Manifestacja w Podgoricy
W Czarnogórze mają miejsce masowe modlitewne protesty wiernych przeciwko uchwalonej w nocy z 26 na 27 grudnia 2019 roku ustawie „O wolności wyznania i statusie prawnym wspólnot religijnych”, dyskryminującej kanoniczną Cerkiew prawosławną. Na ulice wyszła prawie połowa obywateli kraju, liczącego około 630 tysięcy mieszkańców. Z każdym tygodniem wzrasta liczba Czarnogórców, uczestniczących w pokojowych manifestacjach, podczas których skandują hasło „Ne damo svetinje”, czyli nie oddamy świątyń.
Po przyjęciu ustawy sytuacja prawna kanonicznej Cerkwi w Czarnogórze jest niezwykle trudna. Ustawa zobowiązuje Cerkiew do udowodnienia prawa własności do świątyń i monasterów, zbudowanych przed 1918 rokiem. W ustawie podkreślono, że jeśli nie zostaną przedstawione odpowiednie dowody, to cerkiewne nieruchomości przejdą na własność państwa.
Jednocześnie – przypomniał poseł Eugeniusz Czykwin w wygłoszonym z trybuny sejmowej 12 lutego oświadczeniu – wprowadzono do ustawy przepisy zapewniające ochronę innych wspólnot religijnych w kraju, tj. Kościoła rzymskokatolickiego i wspólnot islamskich, poprzez przedłużenie ważności wcześniejszych umów podpisanych między rządem a tymi wspólnotami. W konsekwencji chroni to ich prawa własności, ciągłość prawną i umożliwia zwrot mienia. Pomimo wielu publicznych apeli w poprzednich latach o podpisanie podobnych umów z Cerkwią prawosławną rząd nigdy nie wykazywał chęci, aby to uczynić. W ten sposób największa wspólnota religijna w kraju stała się jedyną konfesją narażoną na dyskryminację zgodnie z obowiązującym prawem.
Choć ustawa pozwala ingerować w sprawy religijne, co jest sprzeczne z konstytucją Czarnogóry, to działania prezydenta i rządu tego, będącego członkiem NATO i aspirującego do członkostwa w Unii Europejskiej, państwa, nie spotykają się z otwartą krytyką. Tłumaczyć to można pozycją i uznaniem roli, jaką pełni obecny prezydent Milo Djukanović w procesie integracji Czarnogóry z zachodnioeuropejskimi strukturami. Sytuację w rządzonym przez Djukanovicia państwie „Gazeta Wyborcza” opisywała w następujący sposób: „Czarnogóra od czasów wojen jugosłowiańskich (1991-1995) była centrum przemytu narkotyków (głównie do Włoch). Szmuglem na wielką skalę zajmował się Milo Djukanović, wieloletni premier kraju, a następnie prezydent, który w ten sposób próbował utrzymać gospodarkę niewielkiej republiki, będącą częścią ówczesnej Jugosławii, objętej międzynarodowymi sankcjami. Djukanović twierdził, że wraz z zakończeniem wojny skończył się szmugiel. Media oskarżały go jednak o to, że przez dwie dekady zrobił z państwa prywatny folwark, obstawiając najważniejsze urzędy rodziną, i stworzył nieformalną sieć powiązań z przestępczością zorganizowaną. Zachód wymusił na nim przed laty rezygnację ze stanowiska premiera, uznając go za główną przeszkodę na drodze Czarnogóry do integracji z Unią Europejską” (GW 9.05.2018).
W maju 2018 roku Djukanović został ponownie wybrany prezydentem i jego pozycja, o czym jest przekonany, pozwala mu – wbrew woli większości obywateli – odbierać Cerkwi jej svetinje i głosić, że jego „priorytetem jest odniesienie sukcesu w europeizacji czarnogórskiego społeczeństwa”.
Zasadne jest pytanie, dlaczego rządzący Czarnogórą decydują się na działania, które można porównać do działań bolszewików po rewolucji 1917 roku, dlaczego tak wyczulone w kwestiach praw i wolności religijnych państwa Europy Zachodniej i w szczególności USA w sprawie Czarnogóry milczą? Odpowiedzi na te pytania udzielił sam Milo Djukanović. – Czarnogóra – stwierdził – potrzebuje własnej Cerkwi prawosławnej, aby umocnić swoją tożsamość narodową i zapobiec ingerencji Serbii.
Rządzący nie ukrywają, że inspiracją dla ich poczynań stały się działania byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, którego zaangażowanie doprowadziło do utworzenia w grudniu 2018 roku „niezależnej” Prawosławnej Cerkwi Ukrainy. Realizacji ukraińskiego scenariusza służyć ma „Autokefaliczna Cerkiew Czarnogóry”, którą utworzyło dziewięciu, pozbawionych święceń kapłańskich, byłych kleryków kanonicznej Cerkwi. I to tej „Cerkwi” mają być przekazywane, odebrane czarnogórskiej metropolii, świątynie. – Powinien istnieć autonomiczny Kościół prawosławny w Czarnogórze, który zjednoczy wszystkich wiernych prawosławnych – stwierdził Milo Djukanović. Te słowa to kalka składanych przez Petra Poroszenkę przy tworzeniu PCU deklaracji. Prezydent Czarnogóry zdaje się nie dostrzegać, że zaangażowanie Poroszenki i władz Ukrainy w „jednoczenie” prawosławnych przyniosło Ukrainie nowe konflikty, kolejne raskoły.
Ewentualna konfiskata obiektów sakralnych może doprowadzić do katastrofalnych skutków w skali całego narodu. Cerkiew prawosławna w Czarnogórze nie domaga się żadnych przywilejów, lecz stanowczo nie zgadza się na przejęcie świątyń, monasterów i innych wielowiekowych własności cerkiewnych.
Podczas jednego z protestów metropolita Czarnogóry i Przymorza Amfiłochiusz (Radović) powiedział do wiernych: – Cerkiew była prześladowana od wieków. Chrystus powiedział: Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,20). Właśnie dlatego przez stulecia trwają prześladowania chrześcijan. Modlitewne procesje są cudem Bożym, zdobiącym Czarnogórę i Europę.
Archimandryta Sava Janjić, ihumen monasteru Visoki Dečani w Kosowie i Metochii, stwierdził: – Broniąc świętych miejsc, chronimy nasze domy, nasze rodziny, nasz język, naszą godność, wszystko, co czyni nas tym, kim jesteśmy. Świątynie to latarnie morskie, które świecą niczym punkty orientacyjne w ciemności i wskazują drogę do Boga, ścieżkę do zbawienia.
Skala i ogólnonarodowy charakter protestów najwyraźniej zaskoczyły władze. Ich reakcją, podobnie jak na Ukrainie, była akcja szkalowania i oczerniania kanonicznej Cerkwi. Reagując na zamieszczone w reżimowych mediach zarzuty, jakoby inspiratorami i organizatorami krestnych chodów byli zagraniczni agenci, Cerkiew wydała specjalny komunikat.
„W Czarnogórze, w związku z uchwaleniem ustawy dyskryminującej prawa kanonicznej Cerkwi, odbywają się największe protesty obywatelskie w całej historii kraju. Mają one miejsce w każdym mieście od początku 2020 roku dwa razy w tygodniu, w każdy czwartek i niedzielę. Modlitewne procesje są organizowane wyłącznie przez Cerkiew prawosławną w Czarnogórze i jej wiernych, którzy są obywatelami Czarnogóry. Żadna organizacja z zagranicy nie wspiera ani nie angażuje się w działalność protestacyjną, a także nikt z manifestujących nie przybywa zorganizowanym transportem z zagranicy. Żadna partia polityczna z Czarnogóry nie bierze udziału w organizowaniu protestów. Całą ich organizacją zajmuje się duchowieństwo i wierni – wolontariusze. Koszt organizacji pojedynczego marszu modlitewno-protestacyjnego w Podgoricy wynosi dwadzieścia euro (jedynym wydatkiem jest zakup paliwa do busa, który przewozi sprzęt nagłaśniający). Wszystkie marsze protestacyjne są organizowane w pełnej współpracy z kierownictwem policji. Spełniane są wszystkie wymagania zgłaszane przez policję, która ochrania ruch, ponieważ jest to ich prawny obowiązek i nikt oprócz policji nie ma do tego prawa. Cerkiew w Czarnogórze wyraża nieustanną gotowość do dialogu z rządem”.
Wyraźnie to przedstawiono w liście metropolity Amfiłochiusza do premiera Duško Markovicia. „Masowe manifestacje są pokojowe, co dowodzi bezprecedensowego poczucia odpowiedzialności protestujących. Głównym celem manifestacji w Czarnogórze jest zmiana kontrowersyjnych, wyraźnie niekonstytucyjnych przepisów ustawy o wolności religii. Można tego dokonać poprzez odpowiednie działania legislacyjne w parlamencie Czarnogóry. Jeżeli zostaną podjęte odpowiednie czynności prawne, protesty natychmiast ustaną. W przeciwnym razie będą trwać w nieskończoność. Twierdzenia przedstawicieli rządu Czarnogóry, że ustawa o wolności religii nie zostanie zmieniona, wywołują wyjątkowy kryzys społeczny, co niestety oznacza możliwość pojawienia się nieprzewidzianych konsekwencji w przyszłości. Mamy nadzieję, że rozpocznie się prawdziwy, otwarty dialog między rządem Czarnogóry a Cerkwią prawosławną, której stanowisko podziela ogromna większość obywateli kraju. Tylko w warunkach wzajemnego szacunku i przy udziale ekspertów prawnych możliwe jest wypracowanie wspólnego stanowiska, z poszanowaniem wewnętrznej autonomii Cerkwi i zgodnego z konstytucją, a także innymi krajowymi i międzynarodowymi aktami prawnymi”.
Metropolia Czarnogóry i Przymorza oświadczyła, że „Cerkiew nie była i nie będzie nosicielem jakiejkolwiek świeckiej ideologii. Głową Cerkwi jest Jezus Chrystus, który ją założył i obiecał, że będzie z nią przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20) i bramy piekielne jej nie przemogą (Mt 16,18). Wierni i duchowieństwo, protestujący w duchu braterskiej harmonii, pokoju i miłości, modlą się, aby ci, którzy dziś prześladują Cerkiew, podążyli za Chrystusem. Setki tysięcy ludzi, nie czerpiąc korzyści, bez przymusu czy szantażu, z radością masowo zbiera się i modlitwą uświęca Czarnogórę. Im więcej pojawia się nienawiści, przemocy i kłamstw wobec wiernych, tym stają się oni silniejsi, mężniejsi i duchowo odważniejsi. Niestety, obecna władza, zamiast integrować społeczeństwo, budować przyszłość Czarnogóry wspólnie z jej obywatelami, nazywa powszechne, obywatelskie procesje „szalonym działaniem”. Cerkiew nawołuje jedynie do pokoju i chrześcijańskiej miłości. Manifestacje wznoszą się ponad podziałami i wszyscy, którzy mają w sercu Bożą i ludzką sprawiedliwość, są w nich mile widziani. Modlitwy wznoszone są nie przeciwko państwu, ale przeciwko bezprawiu”.
7 lutego komisarz UE ds. sąsiedztwa i rozszerzenia Olivér Várhelyi poinformował, że premier Czarnogóry wyraził gotowość tymczasowego odroczenia wykonania ustawy do czasu wydania orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny. 14 lutego, na zaproszenie premiera odbyło się spotkanie przedstawicieli rządu i Cerkwi. Przedstawiciele soboru biskupów serbskiej Cerkwi na czele z metropolitą Amfiłochiuszem przedstawili rządowi propozycję zmiany przepisów, które Cerkiew uważa za sprzeczne z konstytucją. Rząd zapoznał się z tą inicjatywą, stwierdzając że konkretna odpowiedź wymaga kompleksowego rozpatrzenia nie tylko ustawy, ale także innych możliwości, oferowanych przez system prawny, co prawosławna społeczność odebrała jako brak woli rządzących do rezygnacji z realizacji swoich planów.
29 lutego, w dzień święta św. Symeona Serbskiego, wierni z całej Czarnogóry przybyli do stolicy, aby wziąć udział w Liturgii i uroczystej procesji. Wielu z nich przemierzyło pieszo kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów. W krestnym chodzie po nabożeństwie w soborze Zmartwychwstania Pańskiego w Podgoricy uczestniczyło ponad sto tysięcy osób. Była to największa procesja w historii kraju – komentowal portal informacyjny IN4S.
– Na twarzach ludzi widać radość, a przede wszystkim żywą i szczerą wiarę w Boga. Szli bez gniewu, bez agresji, przeciwnie, byli spokojni, swoją postawą jakby ilustrując słowa Chrystusa: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,16). Jedność Cerkwi nie jest osiągalna przez pociągnięcie pióra, wymianę dokumentów lub podpisanie tomosu, ale wyłącznie dzięki łasce Świętego Ducha. Tam gdzie jest Chrystus, tam jest nie chimeryczna a realna jedność, która nie wynika z zewnętrznego nacisku, ale z głębokiej wewnętrznej przemiany – stwierdził biskup baryszewski Wiktor (Kocaba), przedstawiciel UPC przy europejskich organizacjach międzynarodowych.
8 marca, w niedzielę Triumfu Prawosławia, serbska diecezja austriacko-szwajcarska zorganizowała w Wiedniu procesję przeciwko dyskryminacji kanonicznej Cerkwi w Czarnogórze. Około czterech tysięcy wiernych na czele z biskupem Andrzejem (Ćilerdžiciem) i wiedeńskimi duchownymi zebrało się na Schwarzenberplatz, skąd udało się głównymi ulicami do Heldenplatz. W pobliżu siedziby prezydenta i kanclerza wygłoszono apel o zaprzestanie łamania praw człowieka wyznawców prawosławia w Czarnogórze, którego tekst przekazano środkom masowego przekazu, a także władzom państwowym.
W całej Czarnogórze kontynuowane są masowe, modlitewne manifestacje w obronie świętych miejsc, należących od wieków do kanonicznej Cerkwi prawosławnej, podczas których zarówno kobiety i mężczyźni, młodzi i starsi, a nawet dzieci wygłaszają stanowcze hasło „Ne damo svetinje!”.
Na podst. www.mitropolija.com, www.vzcz.church.ua, www.spzh.news, www.in4s.net, www.crkva.at opracował Andrzej Charyło
fot. www.mitropolija.com
Choć w Czarnogórze, jedynym europejskim państwie, do 16 marca nie odnotowano żadnego przypadku zachorowania na koronawirusa, metropolita Amfiłochiusz poprosił wiernych o nieorganizowanie protestów do odwołania.