Home > Artykuł > Prawosławne wychowanie w cyfrowej przestrzeni

Prawosławne wychowanie w cyfrowej przestrzeni

Tym tematem zajął się prawosławny duchowny służący w Berlinie, ALEKSIEJ WIESIEŁOW, przewodniczący centrum do spraw pracy z prawosławną młodzieżą w Niemczech, umieszczając swój artykuł na stronie organizacji Orthodoxe Jugend in Deutschland / Prawosławna Młodzież w Niemczech (4 XII 2020). Przedstawiam w skrócie problemy tam zarysowane.

Pierwszy smartfon pojawił się w 2007 roku, czyli najstarsze dziecko, które wyrosło w świecie smartfonów, ma dziś 14 lat. O efektach wyrastania w takim otoczeniu trudno więc jeszcze mówić. Niemniej pewne obserwacje już istnieją.

Socjolodzy dzielą współczesnych ludzi na „cyfrowych aborygenów” i „cyfrowych emigrantów”. Pierwsi wyrastali wraz z internetem, nawykli otrzymywać informację poprzez kanały cyfrowe. „Emigranci” dojrzewali przed cyfrową rewolucją. Już trzyletni „aborygen” umie, na intuicyjnym poziomie, posługiwać się telefonem komórkowym.

I o ile istnieje kultura picia alkoholu – nie pijemy z rana, codziennie, samotnie, a jeśli tak czynimy, oznacza to alkoholizm, o tyle kultury posługiwania się elektronicznymi gadżetami nikt jeszcze nie wypracował, tym bardziej nie przekazał kolejnemu pokoleniu. Niemniej w Niemczech ograniczenia dotyczą nie tylko filmów, ale także aplikacji na smartfony i gier. I tak YouTube, Facebook, Instagram, TikTok dopuszcza się od dwunastu lat, Fortnite też od dwunastu, Call of Duty od osiemnastu.

Do duchownego, autora tego artykułu, zwróciła się mama piętnastolatka z pytaniem, na ile czasu „ekranowego” dziennie może mu pozwolić. Znając jej konserwatywne poglądy i realia nastolatków, duchowny odpowiedział: – Godzinę. – A co on będzie całą godzinę siedzieć przy tym ekranie? – odpowiedziała wzburzona mama.

Tak więc rodzice czy dziadkowie różnie pojmują ograniczenia czasu korzystania ze smartfonów czy siedzenia przed wszelkimi ekranami.

Co na to specjaliści? Większość z nich rekomenduje: do trzech lat – 0 minut przed smartfonem dziennie, 3-6 lat 30 minut, 7-10 lat godzina, potem z każdym rokiem można jeszcze dodawać po godzinie tygodniowo. Wszystkie medyczne organizacje jednogłośnie mówią, że czas w nadmiarze spędzony przy monitorze szkodzi zdrowiu i rozwojowi.

Monitor może działać jak narkotyk – im więcej przy nim spędzasz czasu, tym bardziej od niego się uzależniasz. Uzależnienie od gier komputerowych, informacji, społecznych sieci, internetowych zakupów, pornografii, zostało w ogólnoświatowej medycynie uznane za chorobę, objawiającą się rozstrojem psychicznym, nawet depresjami oraz syndromem deficytu uwagi i zerwaniem społecznych kontaktów. Średnio co dziesiąty młody człowiek w wieku od 14 do 25 lat jest uważany za uzależnionego, a jeszcze więcej osób znajduje się na granicy uzależnienia.

Znajoma autora artykułu, która odbywała praktykę na dziecięco- -młodzieżowym oddziale psychiatrii, podzieliła się wrażeniami: – To było straszne. Nastolatkom na oddziale nie pozwolono korzystać ze smartfonów. Zachowywali się nieobliczalnie, wiercili się na krzesłach, gryźli paznokcie, krzyczeli i mogli nawet rzucić się na ciebie. I kiedy na pół godziny oddawano im telefony, stawali się normalnymi ludźmi, uśmiechali się, żartowali i rozmawiali z tobą przyjaźnie.

Niemal wszyscy rodzice żyjący blisko Cerkwi negatywnie odnoszą się do gier komputerowych. To w pełni zrozumiałe. Może to bowiem nieść za sobą uzależnienie od gier, zaniedbanie nauki, społeczną izolację, ucieczkę od rzeczywistości, nawet rozwój syndromu deficytu uwagi i hiperaktywność (ADHD).

Problem polega na tym, że nasze dziecko żyje w innym świecie niż dorośli, którzy wyrobili już sobie krąg zainteresowań i kontaktów. Dziecko dopiero je wyrabia. A znacząca część życia jego rówieśników przeniosła się do przestrzeni wirtualnej. Jeśli zabronimy dziecku korzystania z niej, skażemy je na izolację. Dlatego batiuszka podpowiada – wpuszczajmy, ale w sposób ograniczony i kontrolowany, swoje dzieci do cyfrowej przestrzeni. Kontrola jest niezbędna. Autorowi znane są przypadki z Niemiec, kiedy chłopcy-prisłużniki po skończonej Liturgii wymieniali się w ponomarce filmikami pornograficznymi i kiedy jedenastoletnie dzieci z cerkiewnych rodzin, od dzieciństwa co niedzielę chodzące do cerkwi, zaczynały przyjmować narkotyki, nie wspominając o cielesnej czystości nastolatków.

Autor przestrzega przed takimi serwisami jak YouTube, niosące w sobie niebezpieczne treści. Czasem wystarczą dwa kliknięcia, by po niewinnym filmiku dla dzieci o Annie i Elzie, pokazała się instrukcja makijażu i piosenkarka robiąca striptiz. Przed dziecięcymi oczami!

Wystarczy otworzyć niewinny filmik, by potem nacisnąć na „bardziej interesujące” i otrzymać cały brud tego świata, czyli to, czego absolutnie nie chcielibyśmy pokazać naszym dzieciom, na przykład „Jak opowiedziałam mamie, że jestem lesbijką” albo „Przygotowania do Halloween”. Wystarczy kilka minut użytkowania TikTok-u, by program zaproponował nam tego typu filmiki. By je otworzyć wystarczy jedynie prowadzić palcem po monitorze z dołu do góry i oglądać nagrania jeden po drugim. Mama piętnastolatki poskarżyła się batiuszce, że ta przestała chodzić do cerkwi, kiedy pojawiła się nowa „pasja” – oglądania filmików na TikTok-u. – TikTok dyktuje córce modę, światopogląd i nawet jakie książki ma czytać – zauważyła mama.

Pozwalając dziecku na taki program – komentuje autor artykułu – wpuszczamy w jego życie absolutnie obcych ludzi, którzy je wychowują zamiast nas samych. Ten program uważam za toksyczny, negatywny i podszyty seksem. Są nastolatkowie tak od niego uzależnieni, że potrafią w szkole otwierać filmik za filmikiem i nawet nie zauważyć, jak minęło pięć godzin. Są jak zaczarowani. Tymczasem TikTok jest modnym programem i dzieci chcą go mieć.

Zdaniem batiuszki jest on wredny nie tylko dla 12-latka, ale i dorosłego. „Kiedy oglądasz jego treści przez pięć minut, będziesz miał z czego się wyspowiadać” – komentuje.

Autor wskazuje na programy, które nie niosą takiego spustoszenia jak YouTube czy TikTok i uważa, że na ich kontrolowane użytkowanie można pozwolić (Snapchat, WhatsApp, Instagram).

Ale też mówi o dużej ilości programów, które pozwalają kontrolować dzieci i młodzież, nie dopuszczając do nich szkodliwych moralnie treści (Google Family Link, iOS Parental Controls, Microsoft Family Safety). Chętnie korzystają z nich niemieccy rodzice. Programy pozwalają na ograniczenia czasowe i treściowe.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz
fot. www.roj-deutschland.de

Odpowiedz