Home > Artykuł > Kronika Michała Botryka

– W ostatnim czasie wzrosła liczba osób, które mają skłonność do wiary w teorie spiskowe – w 2014 roku było ich 37 proc. teraz jest 45 proc. Jednocześnie o połowę spadła liczba tych, którzy w te teorie nie wierzą. Według socjologów i politologów dzieje się tak z powodu koronawirusa i kryzysu związanego z pandemią, ale znaczenie ma również sytuacja polityczna w naszym kraju. Ponad połowa respondentów (55 proc.) ogólnie zgodziła się ze stwierdzeniem – lub uważa je za prawdopodobne – że koronawirus nie powstał naturalnie, lecz wyprodukowano go w laboratorium w Chinach. Z badań wynika, że aż 45 proc. Polaków wierzy, że do rozprzestrzeniania koronawirusa celowo przyczyniają się jakieś obce siły lub państwa. Tylko 42 proc. – zgodnie z wiedzą naukową – uznaje jego naturalne pochodzenie. Mocniejszym świadectwem wiary w teorie spiskowe jest akceptacja twierdzenia, że „dla zysków ukrywa się informację o tym, że kronawirusa powodują nowe technologie, jak choćby sieć telefonii komórkowej 5G”.

– Rozważania prof. Jana Widackiego po wyborach prezydenckich: „Dziś, mimo istnienia wolnych mediów, ponad 50 proc. Polaków jest w stanie uwierzyć, że „Unia Europejska to jakaś wyimaginowana wspólnota”, że polskość jest zagrożona, a opozycja chce obowiązkowej eutanazji i demoralizowania dzieci w przedszkolach; jest w stanie uwierzyć w zagrożenie niemieckie i rosyjskie równocześnie, w spisek żydowski dybiący na nasze miliardy, w zamach smoleński i setki innych bzdur. Bzdur podawanych w rządowych mediach i, niestety, nader często z ambon naszych kościołów. Łatwo sobie wyobrazić stan społecznej świadomości, gdy będzie to jedyny przekaz, bo wolnych, niezależnych mediów zabraknie. Chyba, że w zapale „repolonizacji mediów” naruszymy interes amerykańskiego kapitału i ambasador Mosbacher w tym przeszkodzi, ratując przy okazji niezależne media w Polsce. Oczywiście sympatie polityczne Polaków i ich wybory nie są tylko efektem doraźnego ogłupiania przez skuteczną machinę propagandową. Przyczyny są znacznie poważniejsze i głębsze. Ogromna rzesza ludzi bezpośrednio nie skorzystała na transformacji, nieraz doraźnie na niej straciła. Do tego dochodzą zaniedbania edukacji. (…) Popatrzmy na zawartość podręczników historii, na kanon lektur. Czy aby nie tam znajduje się pożywka dla nacjonalizmu, ksenofobii, braku tolerancji?”.

– Prof. Jan Czapiński o polaryzacji społeczeństwa: „W czyim interesie leży tak głęboka polaryzacja społeczeństwa? A rozbiory Polski w czyim interesie były? Magnateria widziała tylko swój interes, jako społeczeństwo byliśmy skłóceni i skończyło się katastrofą. Po wyborach prezydenckich nikt Polski oczywiście nie będzie rozbierał, ale będziemy się kisić w atmosferze wzajemnych animozji, pretensji, emocje nie od razu odparują. Po dwóch, trzech tygodniach te największe opadną, nie będzie drugiej Jugosławii, bo tam konflikt etniczny był podsycany przez polityków. Raczej też nie będziemy sobie wymierzać policzków na ulicy. Ale pozostanie nienawiść do sąsiada, który jest zwolennikiem innej opcji politycznej. Nadal będą ataki na tle homofobicznym, choć na mniejszą skalę niż w kampanii…”.

– Dwie krytyczne opinie o dziennikarzach i rynku medialnym. Prof. Andrzej Szahaj: „Kryterium prawdy i fałszu nie ma zastosowania tam, gdzie w grę wchodzi zysk. Dziś mi się wydaje, że za narodziny czasów postprawdy odpowiada wymieszanie wiadomości ważnych i nieważnych, swoisty miszmasz, z jakim mamy do czynienia w dzisiejszych mediach. (…) O sposobie kwalifikowania informacji jako godnych upowszechniania kiedyś decydowali ci, którzy na czymś się znali (fachowcy, eksperci) dziś decyduje rynek. Charakterystycznym przykładem tej zmiany mechanizmu jest dopuszczenie do rozpowszechniania utworów muzycznych, tekstów literackich czy filmów. Kiedyś np. trudno było nagrać płytę, bo o tym decydowali redaktorzy muzyczni poszczególnych wytwórni, którzy z reguły znali się na muzyce i odsiewali to, co dobre, od tego, co złe. Dziś każdy może wydać płytę, a o jej wartości decyduje sprzedawalność. W ten sposób zalewa nas fala grafomanii, idiotycznych filmów i fatalnych piosenek. Podobnie w mediach kompetentnych redaktorów coraz częściej zastępuje rynek, w przypadku wydań internetowych objawiający swoją moc przez mechanizm klikalności. W każdym przypadku coraz bardziej chodzi o sprzedaż i zysk, a nie o jakość w jakimkolwiek sensie. (…) Następuje powolny, ale stały proces spadku poziomu mediów, a zatem także spadku poziomu intelektualnego odbiorców, którzy są przez owe media kształtowani. Coraz głupsze treści medialne tworzą coraz głupszą publiczność, a ta domaga się coraz głupszych informacji. Nie fałszywych, ale właśnie głupszych”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Michał Bołtryk

Odpowiedz