Home > Artykuł > Na żywo

Od czasu, kiedy wybuchła pandemia koronowirusa, Katarzyna Popławska jest ciągle w drodze. Jeździ po całej Polsce. Jednym epidemia zabiera zajęcie, innym przysparza. Katarzyna Popławska jest dziennikarką TVP Białystok, redaktorką prawosławnego programu „U źródeł wiary”, autorką filmów dokumentalnych.

– TVP zaproponowała po wybuchu epidemii Kościołom prawosławnemu i ewangelicko-augsburgskiemu możliwość coniedzielnych transmisji nabożeństw na kanale Kultura – mówi redaktor redakcji ekumenicznej przy TVP, diakon dr Łukasz Leonkiewicz. – Metropolita Cerkwi w Polsce z radością propozycję przyjął i od razu dał dyspozycję, by przygotować transmisję na najbliższą niedzielę. Działał natychmiast.

Metropolita wiedział, że w Polsce są ludzie przygotowani do takiej pracy, jak Katarzyna Popławska, Katarzyna Wyspiańska-Mirończuk, o. Andrzej Misiejuk, Norbert Skutnik.

Rozmawiam właśnie z obiema Kasiami, jak zwykliśmy je nazywać w naszej redakcji. Sięgamy do początków, czyli końca wieku XX, czasów, kiedy nieśmiało zaczęło wchodzić prawosławie na ogólnopolskie kanały TVP, a dla ekipy TVP Białystok oznaczało naukę i gromadzenie doświadczeń. Zaczęto od transmisji nabożeństw Narodzenia Chrystusa i Paschy. Ponieważ nadawano je na żywo, a to jest najwyższy stopień technicznego wtajemniczenia, przyjeżdżały wozy transmisyjne i ekipy z Warszawy. Białostocki ośrodek TVP jeszcze nie radził sobie z zadaniem. Nie miał wozu do łączeń satelitarnych.

Pierwszy raz uroczystości na Świętej Górze Grabarce w święto Przemienienia Pańskiego transmitowano w 2000 roku, jubileuszowym, kiedy to wnoszono na Górę Iwerską Ikonę Bogarodzicy, a nieprzebrany tłum pielgrzymów pokrył całą Górę. Transmisja na żywo trwała godzinę. Tyle czasu przydzieliła telewizyjna Dwójka. Po piętnastu latach jej czas wydłużono do dwóch godzin.

Jaka praca kryje się za transmisją? – Zespołowa – mówi Katarzyna Wyspiańska-Mirończuk, kierownik produkcji w TVP Białystok – wymagająca koncentracji i fizycznego wysiłku. By zrealizować program na żywo, jedzie ekipa 21-22 osób i każda z nich jest niezbędna. Przy nagraniach na Grabarce wyrusza dzień wcześniej, by do wsienoszcznej rozłożyć i zabezpieczyć kable, zmontować podesty, ustawić w różnych miejscach i na różnych wysokościach kamery, zwykle jest ich sześć, statywy, zapewnić dostawę prądu – teraz jest łatwiej, można wypożyczyć agregator.

– Bo telewizja to są zabawki na prąd – dodaje. – Nie ma prądu, nie ma telewizji. Kiedyś trzeba było składać na trzy miesiące wcześniej zamówienie na podłączenie się telewizji na Grabarce do prądu. Do pracy w święto na Grabarce ekipa staje o szóstej i jeszcze sprawdza sprzęt, nadaje sygnał.

Mózg nagrania mieści się w wozie transmisyjnym. Przy pulpicie, nad którym umieszczono rząd ekranów, wśród nich główny emitujący gotowy materiał do satelity, siedzi realizator wizji. Od jego biegłości, wiedzy, wyczucia, smaku plastycznego, bardzo wiele zależy. Norbert Skutnik, którzy zrealizował nie mniej niż sto transmisji prawosławnych Liturgii, zna już każdy niuans nabożeństwa, choć sam jest katolikiem. Pozostaje w kontakcie z całą ekipą, wszystkimi kamerzystami i całą techniczną obsługą. Obok niego pracują specjaliści od dźwięku i światła. To tak jakby ekipa natychmiast montowała gotowy film. Ale musi to być dobra i doświadczona ekipa, skoncentrowana, nie szczędząca wysiłku fizycznego, pracująca na sto procent. Bo tu już niczego nie da się dograć czy skasować. Tu nawet trzeba, jak dobry kierowca wyczuwający zamiar innego kierowcy, przewidzieć, że coś niestosownego może trafiłć na wizję – czyjaś uwaga wypowiedziana z boku, mina niegodna kamery, gest nieutemperowany. Na żywo bowiem – wiedzą o tym ludzie telewizji – może zdarzyć się wszystko. Stąd ta wyostrzona czujność.

– Macie mnóstwo sprzętu. Zdarzało się czegoś zapomnieć? – pytam. – Nie zdarzyło się przez ponad dwadzieścia lat – słyszę. – Każdy specjalista pilnuje swego sprzętu. Poza tym bierzemy go w nadmiarze, na przykład zamiast dwóch kaset cztery, żeby mieć w zapasie, jeśli coś się zepsuje.

Ale trudne sytuacje zdarzają się, jak ta przed laty w Krynicy (górskiej). Białostocka ekipa miała stamtąd transmitować na żywo nabożeństwo Narodzenia Chrystusa. Mróz minus trzydzieści dwa stopnie. Zamarzły w kamerach smarowidła. Zamarzł satelita, czyli urządzenie nadające sygnał na satelitę. Inżynier wozu, a jest to osoba w sferze technicznej najważniejsza, złamał w przeddzień nogę, zabrało go pogotowie. Na szczęście, tak jak sprzęt bierze się w nadmiarze, tak i dublują się specjaliści. Był drugi inżynier wozu. Udało się wszystko uruchomić. Transmisja została przeprowadzona. Przez ponad dwa dziesięciolecia nadawano rocznie średnio trzy transmisje nabożeństw na żywo – z Grabarki, która wpisała się na mapę ogólnopolskich wydarzeń religijnych i podstawowe stacje telewizyjne przyjeżdżają tu, by robić relacje, nabożeństwa paschalnego i bożonarodzeniowego. A tu, po wybuchu pandemii, trzeba przygotować transmisję co tydzień!

Do pracy są angażowane wozy i ekipy, przy współpracy z białostocką, także z innych ośrodków telewizyjnych – z Łodzi, Lublina, Rzeszowa, Kielc, Poznania. Na początku nagrywane były Liturgie w cerkwiach diecezji białostocko-gdańskiej, potem w Legnicy, Przemkowie, Krynicy, Rzeszowie, Wojnowie.

Obie Kasie zgodnie stwierdzają, że im mniejsza parafia, tym większą serdecznością i opieką otaczana jest telewizyjna ekipa. Dotyczy to i parafii prawosławnych, i rzymskokatolickich. Wspominają nagranie dla Polonii w siedemnastowiecznym kościele koło Brańska w Winnej-Poświętnej – piękny kościół, piękna msza i niezwykle gościnny ksiądz Roman.

– Duchowni, chórzyści obawiają się kamery? Boją się wystąpienia na żywo? – Na początku obawiali się, że telewizja pokaże ich nie tak – mówi Katarzyna Wyspiańska-Mirończuk. – Tłumaczymy wtedy, że nam także zależy, by wszystko pokazać z jak najlepszej strony i że jesteśmy fachowcami. Radzimy, by duchowny nie zauważał kamery, służył jak zawsze. Strach mija. Choć pewnej tremy nie da się wyeliminować, ona towarzyszy nawet zawodowcom, co jest naturalne. Gdy w którejś cerkwi kolejny raz nagrywamy nabożeństwo, jest już wobec nas pełne zaufanie.

Transmisje otwierają naszej Cerkwi pole misyjne. Mają oddźwięk. Ludzie z ekip telewizyjnych z innych ośrodków są zwykle zachwyceni prawosławną Liturgią, śpiewem cerkiewnym, malowidłami, architekturą. To dla nich odkrycie. Chcą nadal współpracować. Podobne są reakcje redaktorów z kanału Kultura.

Anna Radziukiewicz

fot. autorka, Katarzyna Popławska

Odpowiedz