Home > Artykuł > Marzec 2021 > Chcą ukraść ławrę św. Dawida Garedży

Chcą ukraść ławrę św. Dawida Garedży

Jesienią ubiegłego roku Azerowie przy pomocy Turcji odebrali Ormianom większość Karabachu. Teraz chcą odebrać Gruzinom ławrę św. Dawida Garedży. Miejsce to znane jest doskonale każdemu pielgrzymowi, a nawet turyście odwiedzającemu Gruzję, stanowiąc żelazny punkt wizyty w tym kraju. Dla uściślenia dodam, iż nie chodzi tylko o sam monaster św. Dawida z jego moszczami, ale o całą ławrę, składającą się niegdyś z dwudziestu klasztorów. Obecnie w większości z nich życie duchowe jeszcze nie zdążyło na dobre się odrodzić, co nie zmienia faktu, że cały teren stanowi dla każdego Gruzina nie tylko religijną, ale wręcz narodową świętość. Nie ma więc mowy, by wchodziły tu w grę jakiekolwiek targi.

Dawid Garedży, czyli Pustelnik, to wielki asceta żyjący w VI wieku, jeden z trzynastu Ojców Syryjskich – założycieli gruzińskiego monastycyzmu. Od półtora tysiąca lat jego święte relikwie znajdują się w poświęconym mu monasterze, do którego co roku pielgrzymują tłumy wiernych nie tylko z całego kraju, ale i z całego prawosławnego świata. Tuż obok mistrza pochowany jest jego pierwszy uczeń, św. Lukian. Nad klasztorem z kolei spoczywają moszczy Sześciu Tysięcy Świętych Mnichów-Męczenników, zamordowanych w siedemnastym stuleciu przez perskiego szacha Abbasa. Po drugiej stronie góry znajdziemy ponadto skalny monaster Udabno z tysiącletnimi freskami, stanowiącymi dziedzictwo religii i kultury na skalę światową. Wielowymiarowa wartość całego kompleksu jest więc nieoceniona.

Już od trzech lat gruzińscy pogranicznicy nie wpuszczali nas ani do Sześciu Tysięcy Męczenników, ani do Udabno, mówiąc że zrobiło się tam niebezpiecznie. Wyjaśnień nie udzielali. Dziś wiadomo, iż związane to było z przejęciem części kompleksu przez wojsko azerskie, które znajduje się tam do dziś. Wiadomo również, że Azerowie mają też chrapkę na leżący kawałek dalej monaster Chichhituri oraz pozostałą część ławry. W Gruzji wrze i temat nie schodzi z pierwszych stron gazet. Kwestia bowiem jest jak najbardziej ogólnonarodowa, nie podlegająca według Gruzinów jakimkolwiek negocjacjom, a dodatkowo owiana atmosferą skandalu. Przyjrzyjmy się więc temu bliżej.

Oficjalną podstawą roszczeń azerskich są kwestie historyczne oraz sprawy związane z korektami granicznymi, których żądają. A wiedzieć nam trzeba, że wspomniana ławra leży dokładnie na samej granicy (patrz załączone fotografie), choć po stronie gruzińskiej. I to ostatnie właśnie kwestionuje strona azerska, powołując się na historię, a konkretnie na tzw. Albanię Kaukaską. Otóż Albanowie (zbieżność nazw ze współczesną Albanią bałkańską zupełnie przypadkowa) to starożytny naród, swymi korzeniami sięgający początków naszej ery. Wraz z Ormianami i Gruzinami bardzo szybko przyjęli chrześcijaństwo. Na swoje nieszczęście jednak byli za mali i za bardzo wysunięci na wschód, by się ostać. Walczyli więc nieustanie, podlegając w różnych okresach swoich dziejów – Persom, Bizantyjczykom, Chazarom, Arabom, a nawet Armenii. Ostatecznie rozgromili ich Tatarzy i słuch o nich zaginął.

Zapytacie Państwo, no dobrze, tylko co to wszystko ma wspólnego z Azerbejdżanem? Teoretycznie nic. Ale w praktyce machina propagandowa w tym niewielkim kraju od dawna podporządkowała sobie nie tylko historyków i archeologów, ale wręcz wszystkich naukowców, którzy od lat „udowadniają” azerskie prawa do Karabachu, obecnie zaś głoszą, iż są potomkami Albanów, którzy jakoby przez nich to zostali wchłonięci w sposób zupełnie pokojowy (!), gdyż zafascynowani islamem zasymilowali się dobrowolnie, porzucili swoją religię i roztopili w nowym społeczeństwie…

Jedyne co się tu zgadza to geografia, gdyż Albania Kaukaska rzeczywiście leżała tam gdzie dziś Azerbejdżan. Ale reszta… No cóż, gdy Tatarzy dobijali resztki Albanów, to o plemionach tureckich (bo Azerowie z nich właśnie się wywodzą i są z tego bardzo dumni) na tych terenach nawet jeszcze wróble nie ćwierkały. Historiografii i propagandzie azerskiej nie przeszkadza to jednak zupełnie, powołuje się więc na takie właśnie „dziedzictwo” i zgłasza pretensje do gruzińskiego pogranicza.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Paweł Krysa, fot. autor

Odpowiedz