Home > Artykuł > Co mógł zrobić metropolita Onufry

Co mógł zrobić metropolita Onufry

Przed nadaniem tomosu o autokefalii Prawosławnej Cerkwi Ukrainy (PCU), które miało miejsce 6 stycznia 2019 roku, patriarcha konstantynopolitański Bartłomiej zwołał 15 grudnia 2018 roku sobór zjednoczeniowy w celu wybrania zwierzchnika nowej struktury cerkiewnej. Fanar po 330 latach postanowił ponownie uniezależnić od siebie metropolię kijowską. Wszystkie struktury cerkiewne na Ukrainie zostały przez niego rozwiązane, a Ukraińska Prawosławna Cerkiew (UPC) rzekomo przestała istnieć.

Wszyscy schizmatyccy „hierarchowie”, a także biskupi UPC otrzymali zaproszenie od patriarchy Bartłomieja na sobór zjednoczeniowy, podczas którego planowano wybrać zwierzchnika. List z zaproszeniem dostał także metropolita Onufry (Berezowski). Zwierzchnik Fanaru ostrzegł w nim, że jeśli nie przybędzie na sobór, Cerkiew konstantynopolitańska przestanie uznawać go za zwierzchnika UPC. Metropolita odesłał nieotwierany list do Turcji. Czy mógł postąpić inaczej? Z pewnością.

Hierarcha mógł zwołać synod w grudniu 2018 roku i oświadczyć, że Fanar ma rację, czyli UPC przestała istnieć, a biskupi muszą udać się razem ze schizmatykami na sobór, aby utworzyć nową jedną lokalną Cerkiew. Taka decyzja mogłaby być w pełni uzasadniona politycznie, gdyż liczba hierarchów UPC była dwukrotnie większa niż liczba „hierarchów” Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi Kijowskiego Patriarchatu (UPC KP) i Ukraińskiej Autokefalicznej Prawosławnej Cerkwi (UAPC), a metropolita Onufry miałby w wyborach zagwarantowane zwycięstwo.

W przypadku takiego scenariusza ówczesna władza w osobie Petra Poroszenki od razu zmieniłaby retorykę zarówno w odniesieniu do metropolity, jak i całej hierarchii UPC, którzy natychmiast zmieniliby się ze „zdrajców” w bohaterów. Nie byłoby przesłuchań ze strony Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, żadnych spraw karnych, prześladowań ze strony aktywistów ani nękania w mediach. W zamian byłyby panegiryki, gloryfikacje i pełne poparcie ze strony władz, czyli same solidne korzyści. Nie ma wątpliwości, że na miejscu metropolity Onufrego tak postąpiłby zarówno patriarcha Bartłomiej, jak i każdy z biskupów obecnej PCU i UPC KP.

Jednak zwierzchnik UPC wybrał inną drogę. Dlaczego? Przecież uczestnictwo w „autokefalicznym” projekcie Cerkwi konstantynopolitańskiej uwolniłoby go od wszelkich wątpliwości i zobowiązań co do legitymizacji tego, co się dzieje. Co więcej, celowość polityczna nie tylko sugerowała, ale dosłownie krzyczała – podporządkuj się i rób, co ci kazano. Czy „uzdrowienie schizmy” nie jest szlachetnym celem? Przecież twierdzenia, że schizmatycy muszą przynieść pokajanije, aby powrócić do Cerkwi, były bezlitośnie krytykowane nie tylko przez samych schizmatyków i świeckie społeczeństwo, ale także ignorowane nawet przez Cerkiew konstantynopolitańską.

Można sobie wyobrazić, co działoby się dalej w tej alternatywnej cerkiewnej historii na Ukrainie. Po pochlebstwach ze strony władz i mediów nastąpiłby kolejny okres. Mechaniczne zjednoczenie ze schizmatykami spowodowałoby oburzenie i gniew wśród wiernych UPC. Jednak główny problem takiego „homunkulusa” (według poglądów średniowiecznych, tak określano człowieczka, który miał być sztucznie stworzony przez alechemików) w ogóle nie leżałby w nich.

Nawet metropolita Włodzimierz (Sabodan), komentując w 2005 roku możliwość formalistycznego zjednoczenia Cerkwi ze schizmatykami, porównał to do próby zmieszania oleju i wody: „O jakim zjednoczeniu możemy mówić? Niemożliwe jest uzyskanie jednorodnej substancji z oleju i wody”. W każdym razie wszelkie mechaniczne zjednoczenie kanonicznej Cerkwi ze schizmatykami byłoby skazane na porażkę.

Przypomnijmy, że gdy tylko Petro Poroszenko stracił władzę, Filaret (Denysenko) natychmiast dokonał podziału w PCU. Nie ma wątpliwości, że zrobiłby to samo, gdyby powstała wspólna struktura cerkiewna z UPC i nie otrzymałby na soborze zjednoczeniowym upragnionej władzy. Hierarchowie i duchowni z kanonicznej Cerkwi nadal byliby uznawani za „promoskiewskich” i niewystarczająco patriotycznych. Na Ukrainie nastąpiłby globalny podział prawosławia i byłoby niezwykle trudno zrozumieć, kto zachował czystość wiary w tej strukturze, a kto nie.

Wszystkie przypuszczenia i przemyślenia na temat logiki zdarzeń to zadanie dla analityków. Jest oczywiste, że metropolita Onufry, podejmując decyzje w najtrudniejszych dla Cerkwi dniach „tomosowych” prób, w ogóle o tym nie myślał. Hierarcha rozważał i działał tak, jak powinien postępować mnich i zwierzchnik Cerkwi, kierując się nie względami korzyści i wygody, ale wyłącznie słowami Chrystusa: Szukajcie zaś najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego (Mt 6,33).

Przypomnijmy słowa metropolity: – Cała historia przesycona jest tym, że wśród nas są ludzie, którzy uważają się za mądrych, godnych, ale próbują mierzyć wodę za pomocą miarki, powietrze za pomocą wiadra, to znaczy mylą pojęcia i zapominają, ze ich pomiary są ziemskimi miarami, którymi nie można zmierzyć tego co duchowe, niebiańskie, Boskie.

Trzeba przyznać, że takich „mędrców” jest sporo wśród kapłanów, nie tylko w środowisku schizmatyków. Natomiast metropolita Onufry jest osobą, która mierzy ziemskie wydarzenia wyłącznie miarami niebiańskimi. Nie siada z przeciwnikami Cerkwi przy wirtualnej szachownicy i nie bierze udziału w arcymistrzowskich grach, łapiąc przeciwników na błędach i kalkulując własne ruchy. Jest świadomy, że jest zwierzchnikiem Cerkwi i dlatego musi myśleć i działać w taki sposób, aby realizować wolę Bożą.

Metropolita dodał: – Nie mamy pretensji do tych polityków, którzy twierdzą, że Cerkiew rzekomo trzeba przebudować, ale mówimy im, że Chrystus założył Cerkiew i Chrystus kieruje Cerkwią. Chrystus jest Bogiem i jest doskonały, a to, co stworzył Bóg, nie wymaga poprawek. Dlatego uważamy, że Cerkiew nie powinna ulegać ludzkim słabościom, a także dostosowywać się do grzesznego człowieka. To grzeszna osoba musi dostosować się do Cerkwi. To jest prawidłowa droga i tylko wtedy Cerkiew będzie przynosiła korzyść. Jeśli Cerkiew będzie służyła ludzkim zachciankom, to nie będzie to Cerkiew, a jedynie instytucja, nazywająca się „cerkwią”, lecz nie służąca zbawieniu ludzkich dusz.

Zwierzchnik UPC podkreśla, że każdy duchowny powinien być żywym wzorem dla wszystkich. Wygłaszane słowa muszą iść w parze z czynami. Od kapłanów wymaga się, aby własnym życiem dawali dobry przykład innym. Nie może być tak, że mówią jedno, a robią drugie. Słowo duszpasterza ma ogromną moc tylko wtedy, gdy jest realizowane przez niego w praktyce w jego osobistym życiu. Działanie kapłana bez dbania o swój wewnętrzny duchowy stan, bez należytej modlitwy, pokory, skromności nie będzie miało żadnego znaczenia – naucza metropolita Onufry.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Na podstawie spzh.news

tłum. Andrzej Charyło

fot. news.church.ua

Odpowiedz