To tytuł wykładu greckiego duchownego o. Anastasija Gocopulosa, który miał być wygłoszony 8 stycznia tego roku w Patrze, jednak z powodu interwencji ważnych osobistości został zdjęty z programu. Opublikowała go strona pravoslavie.ru. Wykład ma trzydzieści stron komputeropisu, dlatego na potrzeby PP jedynie omówię jego podstawowe tezy. Wytracona przez to zostanie obrazowość mowy, zostaną jedynie podstawowe argumenty.
O Anastasios zadaje pytanie: – Czy pozwolilibyście na soborowanie i spowiedź przed śmiercią waszego ojca u pewnego duchownego, dobrze wykształconego, mającego wspaniałe kontakty, ale po zaproszeniu go do domu dowiedzielibyście się, że został wyświęcony przez biskupa nowo utworzonej przez patriarchę konstantynopolitańskiego Prawosławnej Cerkwi Ukrainy (PCU) Wiktora (Czekalina), zatem pseudobiskupa. Był on diakonem kanonicznej prawosławnej Cerkwi, ale pozbawiono go święceń, został osądzony i osadzony w więzieniu z powodu pederastrii. Po więzieniu przeszedł do raskolników, gdzie przedstawił się jako biskup, choć takich święceń nigdy i od nikogo nie otrzymał, nie miał nawet święceń kapłańskich i zaczął innych wyświęcać na kapłanów i biskupów. Przeszedł do unitów jako biskup. Ale unici szybko wyjaśnili sytuację i przegonili go. Wtedy Wiktor stał się anglikańskim pastorem. Po „kościelnej” karierze znalazł się w Australii, gdzie podawał się za psychiatrę. Szybko jednak go tam aresztowano i osądzono na cztery lata i trzy miesiące za fałszowanie dokumentów.
Powiecie – mówi o. Anastasios – że takich sytuacji nie ma, że to owoc mojej fantazji. Ale dokładnie to zdarzyło się w nowej autokefalicznej Cerkwi, utworzonej w ubiegłym roku na Ukrainie przez patriarchę Konstantynopola Bartłomieja. Tam cała grupa „biskupów” nie ma śladu apostolskiego następstwa, ponieważ chirotonię otrzymali od pseudobiskupa Wiktora Czekalina. I takich ludzi uznał patriarchat ekumeniczny i niestety grecka Cerkiew oraz patriarchat aleksandryjski.
Dlatego płaczemy i cierpimy z bólu. Chrystus przecierpi to, że my grzeszni służymy przy Jego ołtarzu, ale myślę, że nie zniesie, by ktoś nie mający biskupiej chirotonii nazywał siebie biskupem i żeby wyświęcony przez niego „duchowny” oszukiwał Jego naród. To kpina i szyderstwo z ludu Bożego! To niedopuszczalne, by garstka niewyświęconych raskolników bez apostolskiego następstwa kalała prawosławny episkopat konstantynopolitańskiej Cerkwi.
Duchowny zastrzega, że nie jest ani rusofilem, ani wykonawcą dyrektyw rosyjskich centrów, nie otrzymuje za to rubli, ani nie zdradza hellenizmu. Uświadamia, że Pan nasz Jezus Chrystus, apostołowie, święci Ojcowie Cerkwi, cała cerkiewna tradycja jak źrenicy oka strzegła jedności naszej Cerkwi w prawdzie. I w tym kontekście uformowała się cała kanoniczna tradycja, przestrzegająca jedności i kontaktów w prawdzie między lokalnymi Cerkwiami. To samo dotyczy autokefalii. Ona też służy cerkiewnej jedności.
Grecki duchowny rozważa problem nadania autokefalii Cerkwi na Ukrainie przez patriarchę ekumenicznego. Pierwsze kluczowe pytanie – czy Cerkiew na Ukrainie podlega patriarsze ekumenicznemu? Odpowiada, że tak było po chrzcie Rusi w 988 roku w Kijowie, ale w XVII wieku patriarcha ekumeniczny Dionizy IV przekazał Ukrainę w jurysdykcję ruskiej prawosławnej Cerkwi. I ten fakt był potwierdzany przez trzy i pół wieku, do 2018 roku, także przez patriarchę ekumenicznego Bartłomieja, który oficjalnie uznawał, że Ukraina stanowi kanoniczne terytorium ruskiej Cerkwi. Mieszkańcy Ukrainy aktywnie uczestniczyli we wszystkich przejawach cerkiewnego życia ruskiej Cerkwi, w życiu monastycznym, parafialnym, teologicznym. I cierpieli wraz z nią za wiarę.
I najważniejsze – czy ukraińska Cerkiew jest częścią ruskiej Cerkwi? Odpowiedź wszystkich autokefalicznych Cerkwi bez wyjątku była jednoznaczna – jest, mając przy tym status szerokiej autonomii. I wszystkie Cerkwie, bez wyjątku, uznawały Onufrego za jedynego kanonicznego metropolitę kijowskiego. Tylko z nim i jego synodem wchodziły w kontakt podczas Liturgii czy prac komisji. Taka jednomyślność wyraża ogólnoprawosławną cerkiewną świadomość, której nikt nie może naruszać bez poważnych konsekwencji.
To jednomyślne i nieprzerwane doświadczenie Cerkwi uformowało to, co w tradycji nazywamy „cerkiewnym obyczajem”, przestrzeganym podobnie jak prawo kanoniczne. Na przykład na cerkiewnym obyczaju opiera się autokefalia cypryjskiej Cerkwi, którą zatwierdził trzeci sobór powszechny.
Wyprowadzenie Wschodniego Illirika (Kreta, Achaja, Tessalia, Epir, Albania, Macedonia) z jurysdykcji Rzymu i podporządkowanie Konstantynopolowi nie odbyło się na mocy tomosu, tylko cerkiewnej tradycji. W 731 roku imperator ikonoklasta Lew III, nie zważając na ostry sprzeciw papieża, wtedy prawosławnego, Grzegorza III, oddzielił Wschodni Illirik i podporządkował patriarsze Konstantynopola. W ten sposób ukarał papieża rzymskiego za jego sprzeciw wobec niszczenia świętych ikon.
Jeśli więc Wschodni Illirik podlega Konstantynopolowi bez tomosu, to tym bardziej kijowska metropolia podlega moskiewskiemu patriarsze, uzyskując ten tomos, zgodnie z decyzją patriarszą i synodalną w 1686 roku. Decyzja została przyjęta w Konstantynopolu i w całej Cerkwi prawosławnej, ustanawiając tym samym cerkiewny obyczaj na 332 lata.
Ekumeniczny patriarcha, przestrzegając cerkiewnego kanonicznego porządku, nie miał żadnego prawa wtrącać się w sprawy Ukrainy bez zgody ruskiej Cerkwi.
Wszystko w prawosławnej Cerkwi odbywa się w oparciu o cerkiewną Tradycję i kanoniczny porządek. I to samo dotyczy nadawania autokefalii. W przypadku Ukrainy nie zachowano podstawowych warunków Tradycji i porządku. Gorzej, ekumeniczny patriarcha nie tylko nie zachował zasad, ale i sam sobie zaprzeczał. W ciągu dziesięcioleci gorąco podtrzymywał jedno, a na Ukrainie postąpił dokładnie na odwrót. Również współpracujący z patriarchą historycy i kanoniści do kwietnia 2018 roku jednomyślnie i jednogłośnie ogłaszali, że cerkiewna Tradycja i porządek ogłoszenia autokefalii tej lub innej Cerkwi jest obwarowany całym szeregiem warunków. Po czym te warunki podeptali. Jakie?
Autor referatu wylicza cztery podstawowe: 1. Nie wpłynęła do nikogo prośba o autokefalię samej Cerkwi na Ukrainie, liczącej 53 eparchie, 90 biskupów, 12 tys. parafii, 250 monasterów, 5 tys. mnichów. Na odwrót – około 400 tysięcy obywateli Ukrainy okazało swój sprzeciw wobec autokefalii na piśmie i wysłało petycję do Konstantynopola. 2. Nie otrzymano niezbędnej zgody na autokefalię od Cerkwi-Matki. 3. Nie zwrócono się z tym problemem do innych Cerkwi i nie przedyskutowano go. Żadna lokalna Cerkiew nie wystąpiła z prośbą o autokefalię dla Ukrainy. Nacisk ze strony Ameryki na lokalne Cerkwie, wymuszający przyznanie autokefalii, nie przynosi chwały tym, którzy mu ulegli, na odwrót – to wstyd dla tych Cerkwi i ich pasterzy. 4. Sposób w jaki patriarcha ekumeniczny działał na Ukrainie, nie wyrażał ogólnoprawosławnego konsensusu, tylko zaprzeczał kanonom i obyczajowi.
Kogo posłuchał?
Dwóch ugrupowań politycznych – odpowiada o. Anastasios – reprezentowanych przez ówczesnego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenko i przewodniczącego ukraińskiego parlamentu Andrija Parubija – obu unitów (deklarujący się jako prawosławny Poroszenko pod koniec kadencji przyjmował komunię w unickich cerkwiach – przyp. red.) i dwóch ugrupowań pseudoduchownych swiaszczennosłużytielej, twórców raskolniczeskich organizacji, które nie znalazły znaczącego odzewu w narodzie, choć były z całej siły wspierane przez władze.
Czy autokefalia tworzona na takich podstawach przyniesie duchowe owoce? – pyta. Oczywiście, że pociągnie za sobą same problemy.
Mamy do czynienia ze zlekceważeniem istoty chrześcijańskiego swiaszczenstwa (kapłaństwa) tajemnicy przekazywania Bożej błagodati (łaski) poprzez nieprzerwaną apostolską sukcesję (następstwo), którym władają prawosławni biskupi. Zderzyliśmy się z naruszeniem nie jakiegoś jednego kanonu, ale dogmatycznego nauczania Cerkwi o swiaszczenstwie, które nieustannie jest przekazywane od apostołów do naszych dni. Patriarcha niesłychanym aktem ustanowił w sanie (godności) biskupa Filareta (Denysenko), na którego sobór biskupów ruskiej Cerkwi nałożył anatemę i była ona uznawana przez wszystkie autokefaliczne Cerkwi i samego patriarchę ekumenicznego przez 26 lat. To samo uczynił z Makarijem Maleticzem (zwierzchnik tzw. Prawosławnej Autokefalicznej Ukraińskiej Cerkwi – przyp. red.), który nigdy nie otrzymał kanonicznego wyświęcenia na biskupa.
Nowa autokefaliczna Cerkiew ma około 50 biskupów. Dwie trzecie z nich otrzymało chirotonię od pozbawionych święceń raskolniczeskich biskupów, a jedna trzecia od samego Wiktora Czekalina! Nie było ze strony raskolników pokajanija, dlatego Filaret w dowolnej chwili może uczynić kolejny raskoł (czego już dokonał, wyświęcając siedmiu nowych biskupów kijowskiego patriarchatu, który – jego zdaniem – nie wszedł w skład utworzonej w grudniu 2018 roku PCU). Heretyków i raskolników wprowadzono do Cerkwi. A przecież podstawą, fundamentem tego, by zadziałała Boża błagodat’, jest pokajanije raskolników i heretyków. Nie może go zastąpić żaden administracyjny akt podpisany przez oficjalną instytucję. Przy braku pokajanija błagodat’ działać nie może.
Raskolnicy nie wykazali najmniejszej gotowości, by wrócić do Cerkwi, od której odeszli. Tymczasem kontakty z całą Cerkwią odbywają się jedynie poprzez Cerkiew lokalną, inaczej narusza się fundamentalną zasadę cerkiewnej Tradycji.
Kontakty z raskolnikami, nazywanie ich „przyjaciółmi”, nie wyleczą raskołu, na odwrót – kontakty z nimi w sakramentach podlegają cerkiewnemu sądowi za naruszenie świętych kanonów, co już jasno sformułował sobór antiocheński. Tak więc nawiązanie relacji z raskolnikami następuje jedynie poprzez lokalną Cerkiew, od której oni się oddzielili, albo na soborze powszechnym, a nigdy poprzez inną lokalną Cerkiew.
O. Anastasios tym, którzy weszli z raskolnikami w łączność kanoniczną, stawia kłopotliwe pytania. Nikt, póki co, nawet oficjalne osobistości, nie odpowiada na te zarzuty, na pytanie gdzie i w jaki sposób otrzymali święcenia, ale w pewnym momencie ich sumienie stanie się naszym sojusznikiem, pociesza się autor.
I wylicza, kto milczy. Między innymi:
– nowa „autokefaliczna” Cerkiew
– patriarcha ekumeniczny
– patriarcha aleksandryjski
– arcybiskup ateński
– sobór biskupów greckiej prawosławnej Cerkwi
Milczą tak, jakby nigdy i nigdzie nie spotkali się z problemem pogwałcenia cerkiewnej Tradycji i kanonów. Mają natomiast pretensje do tych, którzy zadają „zbyt dużo pytań”. Ale „zbyt dużo pytań” zadają także biskupi, metropolici i patriarchowie innych lokalnych Cerkwi. Czy można w tej kwestii mieć pretensje do np. arcybiskupa Tirany i całej Albanii Anastasiosa?
Autor zwraca uwagę – jak to nazywa – na groteskową sytuację, kiedy w jednym mieście funkcjonuje kilku równoległych biskupów obok biskupa kanonicznego. Tymczasem już podczas I soboru powszechnego ustalono „niech nie będzie dwóch biskupów w mieście”.
Interwencja Fanaru na Ukrainie – z gorzką ironią stwierdza autor – uczyniła dla całego prawosławia niemożliwe możliwym – w jednym mieście służy czterech biskupów tej samej narodowości i dla tego samego ludu Bożego – kanoniczny, należący do autonomicznej Cerkwi pod zwierzchnictwem metropolity Onufrego, dwóch z poprzednich raskolnickich struktur Filareta i Makarego, funkcjonujących przed tomosem i jeden nowy, obecny po stworzeniu przez Filareta kolejnego raskołu. Tragiczne jest to, że Fanar mówi o jedności Cerkwi na Ukrainie. Tragiczne jest to, że Fanar podarował autokefalię ludziom, którzy duchowo rodzili się i formowali przez ćwierć wieku w raskole. Teraz zaczyna się zbierać owoce nierozumnych działań, które zawstydzają Cerkiew.
I jeszcze patriarcha Bartłomiej wzywa metropolitę Onufrego, by ten zaprzestał używania tytułu „kijowski i całej Ukrainy”, jaki uznają wszystkie prawosławne Cerkwie.
Według jakich zasad ma zejść z mapy świata duża Cerkiew, uznawana przez wszystkie lokalne Cerkwie? By dać miejsce dla „nowej” Cerkwi? – pada pytanie.
Autor przyznaje, że ma duże wątpliwości, czy ci którzy kierują nową Cerkwią są osobami wierzącymi. Ale i Fanar nie dowierza tym „chłopcom” – zauważa. Nie dał jej prawa kanonizacji świętych. O tym ma decydować Konstantynopol. Żadna autokefaliczna Cerkiew nie ma takich ograniczeń. Ukraińska Prawosławna Cerkiew moskiewskiego patriarchatu takie prawo ma, a autokefaliczna nie ma!
Dziesięć dni po otrzymaniu tomosu, 6 stycznia 2019 roku, zwierzchnik PCU Epifaniusz, jako zwierzchnik nowej Cerkwi pospieszył, w towarzystwie prezydenta Poroszenki, uczcić pamięć Wasila Lipkiwskiego w Czerkasach na Ukrainie, gdzie odsłonił jego pomnik. Lipkiwskiego wyobrażono w biskupich szatach. Kim był Lipkiwski? Urodzony w 1864 roku ukraiński duchowny, który potem siebie ogłosił „metropolitą kijowskim i całej Ukrainy”, za co pozbawiony został święceń kapłańskich. Dał biskupowi możliwość pozostawania w małżeństwie, duchownym zezwolił na drugi i trzeci ślub, zlikwidował monastycyzm. Ugrupowanie Wasila Lipkiwskiego już po dwóch i pół roku funkcjonowania liczyło 30 biskupów, około 1500 duchownych, którzy służyli w prawie 1100 parafiach, utworzono diasporę w Europie i Ameryce.
Epifaniusz nazwał go „apostołem ukraińskiej Cerkwi”.
I jeszcze LGBT! Hospodi pomiłuj! – wzdycha autor artykułu. Wyjaśnia. Nowa Cerkiew jako oręże amerykańskiej polityki, nie może zostawić z boku spraw ruchu homoseksualnego. Dlatego Epifaniusz powiedział w jednym ze swoich pierwszych wystąpień, że niezbędne są szybkie reformy Cerkwi, odchodzenie od ruskiej tradycji, budowa Cerkwi otwartej, dlatego że zmierzamy w stronę Europy, należy więc odejść od konserwatywnej ruskiej tradycji.
A urzeczywistnianie planów? Na zebraniu synodu autokefalicznej Cerkwi pracował jako tłumacz Iwan Riabczij, członek zarządu ruchu LGBT, jeden z głównych inicjatorów parady gejów w Kijowie. Już wcześniej został wprowadzony w kręgi cerkiewne przez „patriarchę” Filareta, który nadał mu swoją cerkiewną nagrodę.
I oczywiście kontakty z unitami! – kolejny problem autora artykułu. Mówi, że skrajnie niepokoją go coraz bardziej zacieśniające się i ciepłe kontakty „nowych” Cerkwi z unitami. Najlepszym przyjacielem Epifaniusza jest unicki arcybiskup Szewczuk, głoszący słodkie wypowiedzi typu: Nie będziemy zapominać o słowach papieża: „Ukraina to laboratorium ekumenizmu”. Fanar chce, byśmy przełknęli i bratanie się z unitami, po czy jeszcze jeden krok i znajdziemy się w objęciach papieża. Powiedzą nam wtedy: I co z tego, że unici uznają papieża, przecież oni są jak prawosławni. Będziemy wszyscy razem w miłości i zgodzie! Cóż w tym złego?
Jesteśmy bardzo zaniepokojeni postawą tradycyjnych greckich biskupów i teologów, którzy uznali ukraińską autokefalię. Czy nie odczuwają oni ostrych ataków sumienia z powodu tego, że dokonali przestępstwa wobec ukraińskiego narodu, przyzywając takich ludzi na pasterzy i taką Cerkiew nazywając Matką?
Ukraińska sprawa przeradza się w ogromny problem eklezjologiczny, którego następstwa w tej chwili trudno ogarnąć. Po raz pierwszy patriarcha ekumeniczny przypisuje sobie pierwszeństwo władzy na kształt papiestwa – przyjmuje rolę koordynatora w sprawach międzynarodowych i podejmuje decyzje, zastrzeżone dotychczas tylko dla autokefalicznych Cerkwi. Patriarcha ekumeniczny daje sobie prawo ingerowania w dowolne sprawy poza granicami swojej jurysdykcji w całej Cerkwi. Jego działania przypominają dyktat papieża Grzegorza VII z 1075 roku, w którym biskup Rzymu domagał się przedstawienia mu do rozpatrzenia wszystkich najważniejszych spraw każdego Kościoła. Teraz wiadomo – komentuje o. Anastasios – w jakim kierunku zmierza nasza prawosławna eklezjologia.
Nowa Cerkiew na Ukrainie ma służyć, według greckiego duchownego, wyłącznie celom geopolitycznym, podyktowanym przez antychrześcijańskie zagraniczne centrum władzy, którego celem jest podeptanie wszystkich świętych kanonów i doprowadzenie do eklezjologicznych odstępstw. To nie może przynieść naszej Cerkwi dobrych rezultatów. Duchowe prawa, jak powiedział św. Paisjusz, obowiązkowo zadziałają. Oto rezultat:
Pogorszyła się cerkiewna sytuacja na Ukrainie. Nie ma tam pokoju, za to nasiliła się przemoc – zabieranie cerkwi, sądy, waśnie, podziały. Jak więc my duchowni i świeccy możemy być obojętni wobec bólu naszych braci Ukraińców, którzy pragną zostać przy swojej Cerkwi-Matce i za to są prześladowani? Jak to możliwe, żebyśmy my, prawosławni Grecy, stanęli po stronie ich prześladowców?
Na brak Bożego Ducha i działanie ducha złego wskazuje to, że autokefaliczna Cerkiew sama rozdzieliła się. Raskoł w raskole! Filaret z kilkoma biskupami oddzielił się od raskolników i zaczął sam wyświęcać nowych biskupów. Dziś już stworzył swój synod z ośmioma „metropolitami”. Jego duchowe dziecko, Epifaniusz, obwinia go, a Filaret mu z kolei grozi. Fanar, który nadał Filaretowi tytuł „honorowego patriarchy”, teraz Ruskich obwinia, że to oni są winni tego sporu. Śmiech przez łzy!
Wszystkie sytuacje, którymi kierują nieczyste siły – komentuje autor – nie poddają się kontroli, tworzą podziały na międzynarodowym poziomie i to właśnie ma miejsce w ukraińskiej Cerkwi.
W Afryce trzydziestu duchownych z czterech metropolii opublikowało posłanie, w którym sprzeciwiają się decyzji patriarchy aleksandryjskiego, uznającej nową Cerkiew Ukrainy. To zjawiska dla Afryki bez precedensu. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli miejscowi biskupi nie przejawią ostrożności, to utracą cały kler, wtedy i rezultat misji może być opłakany. Na Cyprze trafiła do publikacji ostra wymiana zdań między arcybiskupem i kilkoma biskupami. A co się odbywa w Grecji! Ukraińska autokefalia coraz bardziej dzieli naszą Cerkiew – pisze o. Anastasios.
Powołuje się na słowa arcybiskupa Anastasiosa, który mówi, że zwolennicy autokefalii stworzyli „specjalną uderzeniową grupę”, wyśmiewając i obarczając winą, wdeptują w błoto wszystkich, którzy krytykują działania Fanaru, „pod kierunkiem wysoko postawionych osobistości”.
Chcąc być uczciwymi, odnosząc się z szacunkiem jako duchowe dzieci, powinniśmy powiedzieć, że nasi duchowi przywódcy, z niewielkimi wyjątkami – i osobiście, i jako sobór biskupów – rozczarowali nas.
Czy ktoś nie rozczaruje się, obserwując jak jest niszczona sama istota soborowości, z powodu braku zgody na postawienie problemu autokefalii pod głosowanie. Czego się przestraszyli, uciekając od głosowania? Może tego, że obawiali się, że nie zdołają w ten sposób doprowadzić do uznania autokefalii, a potem trzeba będzie dać odpowiedź tym, którym obiecano problem rozwiązać?
Oczywiście problemu nie udało się w pełni rozwiązać. Na soborze niektórzy biskupi podnieśli bardzo ważkie zarzuty – że wszystko działo się w niezwykłym pośpiechu, że problem nie dojrzał do rozwiązania, było dużo powierzchowności i niedokładności a wszystko jest pełne sprzeczności i nieprzemyślane.
Martwi greckiego duchownego ton wypowiedzi części episkopatu, tych hierarchów, którzy milcząc o najważniejszych kanonicznych i teologicznych problemach, chwalą „dzielną hierarchię” greckiej Cerkwi, która „nie pozwoliła Ruskim odebrać od nas Patriarchatu”, ganią złą Moskwę („otrzymała od Bartłomieja według zasług”).
Martwi to, że Cerkiew stała się zakładniczką cerkiewnej polityki. Wyjaśnia sytuację, jak patriarsze Konstantynopola zależało na tym, by na soborze na Krecie w 2016 roku były reprezentowane wszystkie lokalne Cerkwie. Na nim chciał potwierdzić swój wyjątkowy status, pierwszeństwo w prawosławnym świecie. Podczas spotkania przygotowawczego w Chambessy do tego wyjątkowego spotkania, zwrócił się w kuluarach, przy świadkach, innych władykach, do patriarchy ruskiej Cerkwi Kiryła, przekonując go, by przyjechał na Kretę na sobór i powiedział: „Przyjeżdżaj na Kretę, a ja nie ruszę Ukrainy!”.
Patriarcha Kirył nie przyjechał. Czara goryczy patriarchy Bartłomieja się przelała. Fanar rozpoczął pospieszny proces wprowadzania autokefalii na Ukrainie.
O. Anastasios komentuje, że autokefalia była tylko grą polityczną, nie było w niej żadnej troski o ukraiński naród, ani o wyleczenie raskołu. Jeśliby obok ruskiej i inne Cerkwie (antiocheńska, bułgarska, gruzińska) swoją obecnością na Krecie potwierdziły wiodący status Konstantynopola, nikt by Ukrainy nie ruszył.
omówiła Anna Radziukiewicz
fot. pravoslavie.ru