Home > Artykuł > Maj 2021 > Przyzwoitość bez wiary

W Czwartek Paschy (6 maja, dzień pamięci św. męczennika Jerzego) słyszymy w cerkwiach ewangeliczne czytanie (J 3,1-15) o nocnym spotkaniu Chrystusa z Nikodemem. Cerkiew upamiętnia go również w trzecią niedzielę po Wielkanocy wraz z mironosicami. Oto w nocy, potajemnie, przychodzi do Chrystusa dostojnik żydowski, faryzeusz Nikodem, by poznać Nauczyciela, porozmawiać z Nim. I Ten, który „nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2,25), uprzedzając pytanie, nagle mówi: „Jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, z wody i z Ducha, nie może ujrzeć, wejść do królestwa Bożego”. Nikodem reaguje zdziwieniem: „Jakżeż to się może stać? Jakżeż może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki?”.

Jako znawca Pisma Nikodem powinien był wiedzieć, że „narodzić się na nowo” stanowi sedno biblijnego pojednania z Bogiem. Naród i poszczególnego człowieka, który się nawrócił i odmienił, Bóg przywraca do utraconego stanu pierwotnego lub stwarza „na nowo” (Hi 42,10; Oz 7,1; Am 9,14; Jr 31,31). Samą konwersję na judaizm Izraelici przyrównywali do rozpoczęcia nowego życia, sytuacji podobnej do stanu niemowlęcia. Dopiero co nawrócony poganin był zwalniany przez prawo żydowskie ze zobowiązań podjętych w „poprzednim”, pogańskim życiu. Nie obowiązywały go wcześniejsze kontrakty i zobowiązania – małżeństwo, przysięgi, służby wojskowe, państwowe, długi – wszystko traciło moc. Taki człowiek zaczynał życie „od nowa”. Był „nowo narodzony”. W oczach rabinów był niczym biała, niezapisana karta. Bez przeszłości i z całą przyszłością w swej nowej wspólnocie i religii.

Nikodem zdaje się być nieprzekonany i w jego pytaniu: „Jak się to może stać?” zawarta jest zarówno niewiara w słowa Jezusa, jak faryzejska pycha i aspiracje do tego, by wszystko pojąć i wytłumaczyć. „Jesteś nauczycielem Izraela i nie wiesz tego”? Tymi słowami Chrystus czyni wyrzut nie tyle Nikodemowi, ile całym dumnym elitom duchowym, które zawłaszczyły klucze do rozumienia tajemnic Królestwa Bożego, lecz same do niego nie wchodziły i innym wzbraniały wejść. Faryzeusze musieli wiedzieć o konieczności odrodzenia duchowego, bo Pismo Święte wielokrotnie podkreśla konieczność odnowy człowieka i przemiany serca: Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali (Ez 36,25-27). Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego (Ps 50,12). Jeżeli rzeczy oczywistych, wynikających z ziemskich doświadczeń, jak nieodzowność odrodzenia, Nikodem i jego środowisko nie rozumieją, to jak zrozumieją Boże tajemnice, Jego synostwo Boże, to że nie jest on zwykłym nauczycielem, wysłannikiem Bożym lub prorokiem?

To ewangeliczne czytanie pozwala nam lepiej zrozumieć naturę Królestwa, które przyniósł na świat Chrystus. Jego słowa o powtórnych narodzinach, „z góry” wywołują konsternację. Mówiąc o narodzeniu z wody i Ducha Jezus miał na myśli chrzest, ale Nikodem znał tylko rytualne, oczyszczające ablucje, niezwiązane z żadnymi „narodzinami z góry”. Dla Chrystusa chrzcielne obmycie jest tym progiem, za którym znajduje się Królestwo. By wejść do niego konieczne jest pełne oswobodzenie od grzechu, nowa jakość życia, której o własnych siłach człowiek nie jest w stanie osiągnąć. Nieprzypadkowo Chrystus mówi o Duchu, że „dyszy kędy chce”. Tchnienie Boże jest warunkiem zaistnienia Królestwa, a to jest w całej pełni duchowe.

Dla Nikodema jako pobożnego Żyda grzech był jedynie naruszeniem norm Prawa. Od skutków tego naruszenia należało się oczyścić. Zgodnie z Prawem grzesznik powinien oczyścić się, obmyć, złożyć ofiarę za grzech, potem ofiarę pokoju, czyli pojednania z Bogiem i dopiero wtedy można było oczekiwać Bożego tchnienia. Ale żeby od razu oczyszczenie i Duch Boży?…

Dla Chrystusa grzech był wypaczeniem stworzonej przez Boga rzeczywistości, dla której nie ma miejsca w Królestwie Bożym. Z grzechem należy walczyć, wyzwalać się spod jego wpływu, ale pełne uwolnienie od grzechu o własnych siłach jest niemożliwe. Jezus mówi właśnie o tym. Nikodem to rozumie, ale rozumiejąc nadal jest zakłopotany: „przecież nie sposób urodzić się po raz drugi”. Przy narodzinach człowiek jest jak czysta karta – brud i grzech gromadzą się z latami. Ale jak wrócić do tego stanu, gdy grzechu i nieczystości jeszcze nie było – głowi się Nikodem. Głowi się, bo nie rozumie, że na nowo trzeba narodzić się w Bogu, duchowo się odrodzić, aby sama natura stała się przydatna do życia w Królestwie. W obecnym upadłym stanie człowiek nie jest zdolny oprzeć się grzechowi. Któż poczęty od nieczystego może stać się czysty? Nikt (Hi 14,4). Życie chrześcijańskie to nie zmiana albo ulepszenie starego, ale przemiana całej natury. W tym może dopomóc jedynie Duch Boży. Gdy napełni serce, przemieni ludzkie życie. Kiedy dusza przez wiarę ukorzy się przed Bogiem, wówczas moc, niewidzialna dla ludzkiego oka, czyni nową istotę na obraz Boży.

Wiele sztuk i umiejętności wymaga prócz talentu całych lat studiów i praktyki. Również słuchanie Boga całym umysłem i sercem, nie mówiąc o rozpoznaniu Jego woli i pobożnym życiu nie jest sprawą ani oczywistą, ani łatwą! Nikodem był faryzeuszem mądrym, pobożnym, dociekliwym i przyzwoitym. Prócz tego nocnego spotkania świadczą o tym jeszcze dwie wzmianki. Gdy arcykapłani i faryzeusze chcieli aresztować Jezusa, odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co czyni?” (J 7,50-51). Po raz trzeci i ostatni św. Jan wspomina Nikodema, gdy opisuje pogrzeb Jezusa. Nikodem wraz z Józefem z Arymatei przyniósł kosztowne wonności: Przybył także Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania (J 19,39-40).

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk

Odpowiedz