Home > Artykuł > Dziękuję Bogu, że mogłam go poznać

Dziękuję Bogu, że mogłam go poznać

Metropolitę Amfilochiusza poznałam w 2003 roku podczas rocznego pobytu w Czarnogórze. Przyjęłam wtedy prawosławie w serbskiej Cerkwi. Uczestniczyłam w Liturgiach, sprawowanych przez metropolitę, po których byłam zapraszana na spotkania, gdzie poruszano duchowe tematy.

Można było wtedy zamienić kilka słów z metropolitą, który mówił także po niemiecku. Zawsze panowała tam ciepła atmosfera. Metropolita lubił tradycyjne serbsko-czarnogórskie pieśni, miał też poczucie humoru, ale w niektórych przypadkach bywał dość surowy. Jednak zawsze w jego zachowaniu dominowała ogromna życzliwość.

Kiedy w 2004 roku przyjechałam do Polski, przez następne pięć lat każdy urlop spędzałam w Czarnogórze. Jesienią 2006 roku po raz kolejny przez kilka dni byłam w Czarnogórze i odwiedziłam metropolitę, który 21 listopada w Cetynii świętował swoją Slavę Archanioła Michała. Czekaliśmy w metropolii z mnichami, mniszkami i innymi gośćmi na metropolitę, który przywitał mnie słowami: „Teraz przyjechałaś z Polski na moją Slavę. Masz już swoją Slavę?”. Powiedziałam, że nie, ponieważ nie mam prawosławnej rodziny. Wówczas metropolita udzielił mi błogosławieństwa i dał mi swoją Slavę, Archanioła Michała, najważniejszego archanioła, arcystratega. Wszyscy dookoła pogratulowali mi radośnie i zrozumiałam, że moim zadaniem tego wieczoru powinno być obsłużenie gości, co było dość wymagającym zadaniem. Każdy, kto kiedykolwiek był świadkiem serbskiej Slavy, wie co to oznacza.

Dziś, po odejściu do wieczności drogiego metropolity, jeszcze bardziej zdaję sobie sprawę, jak wielki dar od niego otrzymałam. Nie mogę tego daru Slavy przekazać, gdyż przechodzi ono przez dziedziczenie.

Pomimo że w 2009 roku zostałam przeniesiona do Argentyny (na placówkę dyplomatyczną jako austriacki konsul – przyp. red.), niejako „na drugi koniec świata“, nigdy nie utraciłam kontaktu z metropolitą, który był bardzo aktywny w Argentynie i przyczynił się do odrodzenia tam struktur Serbskiej Cerkwi Prawosławnej.

Kiedy dotarłam do Buenos Aires, wszystkie serbskie cerkwie były nieczynne, jednak wkrótce przybył serbski prawosławny duchowny, który zebrał rozproszonych imigrantów, Serbów i Czarnogórców. Po pewnym czasie pojawił się biskup i kilku duchownych, co było zasługą metropolity Amfilochiusza.

Kiedy wróciłam do Austrii, znalazłam się bliżej Czarnogóry, która mimo problemów politycznych i organizacyjnych pozostaje dla mnie najpiękniejszym krajem na świecie.

Metropolita Amfilochiusz był zawsze dobrym doradcą. 1 stycznia 2013 roku przyjął mnie w metropolii, gdyż dręczył mnie poważny problem. Doświadczyłam wielkiej mocy modlitwy metropolity. Potwierdzali to moi przyjaciele.

W 2014 roku uczestniczyłam pośrednio w podróży metropolity Amfilochiusza do Polski na zaproszenie metropolity Sawy.

Metropolita Amfilochiusz odwiedził Warszawę i wschodnią Polskę i mogłam uczestniczyć w Liturgiach, sprawowanych przez obydwu hierarchów.

Dla mnie osobiście były to wydarzenia duchowo-historyczne, gdyż jestem z tymi dwoma krajami i najwyższymi cerkiewnymi dostojnikami szczególnie związana. Po wyjeździe metropolity Amfilochiusza z Polski okazało się, że zapomniano zabrać jego obłaczenije i panagiję. Metropolita bez zbędnych ceregieli zdecydował, że „Anastazja następnym razem przywiezie obłaczenije do Czarnogóry…”.

Pamiętam, kiedy zebrano pierwsze podpisy, próbując zapobiec prawu dotyczącemu konfiskaty cerkiewnego majątku przez państwo czarnogórskie. Kiedy ustawa została ostatecznie uchwalona, rozpoczęły się znane na całym świecie pokojowe marsze, litije, które następnie zaowocowały wynikami wyborów parlamentarnych jesienią tego roku.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Andrea-Anastasija Sandhacker

tłum. z niemieckiego Andrzej Charyło

fot. archiwum o. Michała Czykwina

Odpowiedz