego republiki słowackiej, ściśle współpracującej z III Rzeszą. Ludność Brezovej i okolic brała czynny udział w ruchu oporu, pomagała patriotom, którzy uciekali z Protektoratu Czech i Moraw, udzielała pomocy zbiegłym z obozów czerwonoarmistom, zestrzelonym alianckim lotnikom, przechowywała Żydów. Wzięła też licznie udział w Słowackim Powstaniu Narodowym. Partyzanci działali skutecznie aż do końca wojny i przy wsparciu radzieckiej artylerii wyzwolili Brezovą 7 kwietnia 1945 roku.
Oprócz wspomnianego wyżej kościoła Świętej Trójcy do cennych zabytków architektonicznych miasta należą kościół luterański i szkoła ewangelicka z XIX wieku, a także mauzoleum generała Milana Rascislava Štefánika, słowackiego bohatera narodowego z okresu pierwszej wojny światowej. Jego autorem jest wybitny architekt Dušan Jurkovič, autor między innymi projektów kilku cmentarzy żołnierzy poległych na Łemkowynie podczas pierwszej wojny.

Do parafii św. męczennika Dymitra z Salonik w Brezovej zostałem zaproszony przez tamtejszego proboszcza, o. Marka Kundisa, i jego małżonkę Nadię.
Historia parafii jest krótka. Pierwsze nabożeństwa zaczęto odprawiać w 1994 roku; dwa razy w roku odwiedzał wiernych archimandryta Tichon, późniejszy biskup, przyjeżdżający z Bratysławy. Po nim duchową opiekę nad wiernymi z Brezovej objął o. Jakub z Golicza, o którym pisałem w poprzednim numerze. Odwiedzał parafian raz w miesiącu. W 2010 roku proboszczem został tu o. Marek Kundis, absolwent wydziału teologii prawosławnej na uniwersytecie w Preszowie. Sprawuje on również duchową opiekę nad cerkwią św. męczennicy Elżbiety Romanowej w miasteczku Piešt’any (Pieszczany).
Student teologii Marek Kundis ożenił się z Nadią Wereszczyńską, której ojciec pochodził z Polski, wnuczką protosingla (pełnomocnika administracyjnego biskupa) diecezji michałowskiej na Słowacji, o. Nikołaja Szczerbeja.
Matuszkę Nadię miałem przyjemność poznać w 2008 roku. Latem tego roku, służąc przy katedrze arcybiskupiej we Wrocławiu, przygotowywałem akurat materiał liturgiczny do wieczerni, gdy podeszła do mnie mała, drobna panienka, z wyglądu uczennica pierwszej klasy gimnazjum. Powiedziała, że jest studentką slawistyki na Słowacji ze specjalizacją – język polski i że przyjechała do Polski na jeden semestr w ramach studenckiej wymiany. Jest prawosławna, ma wyjść za mąż za przyszłego duchownego, a teraz chce mi pomóc odśpiewać wieczernię.
Jakże się ucieszyłem, dowiadując się podczas mojego pobytu w Trnawie, że Nadia i jej małżonek są sąsiadami (odległymi o trzydzieści kiometrów) o. Mirosława i jego matuszki. Po jedenastu latach spotkałem mamę trójki dzieci, Wasilisy (9 lat), Nadii (7 lat) i Jelissieja (1,5 roku).

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. mitrat Stanisław (Eustachy) Strach
fot. archiwum autora

Odpowiedz