Home > Artykuł > Córka swego ojca

Córka swego ojca

Pojechała do Krakowa, gdzie rozpoczęła studia na filologii rosyjskiej. Zamieszkała z rodziną krakowskiego proboszcza o. Aleksandra Surwiłło, przyjaciela o. Stefana z czasów wileńskiego seminarium. Z tamtych czasów zapamiętała organizowanie się społeczności prawosławnej w kaplicy przy Szpitalnej i Adama Stalony-Dobrzańskiego, aranżującego wnętrze dawnej synagogi na potrzeby prawosławnej świątyni. – Odezwałam się, kiedy profesor malował krzyż – opowiadała po latach. – Wysoki, postawny profesor huknął na mnie, młodą i nieznającą się na temacie, a ja wystraszyłam się i uciekłam – opowiadała z humorem.
3 lipca 1947 roku, wraz z ostatnim, czwartym transportem parafian z Florynki, o. Stefan opuścił Łemkowszczyznę. 12 lipca transport dotarł do Ścinawy na Dolnym Śląsku, gdzie zaczął organizować parafie prawosławne. Matuszka Olga przebywała nadal w Cieszynie. 19 sierpnia razem z o. Janem Lewiarzem odprawił pierwsze nabożeństwo w Zimnej Wodzie, a 26 sierpnia dla florynczan w budynku byłej karczmy w Michałowie. W międzyczasie wystąpił do władz z prośbą o zorganizowanie parafii w Przemkowie, potem były kolejne w Stodołowicach (dzisiejszych Studzionkach), Jeleniej Górze i Torzymiu. Założył trzynaście parafii.
W 1948 roku pani Raisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego przeniosła się do Wrocławia, na tamtejszą uczelnię, by być bliżej rodziców. Matuszka Olga zlikwidowała mieszkanie w Cieszynie i zjechała do Jeleniej Góry. 27 listopada 1947 roku o. Stefan odprawił tam pierwszą Liturgię w sali przykościelnej przy Panieńskiej 36, o który to obiekt starali się prawosławni. 30 grudnia 1947 roku metropolita Dionizy mianował o. Stefana proboszczem parafii w Jeleniej Górze. Po kilku miesiącach nabożeństwa przeniesiono na parter plebanii przy Panieńskiej 41. Zdewastowany budynek, będący do niedawna koczowiskiem Romów, wymagał solidnego remontu.


W międzyczasie trwał spór z dziekanem rzymskokatolickim o poewangelicki kościół na jeleniogórskiej starówce. Ostatecznie w 1952 roku władze barokowy obiekt przekazały parafii prawosławnej.
W 1948 roku o. Stefan omal nie podzielił losu swego przyjaciela, o. Aleksego Znosko, uwięzionego przez SB. Wysłał jednemu z dawnych parafian do Michałowa książki w języku rosyjskim, traktujące o walce z religią w Związku Radzieckim. Przejęło je UB. Został pozbawiony funkcji proboszcza i dopiero po interwencji arcybiskupa Tymoteusza funkcja ta została mu przywrócona.
W 1952 roku Raisa Stiepanowna ukończyła studia. Wtedy też kościół przy 1 Maja został przyznany prawosławnym. Remont odbył się w ciągu roku. 5 lipca 1953 roku biskup Stefan wyświęcił cerkiew św. św. apostołów Piotra i Pawła. Adam Stalony-Dobrzański i Jerzy Nowosielski podarowali świątyni polichromie własnego autorstwa.
– Była jedną z pierwszych studentek mojego ojca, u niego też pisała pracę magisterską – wspomina córka pierwszego dyrektora Instytutu Filologii Rosyjskiej Mariana Jakóbca, profesor Milica Jakóbiec-Semkowowa. Zachowały się fotografie z wizyty profesorostwa Jakóbców z małą Milicą na Panieńskiej 41. Na spotkanie zostali zaproszeni koledzy ze studiów i wykładowcy.
Po uzyskaniu magisterium zaczęła pracę wykładowcy w instytucie filologii rosyjskiej.
Przyjaźń z rodziną Jakóbców przetrwa lata. – Serdeczność, otwartość, dobre serce – wspomina Raisę i jej dom rodzinny profesor Milica Jakóbiec-Semków. Nigdy nie odmawiała pomocy i w czasach kryzysu, w stanie wojennym, potrafiła wiele załatwić. Ojciec Stefan chował mamę pani profesor, Natalię Drinjaković-Jakóbiec, Serbkę.
– Maminka, nie pani magister – tak wszyscy się do niej zwracaliśmy – wspomina zmarłą dawna studentka. – Roześmiana, uczyła nas pięknych rzeczy, śpiewać. I zasad ortografii języka rosyjskiego, z którą wielu miało problemy. W poprawianych przez nią pracach często dominował kolor czerwony, naniesiony jej asystenckim piórem.
– Wiedziała, że jesteśmy prawosławne, w związku z tym często podchodziła i interesowała się postępami – wspomina Maria Łabowska. – Pamiętajcie, musicie być najlepsze, dlatego będę od was więcej wymagała.
W 1977 roku odeszła na wcześniejszą emeryturę, by zająć się rodzicami. Pozostawiła wrocławskie mieszkanie i przeprowadziła do Jeleniej Góry. W 1981 roku na jej rękach umiera matuszka Olga, a dwa lata później, w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego, jej ukochany Papieńka.


Posiadała naturalny, odziedziczony po ojcu dar dokumentowania. O. Stefan od samego początku skrupulatnie gromadził dokumenty oraz prowadził kronikę diecezji wrocławsko-szczecińskiej. Własnoręcznie zrobione zdjęcia wklejał do zeszytu i opatrywał podpisami. Po jego śmierci archiwum odziedziczyła Raisa. Jednym z najcenniejszych dokumentów były spisane na maszynie kilkustronicowe wspomnienia biskupa Michała Kiedrowa z wyjazdu do Moskwy delegacji Polskiego Kościoła Autokefalicznego w Polsce w czerwcu 1948 roku, podczas którego miała miejsce jego chirotonia, ale i podpisanie aktu autokefalii. Raisa pomagała ojcu prowadzić księgi parafii jeleniogórskiej. Na ich podstawie sporządziła zestawienie chrztów, ślubów i pogrzebów do 1983 roku.
– Najlepiej, żeby to było w górach, gdzieś koło Jeleniej Góry – słowa Raisy Biegun podczas spotkania w Jeleniej Górze z władyką Jeremiaszem w 1983 roku przypomina o. mitrat Aleksander Konachowicz. Dom opieki dla emerytowanych kapłanów chciano zorganizować z myślą o o. Konstantym Bajko, ofierze represji stalinowskich, proboszczu w Stargardzie Szczecińskim. – Znalazła plac koło szkoły, co nie bardzo podobało się władyce, ale ona potrafiła przekonać każdego – wspomina o. Aleksander. Zajęła się sprawami związanymi z wytyczeniem placu, zakupem działki i znalezieniem architekta.
– Przyjeżdżaliśmy od czasu do czasu z władyką, aby załatwiać sprawy związane z budową. Kamień węgielny położono w 1984 roku. Czas budowy przypadł na lata kryzysu. Kiedy ukończono budowę, o. Konstanty już nie żył. Poza nielicznymi wyjątkami, duchowieństwo diecezji wrocławsko-szczecińskiej było młode, więc należało zmienić profil domu. Wówczas wspólnie z władyką ustalili, że dom powinien służyć młodzieży.
Latem 1988 roku na plebanii w Jeleniej Górze odbył się pierwszy obóz dla dzieci i młodzieży.
– Pani Raisa zawsze służyła nam pomocą i dobrą radą. Przynosiła też obozowiczom upominki z zagranicznych darów – wspomina Lubomiła Rydzanicz, wówczas kierownik obozu. – Potem, już w Cieplicach, zawsze, czy to w czasach obozów, czy sympozjów Stowarzyszenia Prawosławnego, nam pomagała.
Pierwszy obóz w Cieplicach odbył się na miesiąc przed wyświęceniem Cerkwi św. Stefana. Rok później w 1991 roku przyjechała pierwsza grupa dzieci z Białorusi, z Homla, dotkniętych skutkami awarii elektrowni w Czarnobylu.
– Grupy dzieci wyszukiwała pani Raisa – wspomina o. Aleksander Konachowicz. – Dla niektórych to był pierwszy żywy kontakt z cerkwią. Dzieci z domów dziecka zostały ochrzczone. Zaczęły czytać w cerkwi. Nawiązywały się przyjaźnie. Zapraszane były do domów, dzięki czemu mogły zobaczyć, jak funkcjonuje rodzina.
– W tamtym czasie Cieplice stały się najważniejszym ośrodkiem prawosławia na Dolnym Śląsku, gdzie przyjeżdżały grupy międzynarodowe. Nie tylko prawosławni, ale i ewangelicy ze Szwajcarii, Niemiec. To było też centrum ekumeniczne – wspomina Jerzy Hawryluk.
Starała się też zorganizować pomoc rzeczową. Wyposażenie pokojów ściągała ze Szwecji i Niemiec. Na swojej drodze spotykała ludzi dobrej woli. Zaprzyjaźniony z Biegunami Lars Severinson, dla przyjaciół Sebastian, filolog rosyjski z Goeteborga, wspierał jej działalność. Ostatnią wolą zmarłego w wieku 52 lat nauczyciela było, aby żałobnicy zamiast na kwiaty, przeznaczyli pieniądze na dom w Cieplicach. Pozwoliło to umeblować część pokojów.
– Miała wyrazisty charakter, który utrudniał jej na pracę w zespole – wspomina Jerzy Hawryluk, zaangażowany w dzieło pomocy dzieciom na Białorusi. – Była idealistką. Z tego też rodziły się dobre rzeczy. Potrafiła zorganizować własną grupę. Dla Jeleniej Góry zrobiła bardzo wiele.
W oparciu o współpracę ze Szwedami od 1997 roku postanowiła pomagać dzieciom bezpośrednio na Białorusi. Z błogosławieństwa metropolity Sawy oraz metropolity mińskiego Filareta wywoziła białoruskie dzieci, głównie z domów dziecka, do Szwecji.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Rydzanicz
fot. archiwum Raisy Biegun oraz prof. Milicy Jakóbiec-Semków

Odpowiedz