Home > Artykuł > Pamiętajmy o zamordowanych wsiach

Pamiętajmy o zamordowanych wsiach

Książkę Zamordowane wsie. Pacyfikacje w Bezirk Bialystok 1941-1944 najprościej zdefiniować jako zbiór reportaży. Otwiera ją krytyczne wprowadzenie, w którym autor (w książce nie podano autorstwa poszczególnych rozdziałów) przedstawia stan wiedzy o terrorze w omawianym regionie, przywołując ustalenia naukowców (m.in. Czesława Madajczyka) i stan pamięci o pacyfikacjach wsi. Zamyka zaś lista wsi spacyfikowanych w Bezirk Białystok w latach 1941-1944. Książka jest pełna interesujących zdjęć oraz map, które wzbogacają lekturę. Tytułowy Bezirk Bialystok, inaczej Okręg Białostocki, to jednostka administracyjna utworzona 22 lipca 1941 roku, po ataku III Rzeszy na ZSRR 22 czerwca 1941 roku, podporządkowana Prusom Wschodnim, do których miała być włączona po zakończeniu działań wojennych. W jej granicach znalazło się przedwojenne województwo białostockie (które tworzyły także powiaty grodzieński i wołkowyski, za to bez Suwalszczyzny i skrawków Ziemi Łomżyńskiej, z dodatkiem niedużych fragmentów województwa poleskiego). Na jego terenie Niemcy terroryzowali ludność cywilną, co nie było tylko odpowiedzią na walkę partyzantów. Pacyfikacjom wsi towarzyszyły przymusowe wysiedlenia (np. z rejonu Puszczy Białowieskiej) i inne formy okupacyjnego bezprawia. Dziś uznaje się, że we współczesnych granicach Polski spacyfikowano około ośmiuset wsi i zamordowano kilka tysięcy osób. Opisywane w książce wsie zlokalizowane są nie tylko na terenie Polski ale i Białorusi. Książka przedstawia zatem okrucieństwa typowe dla „skrwawionych ziem”, o których pisał Timothy Snyder. W szesnastu rozdziałach poznajemy krwawe dzieje kolejnych wsi, ale także losy ocalałych i formy upamiętniania ofiar niemieckich zbrodni. Niektóre opisy przywodzą na myśl wybitny film Elema Klimowa Idź i patrz (Иди и смотри) z 1985 roku. Zresztą książka ta dostarcza scenariuszy na co najmniej kilka filmów. Widać, jak brutalnym czasem była wojna, jak łatwo było paść ofiarą okrutnego mordu, a o wszystkim decydowała rasistowska pogarda i przypadek. Formy mordów były różne. Masowym rozstrzelaniom, postrzeganym zapewne przez sprawców jak ciężka praca do wykonania, towarzyszyły spalenia żywcem w budynkach gospodarczych. „Świadkowie wspominali, że krzyki płonących słychać było długo” (s. 180). Sadystycznej wyobraźni zbrodniarzy towarzyszyła codzienna, rutynowa praca okupacyjnego aparatu terroru. Krajobraz zastany przez ocalałych przypominał niejednokrotnie apokalipsę. „Ciała strawione przez ogień w chlewikach, składzikach i innych szopach, długo pozostawały niepochowane. W końcu złożono je do czterech mogił, tam gdzie spłonęły” (s. 178). „Krew płynęła między kamieniami podmurówki” (s. 182). Niektóre historie ocalenia są niezwykłe i łatwo zrozumieć, dlaczego bohaterzy reportaży mówią o cudach. Oszalała matka wróciła do grobu pogrzebanego dziecka i je odkopała. Okazało się, że żyło. „Tamto cudem ocalałe dziecko, już jako mężczyzna, przyjechało ze dwadzieścia lat temu do Anusina, by zobaczyć miejsce swojej śmierci i drugich narodzin” (s. 43). W innym przypadku niemiecki major (Emil Albert Henry Paul von Herbst) wylądował w wiosce i powstrzymał mord. Docenić trzeba to, że w tych opowieściach znalazło się także miejsce dla niemieckich sprawiedliwych. Wydanie tej książki jest przykładem nie tylko długiego cienia drugiej wojny światowej, ale także wysiłku pojednania. Książka ukazała się nakładem Fundacji im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, ale wsparcia finansowego udzieliło Diakonisches Werk der Evangelischen Kirche der Pfalz (Protestantische Landeskirche). To zasługa pastor Barbary Phieler, która aktywnie zaangażowała się w upamiętnianie zbrodni i pojednanie między narodami rozdzielonymi wojennym okrucieństwem.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Lech M. Nijakowski

Odpowiedz