Home > Artykuł > Normalniejemy

Czas już najwyższy. Trzy miesiące siedzenia w domu, nic nierobienia i zadręczania się to zdecydowanie więcej niż normalny człowiek może znieść. Gdy piszę te słowa, ludzie nie muszą już zasłaniać się na ulicach, choć większość nadal to robi. Zdejmujcie więc kochani te minihidżaby, chyba że postanowiliście zostać muzułmanami. Ściągajcie je przede wszystkim dla zdrowia psychicznego – i swojego, i cudzego. Bo nie ma co ukrywać – a co dobitnie pokazują badania – że życie w strachu i ciągłym stresie po prostu nas zabija. Jak nie wierzycie, to pogrzebcie w Internecie, popytajcie psychologów, lekarzy, policjantów. Oczywiście, nie tylko o te maseczki chodzi. Tak po prawdzie, to są one najmniej ważne. A zacząłem ten felieton od nich, gdyż to właśnie one stały się ikoną dzisiejszych czasów. Ale są rzeczy ważniejsze. Choćby poczucie stabilności, posiadanie pracy, widoki na przyszłość. No bo jakżeż tak na dłuższą metę wyobrazić sobie życie, polegające na wsłuchiwaniu się w newsy – wzrasta nadal liczba zarażonych, czy może maleje? Jechać pociągiem, czy nie jechać? Iść już do kawiarni na kawę, czy może lepiej zaparzyć w domu swoją fusówę? Będzie nowy szczyt tej jesieni, czy nie będzie? Cały kwartał zadawania sobie takich pytań to doprawdy aż nadto. Tak po prostu żyć się nie da, bo zachorujemy na pewno, tyle, że nie od wirusa-świrusa, a od ciągłego stresu. Wychodźmy więc z naszych mysich nor i korzystajmy z tego, że możemy już bez żadnych ograniczeń chodzić do cerkwi, co – uważam – jest dla nas wielkim darem Bożym, gdyż w wielu zachodnich krajach czy choćby Kirgistanie świątynie nadal są zamknięte. No bo sami powiedzcie – czy można żyć bez cerkwi?! Skąd wtedy brać otuchę, błagodat’ oraz poczucie bezpieczeństwa i sensu? Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to niewykonalne. Zapraszam Was też na niedzielny obiadek do ulubionej restauracji, a w tygodniu na kawkę lub piwko do ulubionej kawiarni. A ponieważ czerwcowy długi weekend tuż tuż, to pomyślcie gdzie by tu wyjechać, żeby spędzić go ze zmienionym horyzontem. A potem zaraz wakacje. I jeśli tylko możecie, to jedźcie. Nawet gdy lubicie spędzać je w domu. Ba, wbrew tym nawykom właśnie! Dlaczego? Ano dla tego, że to dla nas wszystkich niezbędne. Bo wy odpoczniecie, a inni zarobią. A przecież niektórzy zarabiają tylko przez trzy- cztery ciepłe miesiące, czyli tylko przez kilkanaście tygodni. I już słyszę oburzone głosy: straciłem pracę, więc za co mam jechać? Rozumiem to dobrze, bo i sam mógłbym coś na ten temat powiedzieć. Ale to nie tak. Odpowiadam więc – właśnie dlatego! Bo jeśli dasz zarobić właścicielowi kawiarni, albo facetowi, który wypożycza kajak, albo właścicielowi agroturystyki, to powolutku gospodarka zacznie się rozkręcać, a to w konsekwencji doprowadzi do sytuacji, w której i Twoja praca powróci. Tak to działało zawsze, tak działa teraz i innej drogi po prostu nie ma. Bo gospodarka to system naczyń nierozłącznie ze sobą połączonych i albo działają razem, albo nie działa nic. Nie wierzycie, to sprawdźcie sobie choćby, jak wracał do normalności świat po wielkim kryzysie gospodarczym lat trzydziestych XX wieku. Nie panikujmy, bo nie ma powodu. Liczba zarażonych wirusem w naszym kraju to tylko 0,06% ogółu mieszkańców, a ofiar jest mniej niż w latach ubiegłych z powodu zwykłej grypy. Nie poddawajmy się więc beznadziei i nie siedźmy przed telewizorem całymi dniami. A wtedy i prąd zaoszczędzicie, i oczy, i będziecie zdrowsi. A psychicznie – to już na pewno. A przy okazji, co wydaje się szczególnie ważne, znajdziecie wtedy czas na przemyślenie oraz analizę bieżących wydarzeń. No bo gdy od rana do nocy śledzimy media oraz koncentrujemy się na przesyłaniu sobie (bardzo często) niesprawdzonych, z nieznanych źródeł newsów, tak intensywnie, że aż grzeją się nasze smartfony, to taką szansę sobie odbieramy. Zilustruję to jednym tylko przykładem. Do dobrze znanej mi dużej szkoły – uczęszcza tysiąc dzieci – wszystkie zdrowe. Dwa tysiące ich rodziców – też zdrowi. Podobnie jak setka nauczycieli. To daje razem 3100 zdrowych osób, a szkoła od trzech miesięcy zamknięta. Rodzi się pytanie – jak zdrowy może zarazić zdrowego?! Nie wiem, a jeśli Państwo wiecie, to dajcie mi znać.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Paweł Krysa

Odpowiedz