Home > Artykuł > Kwiecień 2021 > Odeszła Eugenia Litwińczyk

Któż z białostoczan z mojego pokolenia i starszego nie pamięta pani Gieni Litwińczyk? Wysoka kobieta, o obfitych włosach, pełna energii, lgnąca do ludzi, dzieląca się z nimi słowem i doświadczeniem, zapalająca do inicjatyw.

Zmarła 28 lutego, w niedzielę. Została pochowana na cmentarzu komunalnym w Białymstoku. O śmierci poinformowała nas jej przyjaciółka od dzieciństwa do dni ostatnich, Galina Snarska.

Urodziła się w Topolanach w gminie Michałowo w maju 1934 roku. Życie zawodowe związała z urzędem wojewódzkim w Białymstoku, z wydziałem kultury i sztuki. Pracowała w księgowości. Za wcześnie została odesłana na emeryturę i to z jej energią! Ale takie były czasy, nowe, z innymi porządkami, niosącymi i cierpienia ludzi tracących pracę.

W zasadzie pani Gienia pracy nigdy nie straciła. Praca do niej lgnęła. Ona ją kochała. Nie mogła żyć ot tak, bez pożytku dla ludzi.

Życie osobiste przyniosło jej wiele cierpień. Wcześnie owdowiała. Syn Piotr, informatyk, zmarł, gdy miał niewiele ponad czterdzieści lat. Śmierć syna, co często przyjmuje się jako stan naturalny, rozluźniła kontakt wnuków z babcią. Mieszkała z drugim synem, Andrzejem. Ale z tej strony wnuków nie miała. Andrzej chorował. Zmarł jedenaście dni po śmierci matki.

Eugenia Litwińczyk swoje pokłady troski i miłości skierowała między innymi do sierot na Białorusi. Zorganizowała do miejsc świętych na Białorusi około dwudziestu pielgrzymek pod koniec lat 90. XX wieku i na początku wieku XXI. Cele duchowe łączyła z charytatywnymi. Wszystkie luki bagażowe autokarów, wiozących pielgrzymów, były zapełnione darami. Jak je gromadziła?

Swoje życie związała między innymi z sądem. Przez wiele lat była ławnikiem sądowym i społecznym kuratorem sądowym dla nieletnich. W sądzie poznała wielu szlachetnych ludzi – sędziów, adwokatów, prokuratorów, sekretarki. Gdy wyprawiała się na kolejne pielgrzymki, gromadząc dary, oni ją wspierali. Przynosili ze swoich domów to, bez czego mogli się obejść, albo dawali pieniądze na zakupy. Wszystkie dary musiała przewieść autobusem do garażu przy ulicy Konduktorskiej. Ile ton przez te lata! Wspierali ją i znajomi prawosławni. Miała ich wielu.

Ale drugim, obfitszym źródłem darów była aukcja. Organizowała ją przez kilka lat co niedziela po Liturgii w pomieszczeniu budynku przy parafii Świętego Ducha w Białymstoku. Ludzie nieśli pościel, firanki, naczynia, jakąś srebrną łyżeczkę, obrusy haftowane, stary zegar, cukiernicę. To sprzedawała i miała pieniądze na zakup żywności, albo wiozła jako towar. I znów to wszystko musiała przewieźć do garażu.

Zobaczmy, co wiozła podczas jednej pielgrzymkowej wyprawy na Białoruś? W „Przeglądzie Prawosławnym” ze stycznia 2003 roku zanotowaliśmy, że przewieziono 60 litrów oleju, słoninę, kaszę, mąkę, 300 kilogramów makaronu, 400 sztuk czekolad, 3 tony (!) ubrań, w tym kożuchy i futra, 100 metrów tkaniny, 25 litrów środków czystości i mydło – te ofiarowane przez Jerzego Wolskiego.

Między kogo dary dzieliła? Między sieroty z domów dziecka w Porzeczu, Grodnie i Słonimiu, między seminarzystów i studentów szkół teologicznych w Żyrowicach. Pamiętam, jakże się cieszyła, gdy mogła ubierać biednych wtedy na Białorusi seminarzystów i studentów, gdy obdzielała czekoladami ociemniałe dzieci z któregoś z białoruskich sierocińców, gdy mogła dostarczyć bele czarnej tkaniny do uszycia rias dla białoruskich duchownych, zostawić w domach dziecka naczynia i firanki, makaron i mąkę.

Wtedy w „Przeglądzie” zapowiadaliśmy, że kolejna pielgrzymka z darami wyruszy już tego samego roku 24 i 25 kwietnia. Ale pieniądze zarobione na aukcjach kierowała także na budowę wznoszonych cerkwi. Odnotowaliśmy w lipcu 2004 roku, że w ciągu 3,5 roku, przeznaczyła na ten cel 11 tysięcy złotych (a wtedy średnia płaca była gdzieś trzykrotnie niższa niż teraz).

I za tę działalność Cerkiew uhonorowała Eugenię Litwińczyk podczas parafialnego święta parafii Świętego Ducha w Białymstoku w 2004 roku medalem św. Marii Magdaleny III stopnia.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz
fot. z archiwum Eugenii Litwińczyk

Odpowiedz