Home > Artykuł > Marzec 2021 > Polska zachodem Wschodu

Śmierć zabrała przed niespełna rokiem Andrzeja Walickiego, myśliciela światowej klasy – rusycystę, rosjoznawcę, historyka idei, pochowanego na cmentarzu na Woli zgodnie z prawosławną tradycją. Pisaliśmy już o nim w majowym i wrześniowym numerach PP z 2020 roku. Do tej wybitnej postaci i jego myśli warto wracać. Był związany z wiodącymi uniwersytetami Australii i Stanów Zjednoczonych. W ostatnich dekadach żył w Polsce, ale na marginesie jej głównego nurtu debaty. Jego studia z zakresu liberalizmu, konserwatyzmu, marksizmu, wolności, religii i romantyzmu były cenione i nagradzane za granicą, włącznie z uznawaną za Nobla w humanistyce nagrodą Eugene Balzana, ale w Polsce nie zdobyły popularności. Walicki nie zabiegał o popularność za cenę jakichkolwiek kompromisów intelektualnych. Był w swoich badaniach niezależny od wszelkich ideologii – rzetelny, uczciwy, głęboki. Jego myśl była żywa, autentyczna, wyrywała się ze schematów interpretacyjnych. Odkrywał myśl rosyjską dla świata, z całą jej powagą i własnym poczuciem misji. Widział oryginalność tej kultury, wchodzącej w dialog z kulturą zachodnioeuropejską.

Dlaczego tak wybitny myśliciel pozostawał poza polską debatą publiczną ostatnich dziesięcioleci? Myślę, że na to pytanie odpowie w znacznej mierze wywiad z Walickim „Samochwały znad Wisły”, jakiego udzielił „Polityce” (nr 38, 2020), przeprowadzony przez Jacka Żakowskiego, zamieszczony w niej już pośmiertnie.

Walicki wskazuje na kompleks niższości Polaków wobec Zachodu, kompensowany kompleksem wyższości wobec Wschodu, charakterystyczny nie tylko dla przywódczych elit. Czy Polska jest więc częścią Zachodu? Nie jesteśmy nim i nigdy nie byliśmy – odpowiada myśliciel. Jesteśmy pół na pół – pół wschodni, pół zachodni, ale bynajmniej nie w sensie geograficznym, tylko jako całość kraju.

Druzgocącą odpowiedź daje na temat mitu o polskiej wielokulturowości: „To był tylko kraj kilku odseparowanych od siebie kultur żyjących obok – nie razem. A myśmy chcieli ten kraj sarmatyzować. Odbieraliśmy inteligencję prawosławną prawosławnym. Żydom odbieraliśmy żydowską. Jakim cudem mogliśmy mieć wielokulturowe imperium, skoro koniecznie chcieliśmy mieć katolickie państwo? Nigdy nie mieliśmy imperialnego potencjału, bo wszystko chcieliśmy mieć polsko-katolickie”.

Inaczej – twierdzi myśliciel – Rosjanie. Oni potrafili aprobować odmienność. „Na przykład Tatarów. Były całe dynastie ludzi zasłużonych dla Rosji w różnych dziedzinach życia, od państwowości i wojskowości do kultury filozofii, poezji. Achmatowowie, Bierdiajewowie, Bucharinowie, Czaadajewowie, Kutuzowowie, Turgieniewowie i wiele, wiele innych”.

Tymczasem Polska nie umiała zbudować niczego trwałego, nawet z Ukraińcami. „Gnoiliśmy ich tak, jak to pokazał Daniel Beauvois. Dbaliśmy tylko o majątki ziemskie. Traktowaliśmy Rusinów jak niewolniczą czerń. Nie chcieliśmy budować z nimi wspólnego imperium. Chcieliśmy mieć ich jako poddanych naszego imperium. Nie jesteśmy w stanie niczego robić wspólnie. Wciąż przemy do jakiejś konfrontacji i dominacji. Na zewnątrz i wewnątrz”.

Andrzej Walicki powiada, że nie umiemy partnersko porozumieć się nie tylko z Rosjanami, ale też z Ukraińcami, Białorusinami, Litwinami, ponieważ traktujemy ich instrumentalnie, z wyższością, a oni to czują, widzą i słyszą.

Prowadzący rozmowę stwierdza, że Polska nie ma już marzeń imperialistycznych.

Ale ma mesjanistyczno-mocarstwowe rojenia – odpowiada Walicki – bo Polska widzi siebie jako tę, która ocaliła świat przed komunizmem i jest wybranym, strategicznym partnerem USA, wciąż broniącym świata przed komunizmem i lewactwem, którego właśnie Rosja jest ucieleśnieniem. I w ten sposób Polska zastąpiła mit wolnościowy mitem rusofobicznym i jest z tego dumna. W ramach tego mitu Polska nadal pozostaje „Chrystusem narodów”, żyjąc mitem kreowanym przez Instytut Pamięci Narodowej.

Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, marzeniem Andrzeja Walickiego było, by w Polsce mniej było moralizatorstwa, a więcej szlachetności, wielkoduszności i trochę wysiłku, by innych nie potępiać, tylko zrozumieć. Bo moralistyka, to pokazywanie wyższości, to upokarzanie innych. A potępiając innych, łatwo wychwalać siebie. „Bezwstydne samochwalstwo samozwańczych elit stało się w III RP polską specjalnością”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

Odpowiedz