Home > Artykuł > Maj 2021 > Ucieczka od cierpienia

Dzieci „wykluwają się” z dzieciństwa, wchodzą w okres nastoletni. Rówieśnika wtedy nic nie zastąpi. Relacje społeczne są w tej grupie niezbędne – alarmują specjaliści. A tu pandemia. Ograniczenia. Trzeba siedzieć w domu. Przez komputer uczyć się i poznawać świat. Joanna Szczepkowska, znana aktorka, felietonistka dodatku do „Rzeczypospolitej” „Plus Minus”, pisze, że przeczytała list ojca nastolatka. Syn, skarży się ojciec, z powodu izolacji „rozpada się na kawałki”. Starają się mu rodzice zapewnić rozrywki, rozmowy, sport, a on nic, coraz bardziej się boi świata i izoluje się. „Do psychologa” – radzą im znajomi. Ale czy psycholog jest strażakiem – zastanawia się Szczepkowska. Natychmiast ugasi pożar? Dodajmy – wielu gasi, ale ten proces potrzebuje nieraz wielu lat pracy. Znam psycholog, matkę dwóch nastolatków. Nie radzi sobie z ich problemami, „rozkręconymi” zwłaszcza przez pandemię koronawirusa i informacyjną. Obu posyła „na kanapę” do dwóch znajomych psychologów. Inna pani psycholog, dokształcająca się na wszelkich możliwych kursach, szykuje się do walki o psychicznie zdrowe dzieci, bo rozpada się jej małżeństwo. Gdzie więc szukać pocieszenia?

Może najpierw krótki opis sytuacji w Polsce i gdzie indziej, bo przecież prawosławna młodzież nie żyje w pustce. Pandemia koronawirusa przyspieszyła to, co obserwowaliśmy wcześniej – indywidualizm, uzależnienie od elektronicznych przekaźników oraz używek, ateizację, poszukiwanie nowych wartości, niczym towaru w supermarkecie, rozpad więzi rodzinnych i towarzyskich.

– Gdy wybuchła pandemia, moi studenci potrafili całą noc oglądać seriale, objadając się i pijąc alkohol. Kładli się spać o 9 rano. Wiele osób nie panuje nad emocjami. Zaczyna się w domu agresja – mówi dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog, wykładowca uniwersytecki z Warszawy. (Przegląd 5/1099).

Następstwem tego może być degradacja zdrowia. Raport kanadyjskiego ministra zdrowia Marca Lalonde’a z lat 70. minionego wieku mówi, że zdrowie w 55 procentach zależy od nas samych, naszych wyborów. Współcześni badacze wskazują nawet na 70 procent.

Czym grozi zerwanie relacji? Także myślami samobójczymi u dwunasto-trzynastolatków. Samobójstwa nieletnich osiągnęły w Polsce najwyższy wskaźnik od lat. A gabinety terapeutów pękają w szwach. Do psychiatry można zapisać w Polsce młodego pacjenta, korzystając z oficjalnej służby zdrowia, na 2023 rok. Dane Światowej Organizacji Zdrowia mówią, że Polska niezwykle mało wydaje pieniędzy na opiekę psychiatryczną, dla porównania, około trzech procent tego, co przeznacza na tę sferę budżet francuski.

Ta ogromna dysproporcja w wydatkach mnie nie dziwi. Francja ateizowała się w zasadzie od Rewolucji Francuskiej, czyli od dwóch wieków. Tworzyła w ten sposób pustkę w duszy swoich obywateli. Ta była bolesna. Ból egzystencji miała więc leczyć sztuka, wespół z psychoterapeutami, psychiatrami i psychologami. Dlatego ten sektor opieki zdrowotnej musiał się tak rozwinąć. W Polsce, w kraju tradycyjnie katolickim, w którym dziś służy około 25 tysięcy księży, nie licząc mnichów i mniszek, a na coniedzielne msze święte chodzi około 38 procent katolików, duchowa pustka nie jest tak dojmująca jak we Francji. Dodajmy, że są ogromne różnice między regionami – w niektórych województwach Polski wschodniej w coniedzielnej mszy uczestniczy blisko 72 proc. wiernych, w zachodnich około 25 proc., a 88 procent dzieci i młodzieży wciąż chodzi na religię.

Przyjrzyjmy się jednak nie statystyce, tylko wartościom młodych Polaków. Te mogą niepokoić starsze pokolenia. Mam wrażenie, że powtarza się sytuacja, jaką obserwowaliśmy dwadzieścia lat temu w Anglii. Starsi z bólem przyjmowali, że ich wchodzące w dorosłość dzieci, porzucają praktyki religijne. Myśleli, że wiarę dzieci ukształtują w sposób automatyczny, jak było to w ich przypadku. Tymczasem okazało się, że nawet katolicka szkoła nie zawsze ją formuje.

Rodzi się bunt przeciwko katechezie w szkole, zwłaszcza wśród działaczy lewicy i przekłada się na młodych. Na prawosławnych także? Ten niepokój zgłaszają prawosławni katecheci. Coraz więcej młodych katolików wypisuje się z lekcji religii. Pociągają za sobą prawosławnych, jeśli pozostają z nimi w przyjaźni.

Tomasz Polak (ur. 1952) profesor z Poznania, wykładowca uniwersytecki, wcześniej duchowny rzymskokatolicki, piastujący funkcję rektora duchownego seminarium i dziekana wydziału teologicznego oraz członka międzynarodowej komisji teologicznej, który w 2007 roku odszedł z kapłaństwa i dokonał aktu apostazji, pisze (Więź 4/682) że polscy nastolatkowie, a także dwudziesto- i trzydziestolatkowie, są według badań socjologicznych najszybciej sekularyzującym się pokoleniem na świecie. Że po wieloletnim kursie katechizacji przechodzą na stronę otwartej wrogości wobec religii.

Wobec cierpienia

Z pewnością w tym procesie olbrzymim wyzwaniem dla chrześcijaństwa jest rozumienie godności człowieka jako wolności od cierpienia. Człowiek ma wymazać ze swego życiorysu cierpienie, uważa znacząca część młodej generacji. Dlatego jedna z jej przedstawicielek rzuciła na Facebooku w dniach jesiennych protestów przeciwko całkowitemu zakazowi aborcji, nawet w przypadku śmiertelnej choroby płodu: „Ten zakaz aborcji to jest ochrona cierpienia, a nie ochrona życia. Kościół katolicki jest zbudowany na cierpieniu – cała ta chrześcijańska ideologia to jedna wielka pochwała bólu i umierania w męczarniach, nic więc dziwnego, że starają się zmusić wszystkich do tego. Naród wybrany cierpiał, Hiob cierpiał (…) więc ty też kobieto, mężczyzno, dziecko, cierpcie”.

Niektórzy biją na alarm – obserwujemy najpoważniejszy od czasów reformacji kryzys samego katolicyzmu, w Polsce także. Rok ubiegły pokazał, jak Polska mocno jest już nasiąknięta postchrześcijańską mentalnością. Chrześcijaństwo, uważane przez wieki za podstawowe spoiwo cywilizacyjne w takich krajach jak Polska, Austria, czy inne kraje Europy środkowej, jest teraz poddawane surowej ocenie. Anastasija Andrea Sandhacker, była konsul Austrii, mówi, że w jej rodzinnej wiedeńskiej dzielnicy gdzieś dziesięć razy mniej dzieci przystępuje obecnie do bierzmowania, niż to było w czasach jej dzieciństwa, pół wieku temu, a przedmieścia Wiednia bardziej przypominają jej Stambuł.

Tymczasem żadna inna religia ani tym bardziej system filozoficzny z taką głębią, wyczuciem i miłością do człowieka nie prowadzą go przez cierpienie, jak chrześcijaństwo właśnie. Odrzucanie cierpienia, rozumienia jego sensu, to wykreślanie znaczącej części chrześcijańskiej tradycji, odwracanie się od jego nauki.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

Odpowiedz