Home > Artykuł > O poście
W poście trzeba się modlić. Post sam z siebie bez wzmożonych modlitw staje się rodzajem diety, której waga jest niewielka, gdyż przestrzega się jej dla siebie, a post jako ofiarę składa się Bogu. Cała nasza cywilizacja to jarmark zamian – spowiedź zamieniona jest na wizytę u psychoanalityka, krestny chod na miting. Postowi także grozi „świecki bliźniak” w postaci różnorakich głodówek i ograniczeń. I tak należy wyłączyć coś z racji dziennych, ale też trzeba coś do nich dodać. A dodać należy czytanie psalmów i Nowego Testamentu, pokłony do ziemi (dla tych, którzy są w stanie je wykonać) i modlitwę w cerkwi. Trzeba też ujawnić wrogów modlitwy. Po pierwsze to lenistwo, po drugie rozproszenie (brak skupienia) umysłu, po trzecie pamiętliwość, obrażalstwo i wszystko co wyrasta z egoizmu i jest sprzeczne z miłością do ludzi. Rozpoznajmy tych wrogów, wyrządzają bowiem więcej szkody niż polne szkodniki uprawom. Przy czym pola regularnie podsypuje się czymś i podlewa, a duchowi wrogowie z tym większą łatwością działają, im mniej pamiętamy o ich istnieniu.

Lenistwo wszystkim jest znane. Ono, można powiedzieć, narodziło się przed nami. Nie przypadkiem, w języku rosyjskim rymuje się ze słowem cień (лень – тень), ponieważ jak cień dosłownie chodzi za każdym człowiekiem. Jeśli poddać się jego usypiającemu działaniu, dusza pogrąży się w unynije, a wątpliwe czy istnieje cokolwiek cięższego. Rozproszenie, pustka umysłu, to rosnąca niemoc. Jej narastaniu w dużym stopniu sprzyja informatyczna epoka, w której żyjemy. To co w przedstawiane jest jako rozrywka, w dużej części jest zaśmiecaniem społecznej świadomości albo nawet praniem mózgu (jedno drugiemu nie przeszkadza).
Jeśli macie spis zatytułowany „Tego w poście nie jem”, to można ułożyć (chociażby w myśli) drugi podobny wykaz: „Tego nie czytam, tego nie słucham i nie oglądam”. Efekt będzie niezawodny, odczujecie go. Niech odpocznie umysł od świeckiej paplaniny. Ziemia musi leżeć odłogiem, juczne zwierzę musi odpocząć od ładunku. Tylko biedna ludzka głowa jest skazana na to, by pozostać śmietnikiem. Nie zgadzam się na to. Wyłączam media. Robię tak z myślą o okruchach wewnętrznej czystości. Tylko z powodu nieumiejętności analizowania sytuacji ludzkość dostrzega zanieczyszczenia środowiska, a nie zanieczyszczenia wewnętrznego świata. Przecież zanieczyszczenie środowiska to tylko palec wskazujący na zanieczyszczenie w myślach i planach człowieka.
Zauważa się także, że ludzie poszczący są bardziej rozdrażnieni. Wiosenne zmęczenie i duchowy trud dadzą o sobie znać. Ale powinniśmy się starać, żeby przez kłótnie i drażliwość nie zatracić owoców postu. Modlitwa ma także innych wrogów. Sami z czasem możecie ich ujawnić. Ale do tego potrzebna jest modlitwa. Jest ogniem, wszystko pozostałe to olej do łampadki.
Trzeba powtarzać nieustannie, że post to nie zmiana diety, ale przemiana całego człowieka. Post dotyczy w większym stopniu umysłu niż żołądka. I gastronomia dostosowuje się do postu – w restauracjach od lat można znaleźć postne dania. Po dziesięciu daniach napis na rachunku „Pośćcie na zdrowie”. A telewizja do postu się nie dostosowuje i oglądanie jej bez miary, czy to w poście czy poza postem, jest szkodliwe. To samo dotyczy audycji radiowych, prasy. Wszystkie te fabryki wiadomości i rozrywki albo w ogóle nie są w stanie odbierać na postnych falach, albo jest to dla nich bardzo trudne. Należy więc przypominać, że ekologia umysłu i czystość informacyjnego pożywienia są dla chrześcijanina najważniejsze i najtrudniejsze do osiągnięcia.

Przy pogłębionym podejściu post jest jakby „małym umieraniem”. Człowiek przemocą wyrywa swój umysł z kręgu codziennych spraw i przestawia się na zupełnie inne myśli. Myśli o Sądzie Ostatecznym, o odpłacie grzesznikom i nagrodzie dla sprawiedliwych, o tym gdy stanie przed Chrystusem. Myśli o tym co już zrobione i o tym co jeszcze w lesie. O tym, ile mu zostało i jak tę resztę dni sensownie przeżyć. W ten sposób człowiek jakby umiera albo przynajmniej zamiera dla zwykłych myśli i spraw. Jest to ta „mała śmierć” dla świata, która wybierana jest dobrowolnie, by ożywić duszę dla Chrystusa.

Tak samo dzieje się na Bożym świecie – jedne drzwi otwierane są dopiero, gdy zostały zamknięte inne. Nienarodzone jeszcze dziecko wewnątrz matczynego organizmu ma zamknięte oczy, buzię, nos. Resztki pokarmu też nie opuszczają jego ciała tak, jak będzie to potem. Odżywia się i oddycha przez otwór, który potem się zamknie – pępek(!). A na razie żyje w zadziwiający sposób – głową do dołu, w wodzie, w cichej ciemności. Potem, po narodzinach, otworzy się to co zostało zamknięte, a zamknie się to co było otwarte.

A więc i w życiu duchowym powinniśmy się nauczyć głuchnąć dla jednych rozmów, żeby usłyszeć treść innych (nie przypadkiem Matka Boża nazywana jest rozmówczynią milczących). Powinniśmy uwolnić umysł od jednych myśli, żeby do świadomości mogły wejść inne (nie przypadkiem któryś z ojców powiedział, że ucho milczących usłyszy to co dziwne i cudowne). Umieraniem dla życia złudnego, by doświadczyć ożywienia dla życia prawdziwego – oto czym jest post.

Kiedy jedni ludzie poszczą, a inni nie, niewykluczone, że między nimi może dojść do napięć. Poszczący są skłonni do osądzania nieposzczących, bo to przecież „grzesznicy i obżartuchy”. Na co oponenci mają pod ręką gotowe argumenty – „mam Boga w duszy”, „bezcześci człowieka nie to, co wchodzi w usta, a to, co z nich wychodzi”. I tak dalej. Do tego dochodzi wszystkim dobrze znany mało przyjemny typ religijnego świętoszka, do którego nie chcielibyśmy być podobni. Tak więc wielu też myśli, że lepiej „nie będę szczególnie gorliwie wypełniać obrzędów, za to będę prostym i szczerym człowiekiem”. Czy będziesz przecinać, czy rozplątywać ten węzeł, i tak się spocisz.

o. Andrej Tkaczow
tłum. Ałła Matreńczyk

You may also like
Zadano nam w końcu Wielki Post
Skrucha oczyszcza dusze
Wiosna duszy

Odpowiedz