Home > Artykuł > Gdzież jest bóg tak wielki jak Bóg nasz? Ty jesteś Bogiem, który czyni cuda

Gdzież jest bóg tak wielki jak Bóg nasz? Ty jesteś Bogiem, który czyni cuda

Homilia wygłoszona na Liturgii podczas małego poświęcenia cerkwi Hagia Sofia w Warszawie 20 września

Umiłowani w Chrystusie Ojcowie, Bracia i Siostry!

Wydaje mi się, że chyba nie ma tekstu, który by lepiej pasował do dzisiejszej uroczystości niż Wielki Prokimen naszej Cerkwi. Wielkość Boga przejawia się bowiem w Jego niezbadanych wyrokach. Wydają się one na pierwszy rzut oka niezrozumiałe, czasami trudne do zaakceptowania, ale ostatecznie zawsze ukazują wielką Mądrość Boga. W przeciwieństwie do różnych planów i strategii, kreowanych przez ludzkie umysły i rozumy, Boży plan jest zawsze doskonały, spełniony, a co najważniejsze, pełen miłości do świata i człowieka.

Od strony liturgicznej Cerkiew prawosławna rozpoczyna dzisiaj wigilię święta Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy. Przygotowuje nas także do święta Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Jest to bowiem Niedziela przed Podwyższeniem, mająca swoje odrębne czytanie ewangeliczne, ukazujące starotestamentowy praobraz ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa.

Dzisiaj obchodzimy także cotygodniowy Dzień Pański – dzień św. Niedzieli – Małą Paschę. Ale to nie wszystko, bowiem Cerkiew zebrała nas również na pontyfikalnej Liturgii w tej nowej świątyni, poświęconej Mądrości Bożej, która to Mądrość łączy wszystkie te wydarzenia w całość.

W takie dni jak dziś chce się śpiewać: „Ty jesteś Bogiem, który czyni cuda!”. I rzeczywiście, żeby się o tym przekonać, wystarczy, że spojrzymy na jutrzejsze święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny. I oto pierwsze pytanie, które się spontanicznie nasuwa w tym kontekście: dlaczego Matka Boża musiała się narodzić z bezpłodnych rodziców, skądinąd niezwykle bogobojnych, pogodzonych już z trudną do przyjęcia w tamtych czasach Wolą Bożą, że byli bezdzietni? A skoro byli bogobojni, dlaczego musieli znosić bezlitosną pogardę innych ludzi z powodu swojej bezdzietności, na którą nie mieli przecież żadnego wpływu? Ich ból i późniejszą ulgę wyrazi najpełniej tekst jutrzejszego kondakionu: „Joachim i Anna wyzwolili się z hańby bezdzietności, a Adam i Ewa ze zniszczenia śmierci, Przeczysta, w świętym zrodzeniu Twoim”.

A więc dlaczego narodziny Marii Panny musiały spotkać się z problemem bezpłodności Jej rodziców i ich cierpienia? Wielki dogmatyk naszej Cerkwi, św. Jan Damasceński, udziela na to pytanie krótkiej i wydawałoby się lakonicznej odpowiedzi: „Bo tak było trzeba!”. Nieco dalej jednak wyjaśnia, że potrzebny był właśnie taki cud, który później pomoże wszystkim nam zrozumieć cuda znacznie większe. Z drugiej strony był też inny, bardziej wzniosły powód. Zwyciężona przez łaskę natura zamarła w strachu i nie miała odwagi uczynić pierwszego kroku, wyprzedzając tę łaskę. Kiedy miała się bowiem narodzić Bogarodzica – Dziewica od Pramatki Anny, natura nie odważyła się wydać owocu, zanim nie zstąpiła na nią łaska. Pozostawała bezpłodna w oczekiwaniu na to, kiedy łaska wyda z niej owoc, którym stała się Maria Panna.

Łaska Boża nie tylko położyła kres cierpieniu Joachima i Anny, ale spowodowała, że całe stworzenie jest im wdzięczne, że za ich pośrednictwem będzie mógł narodzić się od ich świętej córki, Dziewicy Marii, Zbawiciel świata. Anna urodziła, będąc bezpłodną, Maria narodzi, nie tracąc dziewictwa. Mniejszy cud zrodzi cud znacznie większy. Bo łaska pokonuje porządek natury – jak śpiewamy w Cerkwi. Dlatego rzeczywiście wszystko wyjaśnia ta krótka odpowiedź św. Jana z Damaszku: „Bo tak było trzeba!”. Cierpienie zatem ustąpiło miejsca radości, będącej radością całego świata. O tym mówi też jutrzejszy troparion święta.

„Gdzież jest bóg tak wielki jak Bóg nasz?”. Wielkość Boża nieraz przejawia się także w ludzkiej słabości, czy też zawiłej historii świata. Stoimy w nowo wybudowanej cerkwi, która swoim zamysłem, architekturą, wystrojem i przeznaczeniem nawiązuje do Hagii Sophii w Konstantynopolu. Ta ostatnia zaś stanowi wzór świątyni doskonałej, która stała się także symbolem Kościoła bizantyńskiego. Dzięki tej świątyni – Świątyni Mądrości Bożej, Konstantynopol jako patriarchat posługuje się do dzisiaj honorową nazwą „Wielkiego Kościoła Chrystusowego”. W niej to bowiem odbywały się nie tylko najważniejsze uroczystości kościelne, lecz również koronacje cesarzy. Jest ona zatem nie tylko świątynią w sensie sakralnym. To także odrębna mentalność liturgiczna, znana szerzej jako „Typikon Wielkiego Kościoła Chrystusowego”, który charakteryzował się niezwykle bogatym ceremoniałem cerkiewnym, składającym się na nieprzerwaną tradycję wielu pokoleń. Łączył on w sobie elementy wszystkich tradycji liturgicznych. W Hagii Sophii wszystko miało odpowiedni czas trwania, każda czynność liturgiczna opierała się na głębokiej symbolice. Główni celebransi tego przybytku zawsze dodawali do nazw swoich funkcji przymiotnik „wielki”, co wskazywało, że mają szczególny i unikalny honor być członkami kleru Hagii Sofii. Ten honor sankcjonowało także bizantyńskie prawo cywilne. To była najwyższa elita Bizancjum. Tym właśnie była i nadal pozostaje konstantynopolitańska Hagia Sophia.

W Konstantynopolu starano się dedykować najważniejsze świątynie nawet nie poszczególnym świętym, lecz właśnie samemu Bogu w Chrystusie. I to z tego powodu, zaraz obok Hagii Sofii, wybudowano także cerkiew Bożego Pokoju, którą nieraz błędnie odczytuje się jako cerkiew św. Ireny. W obu tych świątyniach, poświęconych Jezusowi Chrystusowi jako Mądrości i Pokojowi, poza nabożeństwami i uroczystościami państwowymi, obradowały także sobory powszechne, które zwoływano w Konstantynopolu. Można zatem rzec, że konstantynopolitańska Hagia Sofia stała się prototypem i paradygmatem wszystkich świątyń katedralnych na świecie, nawet jeśli powstawały one w oparciu o odmiennie bryły architektoniczne. Ten paradygmat tkwił bowiem nie tyle w architekturze, co w samym duchu Hagii Sofii.

I ten oto wielki skarb chrześcijaństwa, skarb historii i kultury Bizancjum, kolebka współczesnej Europy, przeżywa swoje mroczne chwile. Napawają one nas olbrzymim smutkiem i goryczą. Uderzono bowiem nie w ściany zabytkowej cerkwi, a w serce chrześcijaństwa. W lipcu 2020 roku świątynia została ponownie zamieniona w meczet. Nawet jeśli przysłoniono teraz freski i znajdujące się w niej symbole chrześcijaństwa, nikt i nigdy nie uciszy głosu świętych, którzy sprawowali tam Liturgię. Możemy być pewni jednego. Jeszcze wyjdą i dokończą niegdyś przerwaną Liturgię, o której głosi legenda związana z zajęciem Konstantynopola i Hagii Sofii.

Można byłoby zatem znów przekornie zapytać: gdzie jest ta Mądrość Boża, skoro wyrządzono nam, chrześcijanom, tak dużą krzywdę? Czyżby słabość ludzka zwyciężyła z Mądrością Boga? Na pewno tak nie jest!

Słabość ludzka osadzona jest bowiem w czasie i przestrzeni. Działa tylko tu i teraz, nawet jeśli nas rani i przynosi ból. Mądrość zaś Boża działa poza czasem, a mając na celu końcowe dobro, dopuszcza także i to, co wydaje się przejściowym złem. W ten oto sposób my, chrześcijanie, powinniśmy postrzegać wszystko, z czym przychodzi nam się zetknąć w historii świata i naszym życiu.

Na temat Mądrości Bożej możemy wiele dowiedzieć się, wgłębiając się w meandry filozofii i akademickiej teologii.

My, prawosławni chrześcijanie, musimy jednak wiedzieć, że Mądrość Boża nie jest czymś oderwanym od Boga. Nie jest Ona też czwartą, niezależną hipostazą Świętej Trójcy – jak chcieli niektórzy myśliciele. To oczywiście nie czas i nie miejsce, abyśmy stawali do dyskusji z przedstawicielami nauki o Mądrości, zwanej sofiologią. Wystarczy jednak, że wysłuchamy głosu Świętych Ojców naszej Cerkwi, którzy integralnie nauczają, że Mądrość Boża wiąże się z Synem i Słowem Bożym (Logosem), a więc Jezusem Chrystusem.

Ale jak to zrozumieć? Skoro wydawałoby się, tak po ludzku, że Chrystus przegrał tutaj na ziemi, został bowiem ukrzyżowany i zabity. Jeśli tak myślimy, to podążamy właśnie za mądrością tego świata, a nie Mądrością Bożą. Ap. Paweł w liście do Koryntian przecież pisał: Gdzież tu mądry? Gdzież uczony w Piśmie? Gdzież badacz tego wieku? Czyż nie uczynił Bóg głupotą mądrości tego świata? Skoro bowiem wedle Bożej mądrości świat nie poznał Boga przez mądrość, upodobał sobie Bóg przez głupstwo zwiastowania zbawić tych, którzy uwierzyli. Podczas, gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego – dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo. Natomiast dla powołanych, i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest Bożą mocą i Bożą mądrością (1 Kor 1,20-24).

Aby zrozumieć jeszcze lepiej znaczenie Mądrości Bożej, przypomnijmy polemikę św. Atanazego Wielkiego z herezjarchą Ariuszem, który to Ariusz uważał, że Chrystus jest zwykłym „stworzeniem” i kwestionował Jego Bóstwo i współistotność z Ojcem. Ariusz długo zastanawiał się nad tekstem z Ewangelii o wzrastaniu Jezusa w mądrości, w latach oraz łasce u Boga i u ludzi (zob. Łk 2,52). Św. Atanazy Wielki odpowiedział wtedy Ariuszowi: „Nie istnieje żadne wzrastanie w Logosie, ani też samo ciało, które przyjął Chrystus nie było Mądrością, lecz stało się ono dopiero przemienionym ciałem Mądrości. Dlatego nie mówi się, że udoskonaliła się Mądrość, bo Mądrość jest zawsze Mądrością, ale jedynie, że ciało wzrastało ku Mądrości”. Ludzie zatem również mogą stać się naczyniem dla tej Mądrości, pod warunkiem, że wypełniają Przykazania Boże, w których przebywa Jezus Chrystus. Innymi słowy, chcesz poznawać Mądrość Bożą, wypełniaj to, co przykazał Bóg.

Powyższe refleksje pozwalają nam stwierdzić, że kalendarz liturgiczny pozwala na obchodzenie święta patronalnego dla świątyń pod wezwaniem Mądrości Bożej zarówno w dzień Narodzin Przenajświętszej Bogarodzicy, jak i w święto Przepołowienia Pięćdziesiątnicy. Ci, którzy wybierają pierwszą datę, świętują narodziny Tej, z której narodzi się Chrystus – odwieczna Mądrość Boża. Ci zaś, którzy świętują Przepołowienie, koncentrują się na wydarzeniach od Chrztu Pańskiego do Przemienienia. I jedni, i drudzy wysławiają Mądrość Bożą objawioną w Jezusie Chrystusie.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. Andrzej Charyło, Anna Radziukiewicz

Odpowiedz