Home > Artykuł > Dwaj biskupi

Było ich dwóch. Dwóch biskupów bialskich. Choć urodzili się daleko stąd, to na nadbużańskiej i chełmskiej ziemi spędzili najlepsze lata życia, a w historii jabłoczyńskiego monasteru zapisali się złotymi zgłoskami.

Pierwszy w jabłoczyńskiej obitieli zjawił się mnich Serafin (Ostroumow). Był 1906 rok. Miał 26 lat, za sobą studia w Moskiewskiej Akademii Teologicznej, postrig, święcenia diakońskie i kapłańskie. Także krótki wcześniejszy pobyt w monasterach w Wirowie i Leśnej. O rok młodszy kolega Arkadiusz Korolow, świecki absolwent tej samej Akademii, przyjeżdża go odwiedzić. Zostaje, a postrig z imieniem Sergiusz i święcenia przyjmuje tu, w Jabłecznej.

Władyka chełmski Eulogiusz chce, żeby monaster św. Onufrego prowadził szeroką działalność oświatową i charytatywną. Jak Leśna, jak Wirów, jak Radecznica. Mnisi zakasują rękawy. Już w 1906 roku we wsi Jabłeczna przy cerkiewno-parafialnej szkole II stopnia rozpoczynają kursy dla nauczycieli szkół cerkiewnych pierwszego stopnia. Bo co do tego, że miejscowym dzieciom potrzebni są miejscowi nauczyciele, a nie wychowankowie z Kijowa, Połtawy czy Samary, nie mają wątpliwości. A jednoroczną szkolę psalmistów w monasterze zamieniają w dwuletnią z internatem na dwadzieścia osób.

Budują dom pielgrzyma, tymczasową dzwonnicę i most przez Bug. Pielgrzymi i mieszkańcy Dubicy za Bugiem już bez korzystania z łódki mogą dotrzeć do monasteru. I nadziwić się nie mogą, jak pięknie po kapitalnym remoncie, zakończonym w 1910 roku, wygląda monasterska cerkiew św. Onufrego. Z nowym ikonostasem, terakotą i polichromią wykonaną przez ikonopisca Poczajowskiej Ławry Iwana Wolskiego podoba się wszystkim.

Błyskawicznie powstaje Uspienska czasownia (1907), także na prośbę wiernych i z ich zbiórek niewielka cerkiewka Świętego Ducha w uroczysku Święte Pole (1912), skit z cerkwią św. św. Sergiusza i Hermana Wałaamskich nad Jeziorem Białym oraz filia monasteru z cerkwią św. Eliasza i szkołą w dratowskich lasach. W monasterskiej czajni można napić się herbaty, a w monasterskim sklepie kupić artykuły pierwszej potrzeby. W założonym wcześniej ambulatorium mnich Agapit, lekarz z wykształcenia, przyjmuje w 1912 roku już 1760 pacjentów, przypisując im lekarstwa, które bezpłatnie otrzymają w monasterskiej aptece.

W rzemieślniczej szkole w Jabłecznej chłopcy mogą się nauczyć fachu szewca, stolarza, kowala czy ślusarza, w rolniczej w Dubicy za Bugiem – podstaw ogrodnictwa i sadownictwa, leśnictwa, hodowli zwierząt domowych, produkcji i przeróbki mleka. Liczba wszystkich uczniów w monasterskich szkołach rośnie – w 1914 roku jest ich ponad czterystu.

A wśród ludu porównaniom dwóch mnichów nie ma końca. O. Sergiusz nie jest krasomówcą, nie ma tak wspaniałej dykcji i wyrazistej mimiki jak o. Serafin. Mówi kazania prostym językiem, ale tak, że za serce chwyta. O. Serafin jest podziwiany, o. Sergiusz lubiany. Za prostotę, szczerość, serdeczność.

Archimandryta Serafin, przełożony monasteru w Jabłecznej od 1908 roku, niebawem awansuje. W 1914 zostaje rektorem duchowego seminarium w Chełmie. Ale Jabłeczną zostawia w dobrych rękach, nowym przełożonym nadbużańskiej obitieli zostaje jego dotychczasowy zastępca, archimandryta Sergiusz.

– To były moje najszczęśliwsze lata – tak o jabłoczyńskim okresie swego życia napisze w swojej krótkiej autobiografii. Te dobre lata skończą się 14 sierpnia 1915 roku. Bieżeństwo porywa w tułaczą wędrówkę dwie trzecie prawosławnych z Chełmszczyzny. Także dwóch archimandrytów, ale ich nie rozdziela. Spotykają się w Moskwie.

Archimandryta Serafin ma na głowie całe chełmskie seminarium. I udaje mu się wznowić jego zajęcia pod dachem Zaikonospaskiej Duchownej Szkoły. Archimandrytę Sergiusza i jabłoczyńskich mnichów przygarnia Bogojawleński monaster. Są z nimi dwie wielkie nadbużańskie świętości – Jabłoczyńska Ikona Matki Bożej i św. Onufrego.

I to do nich śpieszy archimandryta Serafin na wieść, że synod podjął decyzję o jego wyborze na biskupa bialskiego, wikariusza chełmskiej diecezji. Chirotonia odbywa 3 kwietnia 1916 roku w cerkwi Chrystusa Zbawiciela.

– Jestem świadom ciężaru drogi krzyżowej, która mnie czeka – mówi dzień wcześniej podczas nareczenija. – Pan powołuje mnie nie do domu radości i wesela, a do domu płaczu i narzekania, gdzie leją się łzy, gdzie słychać szloch, gdzie śmierć chodzi i kosi ludzi jak trawę. W cierniowym wieńcu i jakby na krzyżu jest dzisiaj cała Chełmszczyzna. Zrujnowana przez wojnę, rozrzucona po całej nieogarniętej ziemi ruskiej, znosząca cierpienia, nędzę i złość, w głodzie i chłodzie, a czasami i znoju, tracąca z powodu chorób swoje ostatnie dzieci, prawie bliska śmierci – Chełmszczyzna prosi o pomoc. Tak, ciężki krzyż przypadł w udziale Chełmszczyźnie, mojej duchowej ojczyźnie, gdzie Pan sądził mi nieść służbę już dziesięć lat.

Nowy władyka bialski prosto z cerkwi Chrystusa Zbawiciela jedzie do Bogojawleńskiego monasteru, do Jabłoczyńskiej Ikony Matki Bożej i św. Onufrego.

– Jak Chrystus Zbawiciel odszukał i założył na ramionach swoje zagubione jagnię, tak i ty, władyko, musisz odszukać i uratować rozproszone owce twego stada – wita go archimandryta Sergiusz. A z nim pozostali jabłoczyńscy bracia, uczniowie i nauczyciele jabłoczyńskich szkól, także wirowskie siostry.

Biskup bialski, wikariusz chełmski, będzie tymczasowo kierował całą chełmską diecezją. Władyką bieżeńców nazywają go od razu, bo zajmuje się nimi nieustannie. Gdy ich odwiedza, witają go „po chełmsku”, z chorągwiami, krzyżem, pieśniami. Władyce nie starcza czasu ani na jedzenie, ani na sen. A sytuacja w Rosji i Cerkwi zaczyna komplikować się coraz bardziej.

18 kwietnia 1917 roku biskupowi Serafinowi Ostroumowi zostaje powierzone tymczasowe zarządzanie orłowską i siewską diecezją. Wciąż jest władyką bieżeńców, od 18 stycznia już tylko biskupem orłowskim i siewskim.

Przejeżdża do Orła. Bierze udział w lokalnym soborze rosyjskiej Cerkwi (15/28 sierpnia 1917-7/20 września 1918). Musi dobrze go oceniać patriarcha Tichon, skoro w 1924 roku mianuje członkiem synodu, podnosi do godności arcybiskupa. Ale prześladowania nie omijają ani orłowskiej diecezji, ani orłowskiego władyki. Po czwartym aresztowaniu, w 1926 roku, już nie może służyć w swojej eparchii. Wśród odprowadzających na dworzec jest dwunastoletni prisłużnik, Wania Krestiankin, późniejszy znany starzec.

Kolejna diecezja, smoleńsko-dorohobuska, którą arcybiskup obejmuje w grudniu 1927 roku, jest kolejnym etapem jego drogi krzyżowej.

Chory, pozbawiony nie tylko soboru i kolejnych cerkwi, także dotychczasowego mieszkania, otrzymuje w zamian przechodni pokój o powierzchni 12 merów kwadratowych, który musi dzielić z dwiema osobami. Służy w niewielkiej Spaso-okopnej cerkiewce. Przy niej, 11 listopada 1936 roku, zostaje aresztowany. O co oskarża się go tym razem? O kierowanie kontrrewolucyjną grupą ludzi związanych z Cerkwią, wygłaszanie kontrrewolucyjnych kazań, prowadzenie antyradzieckiej agitacji. Wyrok? Pięć lat łagrów, tym razem w Kazachstanie.

Ale w listopadzie 1937 roku „pojawiają się nowe okoliczności w sprawie”. W sądzie dowiaduje się, że „wydawał polecenie mniszkom, by prowadziły agitację przeciwko kołchozom”, a przez kontakty z Polską i Niemcami uczestniczył w faszystowskiej organizacji. Władyka nie przyznaje się do tych oskarżeń. Kilka dni później trojka NKWD skazuje go na śmierć. 8 grudnia 1937 roku o godzinie osiemnastej zostaje rozstrzelany w katyńskim lesie. W 2001 roku synod rosyjskiej Cerkwi kanonizuje arcybiskupa Serafina, a dzień jego śmierci ustanawia dniem soboru Nowych Męczenników Katyńskich.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Ałła Matreńczyk

fot. ze zbiorów Aleksandra Sosny, z filmu Proijerej Nikołaj Ryżkow. Żizń i diejatielnost’

Odpowiedz