Home > Artykuł > Dobrze zapisał się w pamięci

Dobrze zapisał się w pamięci

12 września zmarł Włodzimierz Godun. Ekonomista, dyplomata, a przede wszystkim człowiek świadomy swojej wartości, nie ukrywający swego pochodzenia. Czuł się członkiem wielkiej wschodniosłowiańskiej wspólnoty. „Dzień dobry! Nazywam się Włodzimierz Godun. Jestem prawosławny, jestem z Białostocczyzny” – nieraz zdarzało się mu przedstawiać. Żył zawsze z werwą.

Urodził się w 1935 roku we wsi Czarna Średnia w powiecie siemiatyckim, w rodzinie chłopskiej. Na ziemi ciężko doświadczonej i w czasie wojny, i w powojennej zawieruchy. Tu wychowywał się w kręgu tradycyjnych wartości, w cieniu cerkwi parafialnej w Czarnej Cerkiewnej.

Przeszedł trudną drogę od wiejskiej szkoły podstawowej, przez technikum w Bielsku Podlaskim, aż do studiów w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Czas nauki to też czas osobistego rozwoju, wielu lektur, zwłaszcza klasyków literatury rosyjskiej i polskiej. To też czas aktywności jako członek Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego.

Zjeździł „pół świata”. Pracował między innymi w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, w ministerstwach handlu zagranicznego i gospodarki. Jako attache handlowy był na placówkach w Moskwie, Pradze, Mińsku. Tak jak w dzieciństwie chodził do cerkwi, tak drogę do niej znalazł i w Warszawie. Pięknym głosem wspierał chór cerkwi św. Jana Klimaka na Woli.

Co roku, na wiosnę, przyjeżdżał do rodzinnego domu. Tu uprawiał ogród, cieszył się ze spotkań ze znajomymi, chodził do cerkwi. Pieczołowicie dokumentował życie rodzinne i parafialne. Napisał kronikę rodziny Godunów, rzecz ciekawą nie tylko dla jednej rodziny, bo to żywe świadectwo dawnego życia na ziemi siemiatyckiej.

Życie zatoczyło krąg. Uległ wypadkowi samochodowemu, wracając do rodzinnego domu z sąsiedniej wsi. Po pobycie w szpitalu zmarł. By pożegnać parafianina, do domu pogrzebowego w Siemiatyczach przyjechał z Czarnej Cerkiewnej o. Mikołaj Owsieniuk. Pogrzeb odbył się w dolnej, rozpisanej freskami Jerzego Nowosielskiego, cerkwi św. Jana Klimaka. Nabożeństwo zakończyło się specjalnym wykonaniem Otcze nasz – Bogdan Kuźmiuk śpiewał solo na tle murmurando chóru. Znane słowa modlitwy i pełne emocji wykonanie przeniosło nas w sacrum – głęboka cisza, refleksja, że z każdą śmiercią przyjaciela coś w nas umiera.

Wzruszające było pożegnanie z nim kochanego wnuka Jasia, syna córki Ani, który sypiąc na trumnę ziemię z ogrodów dziadków powiedział: – Kochany dziadku, niech ta ziemia cię otuli. Żegnali go prawosławni, katolicy, protestanci, przyjaciele z Gdańska, Białegostoku, parafii w Czarnej Cerkiewnej. Zapisał się w pamięci wielu. Na zawsze.

Wiecznaja pamiat’.

Antoni Balejko

Odpowiedz