W piątek przed XXII niedzielą po Pięćdziesiątnicy, kiedy Cerkiew wspomina św. Wielkomęczennika Dymitra Sołuńskiego, słyszymy ewangeliczne opowiadanie o rozesłaniu 72 apostołów (Łk 10,1-15). Analogiczne opowiadanie, jakkolwiek o wysłaniu z misją tylko najbliższych uczniów, zamieszczają również św. św. Marek (Mk 6,7-13) i Mateusz (Mt 10,5-15). W ten oto sposób otrzymujemy bardzo ważną wskazówkę – jak mamy postąpić z fanatykami, ludźmi wyniosłymi i zadufanymi w sobie, zamkniętymi na nowości, przeświadczonymi, że to oni i tylko oni są nosicielami jedynej prawdy i kategorycznie, bez żadnej refleksji, odrzucającymi nas i nasze racje.
Przed udaniem się do Jerozolimy Chrystus kontynuuje misję w Galilei oraz w okolicach Tyru i Sydonu. Upłynął już pewien czas od wybrania z większego grona uczniów dwunastu apostołów. Teraz Jezus przygotowuje ich i wysyła po dwóch do pierwszej samodzielnej służby misyjnej. Uczniowie otrzymali wskazówki, przygotowujące ich do opartej na wierze służbie misyjnej, służbie Bożej. Mają pójść bez żadnego zabezpieczenia i wyposażenia – obowiązkowo parami, bo to zwyczajowo miało dostarczyć dodatkowej mocy ich świadectwu. Mają polegać na Bogu, że doprowadzi ich do ludzi zainteresowanych Jezusem. Jeśli takich znajdą, doświadczą tradycyjnej, wschodniej gościnności, a wszystkie ich niezbędne potrzeby, w sensie pożywienia i dachu nad głową, zostaną zaspokojone. Nie powinni biegać od domu do domu, raczej pozostać w tym, którego mieszkańcy uwierzyli w Jezusa, ponieważ wiara tych ludzi musi zostać ugruntowana, a dobrze przygotowana jedna rodzina w wiosce czy mieście może pomagać pozostałym dojść do wiary.
Pan nasz mówi: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów. (…) Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! (…) W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę (…) uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże. (…) Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie (…) Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu (Łk 10,2-12). Informację o tym, że gest strząśnięcia prochu z nóg ma stanowić świadectwo dla tych, którzy nie przyjęli ewangelistów, że pociągnie za sobą karę, zamieszczają św. Marek (Mk 6,7-13) i św. Łukasz (Łk 10,1-15). Natomiast św. Mateusz (Mt 10,14) pomija tę wzmiankę, mówiąc tylko o samym geście otrząsania stóp.
Nie higiena ale nieczystość rytualna
Co ma oznaczać gest otrząsania prochu z nóg? Dlaczego wspomniany gest ma stanowić świadectwo dla tych, którzy nie chcą słuchać Dobrej Nowiny? Biblijne pojęcie „proch” nie ma żadnego związku z prochem, broń Boże, strzeleckim. Oznaczało ono po pierwsze pył, kurz na piaszczystej drodze, po drugie coś marnego, nieistotnego, przemijającego, i po trzecie szczątki ciała zmarłego. Które z tych pojęć najbardziej odpowiada sytuacji opisanej w Ewangelii? Tu trzeba obowiązkowo wspomnieć, że u starożytnych Izraelitów był zwyczaj otrząsania stóp i szat po powrocie z jakiegoś pogańskiego terytorium. O tym samym pisał prorok Izajasz: Przebudź się, przebudź! Przyodziej moc twą, Syjonie! Oblecz się w szaty najokazalsze, o Święte Miasto, Jeruzalem! Bo już nie wejdzie nigdy do ciebie żaden nieobrzezany ani nieczysty. Otrząśnij się z prochu, powstań, o Branko Jerozolimska! Rozwiąż sobie więzy na szyi, pojmana Córo Syjonu! (Iz 52,1-2). Do miejsca świętego nie miał prawa wejść nikt skalany kontaktem z poganami i nieczysty rytualnie, bo w sensie higienicznym nogi, obuwie i szaty miały być idealnie czyste.
Gest ten miał zatem religijne znaczenie. Powstaje więc pytanie: dlaczego apostołowie mieli otrząsać proch z nóg po odwiedzeniu nie pogan, ale nieprzyjaznych Żydów?
Zgodnie z wyobrażeniem starotestamentowych Izraelitów, Bóg jest uosobieniem życia, światła, rozumu, zdrowia i mocy. Przeciwstawna Bogu nadnaturalna siła kojarzona była z destrukcją, ciemnością, rozkładem i prochem. Jeżeli „prochem” były też ludzkie szczątki, to zgodnie z żydowskim wyobrażeniem była to rzecz owładnięta śmiercią, czyli w skutkach szatańskiego pochodzenia, nieczysta, przeciwstawna Bogu dającemu Życie. Według pierwszych chrześcijan, włącznie z apostołami, ci, którzy nie przyjęli uczniów Chrystusowych, nie przyjęli też Mesjasza, tzn. prawdziwego Boga, który zstąpił na ziemię. Apostołowie strząsali więc ze swych stóp szatana, pod wpływem którego mieszkańcy danego domu lub miasteczka odmawiali przyjęcia Mesjasza w ich osobach. Podobnie jak Żydzi niegdyś oddzielali się od wszystkich, którzy czcili fałszywych bogów, tak teraz chrześcijańscy misjonarze wyrażają swój sprzeciw wobec upartej niechęci słuchania Słowa Bożego. Chrystus wyraźnie powiedział apostołom: Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie o słowu, które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać (J 15,18-20).
Biblista Aleksander Łopuchin widzi w tym pokazowym, wręcz uroczystym geście strząsania pyłu z nóg kilka znaczeń. Po pierwsze, apostołowie tym samym pokazywali, że od ludzi, którzy ich odrzucili, nie przyjęli dosłownie niczego i są wolni od jakiegokolwiek związku z nimi. Po drugie, są oni wolni od odpowiedzialności za straszliwe konsekwencje wobec niegościnnych osób. Po trzecie, apostołowie powinni byli pokazać niewierzącym, że uważają ich samych za nieczystych i, co więcej, odpowiedzialnych za tę nieczystość. „Strząśnięcie prochu z nóg” oznaczało potraktowanie odwiedzanych żydowskich miast tak, jakby były nieczystymi miastami pogan – prawdziwi naśladowcy Boga nie chcieliby, by na ich nogach pozostał jakikolwiek pył pochodzący z takich miejsc. Mieszkańcy tej miejscowości powinni byli zastanowić się nad swym postępowaniem. Ten odrzucony, otrząśnięty proch powinien skłonić zatwardziałych ludzi do przemyślenia, czy rzeczywiście ich postawa i wyobrażenie o Bogu i prawdzie są właściwe? Może to na ich progu został strząśnięty proch ich tępego, bezmyślnego zamknięcia się na bliźnich i na Boga? Właśnie w takiej jasnej sytuacji apostołowie powinni byli otrząsnąć pył z sandałów i odejść.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk