Home > Artykuł > Soborowość w zamian za prymat

Soborowość w zamian za prymat

Z okazji tegorocznego „Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan (18-25 stycznia), przewodniczący Papieskiej Rady Krzewienia Jedności Chrześcijan, kardynał Kurt Koch, zamieścił w watykańskiej gazecie „L’Osservatore Romano” esej „Synodalność i prymat”. Zasadnicza myśl kardynała sprowadza się do tego, że katolicy powinni przejąć i wcielić w życie od prawosławnych ich zasadę soborowości, natomiast prawosławni, targani wewnętrznymi sprzecznościami i konfliktami, muszą uświadomić sobie nieodzowność faktycznego, prawnego, a nie tylko honorowego prymatu papieża.

Wskazując na potrzebę „uczenia się od siebie nawzajem” kardynał oznajmił, że „wzmocnienie synodalności należy niewątpliwie uznać za najważniejszy wkład, jaki Kościół katolicki może wnieść w ekumeniczne uznanie prymatu. (…) My, katolicy, traktujemy prymat Biskupa Rzymu jako dar od Pana dla swojego Kościoła, a zatem również jako ofiarę dla całego chrześcijaństwa na drodze ponownego odkrycia jedności i życia w jedności” – napisał. Kardynał Kurt Koch powołał się na „Deklarację z Rawenny” z 2007 roku, w której teologowie katoliccy i prawosławni zgodzili się, że tak jak biskup stoi na czele lokalnego Kościoła, tak biskup Rzymu był „protosem”, czyli pierwszym pośród patriarchów Kościoła, przed rozdzieleniem się Wschodu i Zachodu. Tak mogłoby być i teraz – zasugerował.

Owszem, w październiku 2007 roku w Ravennie odbyło się posiedzenie przedstawicieli, w okresie pontyfikatu Benedykta XVI, istotnie został podpisany dokument okrzyknięty „historycznym”. Dokument opracowały dwie delegacje, na których czele stali przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Jedności Chrześcijan kardynał Walter Kasper i przedstawiciel patriarchatu w Konstantynopolu, prawosławny metropolita Pergamonu Ioannis Zizioulas.

Uznając honorowy prymat papieża w I tysiącleciu, strona prawosławna jasno stwierdza w dokumencie, że biskup Rzymu nie może uważać się za „wszechwładnego suwerena”, który decyduje sam czy też pomija lokalne szczeble władzy w Kościele. W deklaracji znajduje się precyzyjna instrukcja: „Pierwszy biskup nie może zrobić nic bez zgody wszystkich”. Obie strony wyraziły przekonanie, że „jeden i święty Kościół” realizuje się jednocześnie w każdym Kościele lokalnym. Ponadto dokument zawiera porozumienie w sprawie struktury Kościoła powszechnego z władzą biskupów na poziomie lokalnym.

O tym, że nie jest to nowy temat świadczą późniejsze wydarzenia. Oto w 2013 roku podczas wizyty w Moskwie kardynał Koch oświadczył: „Wszystkie Kościoły prawosławne uznają, że rzymska katedra zajmuje pierwsze miejsce. Jednak Jan Paweł II w swej encyklice powiedział, że należy zrozumieć różnicę pomiędzy istotą i praktyką tego pierwszeństwa. Trzeba szukać takiego rozwiązania, aby prymat mogli uznać zarówno katolicy, jak i prawosławni”.

W 2015 roku podczas synodu biskupów papież Franciszek podkreślił, że należy rozwijać pewne aspekty starożytnego ustroju Kościoła. „Papież nie stoi w pojedynkę nad Kościołem, ale znajduje się wewnątrz niego jak ochrzczony wśród ochrzczonych. Pozostaje wewnątrz kolegium biskupów jak biskup wśród biskupów, ale jednocześnie jest on powołany jako następca apostoła Piotra do kierowania Kościołem Rzymu, który w miłości stoi na czele wszystkich kościołów”. Później papież Franciszek wielokrotnie postulował promowanie soborowości w Kościele katolickim, oznajmiając że „to jest to, czego Bóg oczekuje od Kościoła III Tysiąclecia”.

W listopadzie 2018 roku we Włoszech odbyło się spotkanie rady koordynacyjnej prawosławno-katolickiej komisji do spraw dialogu teologicznego na temat: „Prymat o soborowość w II tysiącleciu i obecnie”. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele tylko pięciu Kościołów prawosławnych. Rok później, znów w listopadzie, ten sam temat był przedmiotem dalszych obrad.

Media, z reguły lubujące się w nośnych „mocnych” nagłówkach, również tę wypowiedź zatytułowały „mocno”: „Kardynał Koch liczy, że prawosławni uznają prymat papieża” („Do rzeczy”). Nic bardziej mylnego. Nasz miesięcznik relacjonował wiele znacznie ważniejszych wydarzeń ekumenicznych, niż wypowiedź kardynała Kocha. Pamiętamy, że dwadzieścia lat temu ten sam hierarcha, wówczas przewodniczący episkopatu Szwajcarii, bronił słynnej deklaracji „Dominus Iesus”, przygotowanej przez Kongregację Nauki Wiary na czele z kardynałem Josefem Ratzingerem, przyszłym papieżem Benedyktem XVI. W dokumencie było powiedziane: „Istnieje zatem jeden Kościół Chrystusowy, który trwa (łac. subsistit) w Kościele katolickim rządzonym przez Następcę Piotra i przez biskupów w łączności z nim. Kościoły, które nie będąc w pełnej wspólnocie z Kościołem katolickim, pozostają jednak z nim zjednoczone bardzo ścisłymi więzami, jak sukcesja apostolska i ważna Eucharystia, są prawdziwymi Kościołami partykularnymi. Dlatego także w tych Kościołach jest obecny i działa Kościół Chrystusowy, chociaż brak im pełnej komunii z Kościołem katolickim, jako że nie uznają katolickiej nauki o prymacie, który Biskup Rzymu posiada obiektywnie z ustanowienia Bożego i sprawuje go nad całym Kościołem. Natomiast wspólnoty kościelne, które nie zachowały prawomocnego episkopatu oraz właściwej i całkowitej rzeczywistości eucharystycznego misterium, nie są Kościołami w ścisłym sensie; jednak ochrzczeni w tych wspólnotach są przez chrzest wszczepieni w Chrystusa i dlatego są w pewnej wspólnocie, choć niedoskonałej, z Kościołem”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Redakcja
fot. www.sib-catholic.ru

Odpowiedz