Home > Sami o sobie > Ach, uszli mojie lieta…

Ach, uszli mojie lieta…

Tuolko szto proczytała na facebookowi, że Jerzy Kalina wydaw płytu „Pieśni pogrzebowe wsi Koszele”. 16 piseń, kotory śpiwajut kobiety z Koszeluow (a wsio ż choczećcia skazati: baby, bo czerez lieta tak howoryłoś na wiości i nyczoho ne było obraźliwoho w siuom słowi). Po komentarzach pud postom widno, że płyta zaintieresowała ludi. Znaczyt dobre, szto takaja dumka pryszła dla wydawcy. I cel szlachetny – dochody z prodaży puojdut na remont orleńśkieji cerkwy.

Ja szcze sieteji płyty ne czuła, ale pryweła wona wospominanija z dawnich liet. Poszperała po chati i wytiahła trochi zabytu kasetu magnetofonowu z nahranymi nabuożnymi piśniami, kotory śpiwali baby z Wuolki. Koli to było… Połowina liet simisiatych, może treti ruok studiuw, pewno za odłożany hroszy z stypendium kupiła kasetowy magnetofon. Zrazu jak tuolko pryjiechała do domu, poprosiła woleński baby, kob zobraliś w naszuj maleńkuj chatci i pośpiwali ne kamraćki, a nabuożny piśnie. Treba skazati, szto takiji piśnie śpiwałoś tuolko na pochoronach. Ne znaju, jak w druhich siołach, ale u nas ne było zwyczaju śpiwati ich, nu skażem, siewszy w nedielu czy świato ot chotiaby na ławoczci. Czasami szcze w cerkwi śpiwali, bo na pielgrzymki, zdajećcia, tohdy jakoś ne za dużo chodili czy jiezdili.

Tak… Jak słuchaju teper, to prypominaju ich wsiech. Rozpoznaju, chto perszym hołosom tiuoh, chto wtorym. Nekotory szcze w trakcie śpiewania dochodili i tohdy pieśnia stanowiłaś takaja mohutna. Deś tam czuti, jak bjut staryji czasy, jakiji wiesiat na stinie naszeji woleńśkieji chatki do sich puor, no wże ne czykajut i hodiny ne wybiwajut.

Dosietul baczu takuju scenu, jak pry śpiewi „Stradalna Mati pred krestom stojała”, starutka baba Jawdosia zaliwajećcia slozami, bo pochowała mołodoho szcze syna. I chotia pieśnia pro stradanija Matiery Bożeji, kotora stoit pred krestom z rospiatym Iisusom Chrystom, to wona w tych słowach czuje swuoj buol. Dużo śpiwajuszczych uże ne żywe. Ne ma meji Mamy,a choroszym wtorym tiahła. I Nina, szto wysokim zwucznym perszym śpiwała, odyszła. I Ola… Mużczyny ne śpiwali. I tut ich ne było. Nu, byw żesz u chati muoj Tato, pomniu, ale sidiew ticheńko, nyczut’ ne miszaw. Tak jak nahrania ja ne robiła na prawdziwych pochoronach, no skażem tak: na zamuwienie, to baby trochi wzdrohowaliś, kob zaśpiwati typowy pohrebalny piśnie. „Ne ma ż pokojnika” – kazali. Ale wsio – taki na moju prośbu zaśpiwali odnu takuju pieśniu, jakuju tohdy śpiwałoś na pochoronach, a kotora mene jakoś osobienno trohała:

Ach, uszli ż mojie lieta,

Jak wichor kruhom świeta.

Tolko jak wo snie zdałosia,

Szto j na swietie prożyłosia.(…)

Szto ż to mnie za doroha

Aż na toj świet do Boha.

Ja j na swietie nie nażyłsia,

Ani Bohu prysłużyłsia.

(słowa z kasety)

I treba szcze skazati pro ich zeszyty, w kotorych zapisowali wsie tyji piśnie. Bo żesz tohdy szcze ne było drukowanych wydań (a może de jakii i byli, no nedużo) i wsio sami pisali. Jasne, ne howorym tut pro oszybki, było ich a było. Ale ne toje ważne. Na merliny zawsze prynosiłi po para takich zeszytuow. Neraz pożowkły, z szcze jakby wsima palcima odbitymi na koniuszkach stronić. A kuolko luźnych kartok wypadało…

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Zoja Saczko
24.01.2021

Odpowiedz