Home > Sami o sobie > Wojna o Białoruś

To tytuł artykułu Jarosława Dobrzańskiego (Przegląd 7-13.09.2020), pisany jeszcze u szczytu konfliktu na Białorusi, ale z jakąż przenikliwością. Autor omija szturm medialny, banały, frazesy, polityczną mitologię i dezinformację. Nie interesują go tropy typu „ciemiężony od ćwierć wieku naród”, czy „Białoruś – lekcje polskiej Solidarności”. Skupia się na faktach.

Zauważa, że na Białorusi po upadku ZSRR nie odrodziły się duchy nacjonalizmu, szowinizmu czy antysemityzmu, które stały się plagą wielu poradzieckich republik. Jeśli chodzi o władzę, nie powstała struktura klanowo-dynastyczna, znana z republik azjatyckich, ale dodajmy, i państw europejskich, jak Czarnogóra. Kraj nie doznał społecznej terapii szokowej, jak inne postsowieckie republiki, skazujące miliony na ogromne trudności socjalne. „Białorusinom tego lekarstwa zaoszczędzono dzięki strategii politycznej Łukaszenki, który umiejętnie posklejał kraj powstały na gruzach rozpadającego się imperium”.

Autor pisze o zachowanych osłonach socjalnych, z których korzystają wszyscy. Podaje, że koszt utrzymania mieszkania w Mińsku jest pięcio- a nawet dziesięciokrotnie niższy niż w Warszawie, Kijowie, czy Moskwie. Dotowane są energia, gaz, paliwa, usługi publiczne, służba zdrowia, edukacja, szkolnictwo wyższe i nauka. Białorusini mają wciąż możliwość zdobywania na państwowych uczelniach za darmo dobrego wykształcenia – gdy wyjeżdżają z kraju, konkurują z rówieśnikami z Zachodu.

Dlaczego nie ukształtowało się na Białorusi społeczeństwo rozwarstwione, z jednej strony generujące klasę oligarchów, z drugiej zamykające ogromne warstwy w miejskich gettach podklasy, dziedziczenia biedy i niskiej pozycji społecznej? Bo na Białorusi autorytarna władza nie dopuściła do rabunkowej prywatyzacji dla wybranych. Prezydent Łukaszenka próbował swoimi metodami, nawet jeśli przez kogoś nazwanymi prymitywnymi, ocalić Białoruś jak samotną wyspę, dryfującą na oceanie agresywnego globalizmu i neoliberalnego kapitalizmu, z jego mechanizmami nieuczciwej konkurencji i kontrolą międzynarodowego handlu.

Białoruś wypada lepiej niż kraje dużo bogatsze, w tym cała Unia Europejska, pod względem wskaźników rozwarstwienia społecznego, nierówności i odsetka ludzi żyjących w ubóstwie – stwierdza autor. A poziom życia jest na Białorusi nieporównywalnie wyższy niż na „demokratycznej” Ukrainie czy w innych poradzieckich republikach, mimo startu w 1991 roku z niższego niż one pułapu i mimo braku bogactw naturalnych i sowitego spadku po ZSRR w postaci zagłębi przemysłowych, jak na Ukrainie.

Białoruś dotychczas omijał los, jaki spotkał postradzieckie republiki, w których wyreżyserowano i sponsorowano z zewnątrz kolorowe lub kwiatowe rewolucje, na których, dodajmy, zyskiwała tylko oligarchia krajowa i międzynarodowa i które prowadziły do osłabienia Moskwy, co leżało przede wszystkim w interesie Stanów Zjednoczonych.

Dlaczego więc doszło do buntu na Białorusi. Kto go podgrzewał?

Nieżyczliwe wobec białoruskiej ścieżki rozwoju zagraniczne ośrodki, takie jak magazyn amerykańskiej oligarchii biznesu „Forbes”, telewizja i serwis internetowy Biełsat, „finansowane przez polskiego podatnika i prowadzące wojnę propagandową z władzą na Białorusi”. Ale opór wyrósł także wśród warstwy najbogatszych obywateli Białorusi, ponieważ i tam od niedawna powstała własna oligarchia. Łukaszenka dopuścił do tworzenia prywatnych firm w sektorze informatyki. W tej strefie wytworzyła się warstwa ludzi, zarabiających olbrzymie pieniądze, dla których bliski stał się inny system wartości i „siermiężny bat’ka” nie przystawał do ich zachodniego, wielkomiejskiego i konsumpcyjnego stylu życia. „To ci ludzie walnie przyczynili się do kłopotów Łukaszenki”. Oderwana od rodzinnej gleby, powierzchownie zeuropeizowana młodzież, wołałaby jako przywódcę kraju kogoś innego. Oblicza się, że grupa białoruskich milionerów, którzy wzbogacili się głównie na sprzedaży programowania i gier komputerowych, ale także na handlu walutą, przemyśle wydobywczym i chemicznym, liczy teraz około 0,1 proc. populacji. Ich gigantyczne majątki powstały w strefie poradzieckiej. Ośrodki swojej aktywności przenoszą oni do Monako, Londynu, Nowego Jorku i tam lokują swoje pieniądze, kupując liczne nieruchomości.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

omówienie Anna Radziukiewicz

Odpowiedz