Home > Sami o sobie > Pani Luby sposób na wyciszenie

Pani Luby sposób na wyciszenie

Wiele mieszkanek Białowieży pasjonuje się robótkami ręcznymi. Najczęściej robią na drutach, haftują… A na przykład 78-letnia Luba Buszko, mieszkająca przy zacisznej ulicy Meleszkowskiej, wyszywa obrazy na płótnie. Tym zajęciem para się już od blisko dwudziestu lat. – W 2002 roku przeszłam na emeryturę – tłumaczy pani Luba. – Pojawiło się więcej wolnego czasu. W lecie odwiedziła mnie żona mojego brata, mieszkającego w Niemczech. Przywiozła w prezencie wyszyty przez siebie obrazek na płótnie. Bardzo mi się spodobał. Postanowiłam spróbować, czy potrafię coś takiego wyszyć. Doświadczenia w tej sferze za wiele nie miałam. Jeszcze jako panna zajmowałam się wyszywaniem makatek do kuchni, a po wyjściu za mąż robiłam na drutach tylko skarpety i swetry. Pierwszy obrazek wyszedł nie najgorzej, syn i nieżyjący już mąż pochwalili efekt mojej pracy. Zachęciło mnie to do kontynuowania nowego zajęcia. Wyszyłam już około dwudziestu obrazów, o różnych wymiarach. Część sprezentowałam swojej siostrze z Hajnówki oraz przyjaciołom i znajomym z Białowieży. Pozostałe trzymam w domu. Byłam namawiana do zrobienia wystawy swych prac w naszym ośrodku kultury, ale w zrealizowaniu tego pomysłu przeszkodziła epidemia koronawirusa. Pani Luba zdradziła mi, że wyszywanie obrazów stało się jej sposobem na wyciszenie. – W trakcie pracy – mówi – skupiam się maksymalnie na zadaniu. Zapominam wówczas o swoich kłopotach i problemach. Uspokajam się. Można nawet powiedzieć, że wypoczywam. Wyszycie jednego obrazu zajmuje mi od jednego do trzech miesięcy – zależy to od jego wielkości. Dziennie zajęciu temu mogę poświęcić jedną lub dwie godziny. Niestety, oczy nie pozwalają na więcej. Najczęściej stosuję technikę gobelinową. Kanwę z nadrukiem i nici kupuję w sklepie w Hajnówce. Nie ma z tym żadnych problemów. Tematem moich obrazów są głównie krajobrazy i kwiaty. Ostatnio wyszyłam duży obraz, a właściwie ikonę z Jezusem Chrystusem. Otrzymałam już za nią sporo pochwał. Luba Buszko ukończyła hajnowską zawodówkę o kierunku gastronomicznym. Pracę rozpoczęła w białowieskiej GS-owskiej restauracji. Początkowo była bufetową, później kucharką, następnie przeszła do pracy jako woźna w Muzeum Przyrodniczo-Leśnym Białowieskiego Parku Narodowego. Ze względu na trudny dojazd do pracy, szczególnie w okresie zimowym, zdecydowała się na podjęcie pracy kucharki w pobliskim Domu Pomocy Społecznej „Rokitnik”. Przepracowała w nim trzynaście lat, aż do emerytury.

Piotr Bajko, fot. archiwum Andrzeja Buszko

Odpowiedz