Jarosław Dobrzański w tekście „Wojna o Białoruś” (Przegląd, nr 37): „Temat zawirowań politycznych na Białorusi nie schodzi z pierwszych stron gazet i czołówek wiadomości telewizyjnych. Ale w tym szumie medialnym więcej jest banałów, frazesów, dezinformacji i mitologii politycznej niż rzetelnej prezentacji faktów, nie mówiąc już o ich analizie. Zaściankowe polskie media i „politycy” znają tylko jedno „wyjaśnienie” o uniwersalnym zastosowaniu. Niepokoje u wschodniego sąsiada kojarzą im się z karnawałem Solidarności – lato białoruskie miałoby być przebudzeniem społeczeństwa od ćwierć wieku ciemiężonego przez narzuconą i wrogą mu władzę. „Jest nieoczekiwanie wiele podobieństw między obecną sytuacją na Białorusi a wydarzeniami w Polsce w 1980 roku”, ocenił ambasador Polski przy Unii Europejskiej Andrzej Sadoś w artykule „Białoruś – lekcje polskiej Solidarności”. To błędne rozumowanie, które w Polsce uchodzi za polityczny aksjomat i podstawę legitymizacji posolidarnościowego reżimu”.
Adam Wielomski w Myśli Polskiej z 13-20 września 2020 roku: „Dość często słyszę, że nie powinno się wspierać Aleksandra Łukaszenki, gdyż dzięki transformacji w Polsce zarabia się więcej i żyje się lepiej niż na Białorusi. To oczywiście prawda. Jednakże ci, którzy w ten sposób argumentują, zwykle nie pamiętają – zapewne z racji młodego wieku – lat dziewięćdziesiątych w Polsce, w czasie których wszystko rozkradziono lub wyprzedano za kawałek rzeczywistej wartości („prywatyzacja” i „zagraniczni inwestorzy”), PKB zleciał, o ile mnie pamięć nie myli, o 40 procent, ludzie masowo tracili pracę i żyli na poziomie żebraków. (…) W sumie upadek gospodarczy trwał w Polsce około dziesięciu lat, dopóki „zagraniczni inwestorzy” i drobni polscy przedsiębiorcy nie doprowadzili gospodarki do jako takiego poziomu, przy czym – w wyniku tych przemian – własność duża, banki i media nie są już w naszych rękach. Po obaleniu Łukaszenki na Białorusi nie nastanie epoka „Polska w 2020 roku”, lecz „Polska w 1990 roku”.
Białoruska pisarka i laureatka nagrody Nobla Swietłana Aleksiejewicz udzieliła wywiadu opozycyjnej rosyjskiej Telewizji Dożdż. Jej zdaniem mieszkający na Białorusi katolicy „mają potencjał do zbrojnego ataku na prawosławnych”. Rozmowa miała miejsce 9 czerwca w programie „Priamaja linija”. W jej trakcie poruszono m.in. kwestię wojny w Donbasie. To właśnie podczas omawiania tego tematu Aleksiejewicz zaprezentowała swoje „przemyślenia”. – Wojna, którą zaczęła Rosja w Donbasie obciąża sumienie Rosji. Taką wojnę można zacząć i na Białorusi. Dajcie tu [na Białorusi – przyp.] czołgi, dajcie broń i katolicy będą zabijać prawosławnych czy kogo tam jeszcze. Człowiek jest dostatecznie niedoskonałą istotą i istotą bardzo polityczną – powiedziała. Dodała, że „ludziom można włożyć do głowy wszystko co chcecie”. Słowa Aleksijewicz odbiły się szerokim echem na Białorusi. Odniósł się do nich arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, rzymskokatolicki metropolita miński i mohylewski. – Z całą pewnością chcę podkreślić, że nawet nie można tego sobie wyobrazić na Białorusi, gdzie historycznie kształtują się dobre międzyreligijne i międzyetniczne relacje, które są naszym narodowym skarbem i dobrym przykładem dla całego świata. Dodał, że ma nadzieję, iż słowa noblistki „nie zostaną uznane za wezwanie do międzywyznaniowej konfrontacji”. Jak podaje portal kresy.pl, nie jest to pierwsza tego typu wypowiedź Białorusinki, w której „pozwala sobie na niczym nieusprawiedliwione, uogólnione opinie na temat całych grup społecznych”. Przykład stanowią ubiegłoroczne oskarżenia noblistki dotyczące Polaków i ich „morderczych skłonności wobec Żydów”. – Jeden z moich znajomych polskich dziennikarzy napisał, co Polacy robili z Żydami. Polacy najgorzej ze wszystkich traktowali Żydów. Księża wprost na kazaniach mówili – zabij Żyda – powiedziała w czasie wizyty w USA.
„Dzisiaj, wracając do Mińska na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej, nie zostałem wpuszczony na teren kraju. Nie podano żadnej argumentacji dlaczego, mimo że jestem obywatelem Białorusi” – powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita miński i mohylewski i przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich na Białorusi. Wikariusz generalny archidiecezji mińsko-mohylewskiej, biskup Juryj Kasabucki oficjalnie poinformował, że 31 sierpnia straż graniczna Republiki Białorusi odmówiła wjazdu metropolicie mińskiemu i mohylewskiemu. W oczekiwaniu na powrót, arcybiskup Kondrusiewicz zatrzymał się w Bielsku Podlaskim, gdzie spotkał się z burmistrzem Jarosławem Borowskim, a 15 września przewodniczył nabożeństwu w kościele w Orli w powiecie bielskim, w czasie którego wygłosił kazanie po białorusku.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)