Dwie proste, ale starannie wykonane trumny-skrzynki spoczęły 8 października na cmentarzu prawosławnym w Nowym Dworze, w powiecie sokólskim. W nich kości ponad stu osób, 94 pełne szkielety, pierwszych jego mieszkańców, sprzed kilkuset lat. Odprowadzili je proboszcz o. Józef Sitkiewicz z prawosławnymi duchownymi z okolicy, ksiądz rzymskokatolicki, strażacka kompania honorowa, przedstawiciele lokalnych władz, grupa mieszkańców i – archeolodzy. Bez nich nie doszłoby do tej uroczystości.
W lipcu gmina rozpoczęła prace na drodze, która od ulicy Grodzieńskiej, mijając od południa plac cerkiewny ze świątynią i plebanię, biegła z pół kilometra na cmentarz prawosławny. Miano ją poszerzyć i wylać asfalt.
Kiedy robotnicy natknęli się na pierwsze kości, właściwie nie było zdziwienia. Tutejsi nie bez przyczyny nazywali miejsce przy drodze Popową Jamą. I wcześniej znajdowano tam kości, wystarczyło nieco pogrzebać. Obecny cmentarz parafialny metrykę ma dziewiętnastowieczną, był – jak wynika z wizytacji dziekańskiej w 1804 roku – już wówczas wytyczony, ale wciąż nie wyświęcony. Gdzieś musiał leżeć stary. Najpewniej przy cerkwi.
Pierwszej cerkwi. Najstarsza o niej wzmianka pochodzi z wizytacji, gdzie opisując archiwum parafialne podano, że pierwszy przywilej na fundusz cerkwi nowodworskiej dany jest od JOJM ks. Jana kniazia litewskiego, biskupa wileńskiego, roku 1530 dnia 12 Augusta. W dokumentach z XVI wieku nie brakuje kolejnych wzmianek. W mieście (bo Nowy Dwór był miastem aż do lat trzydziestych XX stulecia) wytyczono ulicę Ruską (z Rynku do cerkwi po prawej stronie), stał tam Kościół Ruski i plac popowski. Wizytacja z 1737 roku cerkiew unicką już opisuje jako budynek niewielki, drewniany, bardzo stary, z uszkodzonym dachem, a przycerkiewny cmentarz jako nieogrodzony. Zalecenia powizytacyjne nakazywały grodzenie i pilny remont.
Nie był chyba solidny, skoro kilkadziesiąt lat później, w 1849 roku, stała już nowa świątynia, także drewniana, wzniesiona ze środków państwowych. Stanęła w innym miejscu, po drugiej stronie prowadzącej na cmentarz drogi. W 1865 roku poddano ją gruntownemu remontowi. Wiemy, jak wyglądała, gdyż zachowała się jej fotografia na niemieckiej pocztówce z lat I wojny światowej.
W 1924 roku do katolickiej kurii wileńskiej raportowano: Kościół i zabudowania pounickie znajdują się w Nowym Dworze przy ulicy Grodzieńskiej. Na placu pounickim ilości 1,5 ha w Nowym Dworze mieści się były kościół pounicki w stanie rychłego już zawalenia się, co grozi publicznemu bezpieczeństwu, gdyż jest bez dachu, sufitu, belek, okien, drzwi i ma ściany mocno nadgniłe.
W 1925 roku raportowano, że w miasteczku Nowym Dworze jest pounicki kościół skasowanej przez Rząd Polski parafii prawosławnej, własność Rządu Polskiego. Wkrótce cerkiew rozebrano, prawosławni utracili także całą ziemię, ponad osiemdziesiąt hektarów.
W Nowym Dworze było ich ponad stu, w całej parafii blisko tysiąc.
Ponieważ w dawnym domu parafialnym umieszczono teraz szkołę podstawową, biskup grodzieński zgodził się, by nabożeństwa odprawiano w prywatnym, stojącym niedaleko dawnej cerkwi, domu Antoniego Makarewicza. Przyjeżdżali duchowni z Jaczna. W 1939 roku tymczasową cerkiew urządzono w dawnej plebanii. Modlono się tam do 1954 roku. Już w 1948 postanowiono zbudować, w miejscu gdzie stała poprzednia, nową świątynię, tym razem murowaną. Stanęła, można powiedzieć, „czynem społecznym”, na koszt i dzięki wysiłkowi parafian. Było ich w latach okupacji niemieckiej tysiąc pięciuset, w 1946 mniej niż dziewięciuset, obecnie 180.
Dane te pochodzą z kroniki parafii w Nowym Dworze, założonej w 1982 r. przez o. Jana Jaroszuka, od wielu lat proboszcza w Michałowie, wykorzystującej jednak dokumenty i informacje przekazane przez najstarszych parafian. Zapisy z każdego roku kończą dane statystyczne. Ten sprzed dwóch lat nie różni się od innych na wschodnim pograniczu: śluby – 1, chrzty – 1, pogrzeby – 17.
O. Józef Sitkiewicz jest w Nowym Dworze proboszczem od trzydziestu siedmiu lat.
Cały ten, skrócony, historyczny wywód jest niezbędny, by zrozumieć rangę dokonanego na starym cmentarzu odkrycia.
Zawiadomiono o nim urząd konserwatorski, ten zwrócił się do archeologów z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. Pracami wykopaliskowymi kierował Hubert Lepionka.
Nieprzypadkowo. Od kilku lat jego ekipa penetruje małe, wiejskie, często zapomniane cmentarze i odnajduje rzeczy niezwykłe. Znalazła je także w Nowym Dworze.
Dorota Wysocka
fot. autorka i Hubert Lepionka