W wieku 82 lat, na skutek zapalenia płuc wywołanego koronawirusem, odszedł do Pana metropolita Czarnogóry i Przymorza Amfilochiusz. Cerkiew straciła wielkiego człowieka, biskupa, nauczyciela i wyznawcę.
Metropolita urodził się w 1938 roku w miejscowości Dolnia Moracza w Czarnogórze jako Risto Radović. Był potomkiem słynnych czarnogórskich wojewodów, a jego rodzina pielęgnowała najlepsze tradycje narodowe oraz przywiązanie do wiary prawosławnej. Był wszechstronnie wykształconym człowiekiem. Po ukończeniu szkoły podstawowej w rodzinnej Moraczi wstąpił do belgradzkiego seminarium św. Sawy. Studia teologiczne ukończył na belgradzkim fakultecie, studiując jednocześnie filologię klasyczną na tamtejszym uniwersytecie. Duchowym ojcem i przewodnikiem Amfilochiusza w tamtym czasie był święty Justyn (Popović). Kolejne lata spędza na studiach w Bernie i Rzymie. W 1965 roku wyjeżdża do Grecji, gdzie broni doktorat oraz przyjmuje mnisze postrzyżyny, święcenia diakońskie i kapłańskie. Po zakończonych studiach odchodzi na Świętą Górę Atos, gdzie zostaje duchowym uczniem świętego starca Paisjusza. Z jego błogosławieństwa w 1975 roku przyjmuje zaproszenie Instytutu św. Sergiusza w Paryżu, gdzie zostaje wykładowcą. Po dwóch latach wraca do Belgradu i rozpoczyna pracę na Fakultecie Teologii Prawosławnej (późniejszym wydziale Uniwersytetu Belgradzkiego), z którym zwiąże się na kolejnych prawie czterdzieści lat. Przez dwie kadencje był dziekanem tej najważniejszej uczelni teologicznej na Bałkanach.
W 1985 roku zostaje wybrany na biskupa Banatu (północna Serbia), a pięć lat później powraca do rodzinnej Czarnogóry jako metropolita Czarnogóry i Przymorza wstępując na tron słynnych metropolitów Cetynii i całej Czarnogóry.
Jednak to, co nowy metropolita zastał w Czarnogórze, ówczesnej republice w składzie komunistycznej Jugosławii, dalekie było od czasów świetności tych ziem w czasach swoich wielkich poprzedników świętego metropolity Petra czy Niegosza. Niegdyś słynąca z pobożności, niezliczonych klasztorów i świątyń Czarnogóra została przez komunistów ogłoszona republiką ateistyczną, a wszelkie oznaki chrześcijaństwa były od wielu lat rugowane. Większość świątyń została zniszczona, własność cerkiewna odebrana, zamknięto wszystkie szkoły cerkiewne i instytucje. Metropolita Amfilochiusz swoją służbę rozpoczął mając do dyspozycji niespełna trzydzieści czynnych świątyń i jeden monaster, w których służbę niosło piętnastu duchownych, kilku mnichów i jedna mniszka. Dziś, odchodząc z ziemskiej służby, metropolita Amfilochiusz pozostawia swoją metropolię w rozkwicie. Przez trzydzieści lat udało się odbudować i zbudować prawie sześćset świątyń. Działa ponad pięćdziesiąt monasterów, w których żyje i służy 320 mnichów i mniszek. Metropolia podzielona na dwie diecezje ma dwóch aktywnych biskupów, a w parafiach posługę niesie około trzystu duchownych. Cerkiew prowadzi seminarium duchowne i ponad czterdzieści szkół katechetycznych dla dzieci i młodzieży. Prężnie działają instytucje charytatywne. Metropolia prowadzi największe w Serbskiej Cerkwi wydawnictwo. Ma swoje czasopisma, radio i telewizję.
Jednak siła i wielkość metropolity nie mierzy się w budynkach i liczbach, ale w jego miłości, niewzruszonej wierze, bezkompromisowości oraz wytrwałości godnej apostołów. Był jak wielka góra, widziany zewsząd, niemożliwy do przesunięcia i trudny do obejścia. Swoim życiem i przykładem stawiał innym wyzwania. Zawsze z ludźmi i dla ludzi. Nie znał strachu. Gdy doszło do strasznych wojen i rozpadu Jugosławii, był wszędzie tam gdzie naród cierpiał i gdzie strach zamykał drogi innym. Tak było w Bośni, a potem w Kosowie, które metropolita kochał ponad wszystko. W najtrudniejszym czasie był ze swoją Cerkwią i ze swoim narodem dostojnie wstępując z nimi na Kosowską Golgotę.
Nie stronił od polityki, co często mu zarzucano. Uważał, że ma obowiązek reprezentować swój naród i w jego imieniu głośno upominać się o jego prawa. Kiedy zarzucano mu, że krytykuje władzę państwową odpowiedział: „szanuję i uważam władze państwowe, ale jako ten który zasiada na tronie czarnogórskich metropolitów, codziennie rano biorę błogosławieństwo od mego wielkiego poprzednika świętego Petra Cetyńskiego całując jego relikwie. I każdego wieczoru jemu składam rachunek z moich poczynań. Taka jest moja rola jako waszego metropolity”.
Całe życie metropolity było trudne. Nowa i bezbożna władza w Czarnogórze próbowała wprowadzić przepisy, które de facto likwidowały metropolię. Ustawa uchwalona przez parlament umożliwiała konfiskatę przez państwo kilkuset świątyń i monasterów. Amfilochiusz na znak protestu wyprowadził ludzi na ulice. Ale nie były to znane dla współczesnego świata strajki, manifestacje, zamieszki. Metropolita stanął na czele pokojowych, modlitewnych litii. Marszów, w których setki tysięcy ludzi modląc się szło całymi miesiącami przez Czarnogórę doprowadzając do pokojowej zmiany władzy w demokratycznych wyborach. Czegoś takiego Europa i świat dawno nie widziały. Kilka tygodni temu, gdy po jednym z pochodów policja aresztowała biskupa Joanicjusza i kilku duchownych jako organizatorów pochodów, stary już metropolita udał się sam pod budynek policji gdzie byli przetrzymywani. Zanim jednak tam doszedł dołączył do niego kilkusetosobowy tłum przechodniów, mieszkańców Podgoricy. Gdy byli już na miejscu metropolita zaczął prosić, aby zamiast duchownych aresztowali jego, bo jak mówił „nie oni są winni, ale ja, to wszystko przeze mnie”. Nie skończył swojej mowy. Tłum zaczął głośno skandować „nie on, ale my wszyscy!”. Kilka dni po tych wydarzeniach znalazł się w szpitalu. Zasnął w Panu 30 października, dokładnie w tym samym dniu, w którym 190 lat wcześniej umarł święty Petar Cetyński, wielki metropolita Czarnogóry, któremu Amfilochiusz przez trzydzieści lat swojej służby co wieczór składał raport.
Нека је вјечан спомен нашем незаборавном Владици и Архипастиру!
o. Michał Czykwin