Home > Artykuł > Jaczniańskiej Ikony Bogarodzicy

Jaczniańskiej Ikony Bogarodzicy

Cerkiew w Jacznie, na Sokólszczyźnie. Jedna z kobiet stoi z plikiem kartonowych ikonek z wizerunkiem Bogarodzicy. Ta sama ikona znajduje się w cerkwi, w kiocie po lewej stronie. Ta kobieta to pani Eugenia, która dziś przyjechała z Białegostoku, ale stąd pochodzi, w tym miejscu modlili się jej przodkowie. Jak babcia, która gdy tylko cerkiew była otwarta, modliła się, by jej córka, wywieziona na roboty do Niemiec, wróciła. Tak się stało, a babcia pani Eugenii powtarzała, że to Matier Bożyja ocaliła jej dziecko.

W niedzielę 26 lipca po raz pierwszy obchodzono święto ku czci Jaczniańskiej Ikony Matki Bożej. Poza parafianami, którzy od dawien dawna pod tą datą obchodzą święto wsi Jaczno, zgromadzili się także uczestnicy służonych codziennie przez pięć miesięcy i transmitowanych przez internet akatystach ku czci Bogarodzicy.

Proboszcz, o. Piotr Hanczaruk, inicjator i sumienny celebrans, przypominał, że zebrano się przede wszystkim, by podziękować Matce Bożej za to, że pomogła i nadal pomaga przechodzić przez pandemię, która ogarnęła świat.

Wiadomo, że Jaczniańska Ikona została napisana w XVII wieku w pobliskim Różanymstoku. Wśród ludności znany jest przekaz o tym, że cerkiew w Jacznie zbudowano w miejscu, które wskazała Bogarodzica. – Kiedy przewożono drewnianą cerkiew z podmokłego terenu na przygotowane fundamenty w miejscowości Grzebienie, woły ciągnące wozy z Ikoną zatrzymały się i za nic nie chciały ruszyć – Paweł Łazuk opowiada historię, przekazywaną przez najstarszych mieszkańców. – No to zaprzęgnięto konie i dalej nic. Zaczęło zmierzchać, postanowiono zaczekać do rana. W nocy małej dziewczynce ukazała się Matka Boża ze słowami: „To miejsce moje ulubione”. Cerkiew stanęła w wyznaczonym przez Nią miejscu. A na dowód, że drewniana cerkiew była przewożona, pan Piotr przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, że idąc na dzwonnicę, widział oznaczenia na belkach, co robi się wtedy, gdy jakiś budynek jest rozbierany, a potem składany.

Ikona typu Hodegitria została napisana na grubej desce i oprawiona w średniowieczną złoconą ramę. Znajdowała się w kiocie na lewym klirosie. Charakterystyczne było przedstawienie Chrystusa, który ma twarz dorosłej osoby, a nie dziecka, a także zielony, a nie niebieski kolor szat Bogarodzicy. W wydawnictwach cerkiewnych, ukazujących się w Grodnie i Wilnie, jest sporo opisów cudów związanych z ikoną. Bogarodzica posyłała pocieszenie przez lata. I tym, którzy żyli tu wcześniej, i tym, którzy jeszcze żyją i wspominają czas wojny i trudnych, choćby z powodu nachodzących band, lat powojennych.

Ale i inne kolejne smutne wydarzenia miały nadejść. 14 listopada 1986 roku, w dniu świętych Kosmy i Damiana, drewniana cerkiew spłonęła. Wraz z nią całe wyposażenie. Także Ikona Bogarodzicy.

– To było po południu – opowiada Zoja Białomyzy – doiłam najlepszą krowę, kiedy doszła wieść, że cerkiew się pali. Kiedy to mówi, w oczach pojawiają się łzy, milknie, by ruszyć z opowieścią dalej, bierze głęboki oddech. Wspomina swą rozpacz i szybką decyzję, że koniecznie, ale to koniecznie trzeba sprzedać tę najlepszą krowę, aby jak najszybciej powstała nowa ikona Matki Bożej. Tylko jak to zrobić? Pani Zoja z rodziną udała się do mnicha Gabriela, wtedy jeszcze archimandryty, który przez jakiś czas przyjeżdżał na służby do Jaczna, znał ikonę. Wystarał się o jej zdjęcia. I tak ikona jeszcze przed wybudowaniem nowej, murowanej, cerkwi wyszła spod ręki białostockiego artysty Mieczysława Brzozowskiego.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk, fot. autorka

Odpowiedz