„Bóg na górze, Rosja pomoże” – powtarzali w najtrudniejszych momentach swojej historii Serbowie, odwołując się do silnych wielowiekowych więzi między dwoma narodami. Ich kolejnym symbolem stały się piękne mozaiki soboru św. Sawy w Belgradzie, dzieło rosyjskich mozaicystów, dar ruskiej Cerkwi i całej Rosji. I choć zaplanowane na jesień ubiegłego roku wyświęcenie świątyni z udziałem obydwu patriarchów i obydwu prezydentów z powodu pandemii nie odbyło się, Serbowie od święta Petki (27 października) mogą podziwiać ów dar w całej krasie. Nie ustają w zachwycie i media, nazywając niekiedy serbski sobór nową Hagią Sophią. Temu soborowi i tym mozaikom poświęcił swój nowy film metropolita Hilarion (Ałfiejew). Czterdziestominutowy dokument „Chram Swiatago Sawy” pokazała Russia 24, także serbska telewizja. To opowieść nie tylko o niezwykłej cerkwi i o niezwykłych mozaikach. Także o niezwykłych więziach, tak rzadkich w dzisiejszym skłóconym i podzielonym świecie.
Te bliskie związki między dwoma narodami zaczęły się już w czasach św. Sawy (1175-1235). Tak, tak, świętego Sawy, bo to spotkanie z ruskimi mnichami zainspirowało szesnasto-siedemnastoletniego Rastka, młodszego syna wielkiego kniazia Stefana I Nemanji, do wyboru monastycznego życia. Potajemnie opuścił dostatni dom rodziców i wraz z poznanymi braćmi udał się do ruskiego monasteru Rusik na Atosie. Postrig przyjął natychmiast – wiedział, że rodzice, którzy już mieli wobec niego pewne matrymonialne plany, będą go szukać. Ale rodzice potraktowali jego wybór jako wolę Bożą.
Historia o serbskim kniaziu, mnichu, odbiła się echem w całym słowiańskim świecie. O Sawie hagiorycie, serbskim kniaziu, wspomina w swojej napisanej po pielgrzymce do Carogrodu książce Połomnik obywatel Wielkiego Nowogrodu, Dobryń Jadrejkowicz, późniejszy biskup nowogrodzki Antoni (XII wiek).
Już z Atosu Sawa pisze do swego ojca ważny list, prosi, by przekazał rządy następcy i dołączył do niego. Stefan się zgadza, przyjmuje postrig i z imieniem Symeon wspomaga syna przy zakładaniu serbskiego monasteru Chilandar na Świętej Górze. Tam też umiera. A Sawa kontynuuje główne działo swego życia – jednoczenia serbskich ziem, tworzenia serbskiego państwa i umocnienia jego roli w zewnętrznej polityce.
W 1219 roku (a więc w czasach, gdy prawosławny Wschód znajdował się pod panowaniem Krzyżowców) zostaje pierwszym biskupem autokefalicznej serbskiej Cerkwi. I tę autokefalię stara się potwierdzić, odwiedzając ważniejsze patriarchaty. W 1229 roku przybywa do Jerozolimy i razem z jerozolimskim patriarchą Atanazym II odprawia Liturgię przy grobie Chrystusa.
Św. Sawa wprowadza język serbski jako normę serbskiej kultury, jako narodowy wariant starosłowiańskiego języka Cyryla i Metodego. Staje się duchowym ojcem całego serbskiego narodu, serbskiej duchowości, kultury, medycyny, dyplomacji i prawa.
A relacje między narodami ruskim i serbskim? Zacieśniają się coraz bardziej. Gdy Ruś znalazła się w tatarskiej niewoli, południowi Słowianie, Bułgarzy i Serbowie wysyłają ruskim cerkwiom utensylia cerkiewne. Gdy Serbia na ponad trzysta lat trafia pod turecki but, do serbskich cerkwi docierają ikony, Ewangelie i szaty liturgiczne z Rosji.
Ale w tych najcięższych czasach Serbowie nie zapominają o św. Sawie. Gdy w 1594 roku pod wodzą patriarchy Ioanna podejmują walkę przeciwko Turkom, na sztandarach umieszczają wizerunek świętego. Wtedy Turcy wywożą relikwie św. Sawy z monasteru w Meleszewie do Belgradu, palą je w takim miejscu, żeby płomień i ogień były widoczne także po drugiej stronie Dunaju. Ten bluźnierczy akt scala Serbów, a miejsce tragedii staje się dla nich święte.
Równo trzysta lat później, w 1894 roku, gdy Serbia od sześciu lat jest już niepodległa, Serbowie podejmują decyzję, żeby zbudować tam cerkiew. Trwają dyskusje, pojawiają pierwsze projekty, ale pierwsza wojna światowa przerywa ten proces. Idea powraca w 1925 roku, a wraz z nią nowy konkurs na projekt. A w społeczeństwie nie ustają dysputy nad bryłą budowli. Ma nawiązywać do średniowiecznej serbskiej architektury czy może konstantynopolitańskiej Hagii Sophii? „Do Hagii Sophii” – postanawia patriarcha i stowarzyszenie do spraw budowy.
A konstantynopolitański pierwowzór właśnie odsłania swoje tajemnice. Oto bowiem na początku lat 30., gdy Turcja stała się już republiką, Amerykański Instytut Bizantyński rozpoczyna prace nad odsłonięciem, oczyszczeniem i restauracją mozaik w Hagii Sophii. Wkrótce, bo w 1934 roku, podczas międzynarodowego kongresu bizantynistów w Sofii, o dokonanych wówczas odkryciach dowiaduje się cały świat. Wszystko to wpływa na serbski projekt. Czy już wówczas postanowiono, że wnętrze cerkwi wypełnią mozaiki?
Tak czy inaczej, w 1935 roku rozpoczęto budowę dużej, o powierzchni 7570 metrów kwadratowych i wysokiej na 65 metrów, cerkwi. „Największej na Bałkanach, piątej pod względem wielkości świątyni prawosławnej na świecie”, zapewniają dziś przewodniki. Ale gdy mury osiągnęły wysokość dwunastu metrów, wybucha druga wojna światowa. A to oznacza kolejną długą przerwę w budowie, bo na wznowienie prac przez wiele lat nie pozwalają także władze komunistyczne.
Patriarcha serbski German prosi o to prezydenta Jugosławii Broz Tito 88 razy! I osiemdziesiąt osiem razy spotyka się z odmową.
Mijają lata, niedokończona budowa niszczeje.
Rusza już po śmierci Broz Tito.
Ale wkrótce na Serbię zaczynają spadać bomby NATO. W kwietniu 1999 roku, podczas najsilniejszych bombardowań, Belgrad odwiedza patriarcha moskiewski i całej Rusi Aleksy II. Na nabożeństwo do niedokończonego wówczas jeszcze soboru św. Sawy przyszło tak z dziesięć tysięcy ludzi.
– Oby ta ogromna świątynia św. Sawy Serbskiego stała się symbolem odrodzenia serbskiego narodu – życzy hierarcha, zapewniając że swoją leptę na zakończenie jej budowy pragnie wnieść także Rosja.
Później z duszpasterską wizytą odwiedza Serbię ówczesny metropolita smoleński, obecny patriarcha Kirył.
– Wszystkie lotniska były zamknięte – wspomina towarzyszący mu metropolita Hilarion. – Z Węgier do Belgradu jechaliśmy więc mikrobusem. Co pięć minut z węgierskich lotnisk startowały bombowce NATO. A niebo nad Serbią od śladów po bombardowaniach przypominało szachownicę.
Te bombardowania zniszczyły infrastrukturę i tak osłabionej rozpadem Jugosławii Serbii, gospodarka znalazła się na dnie, przemysł stanął.
– Sami wykańczalibyśmy sobór św. Sawy przez kolejne sto lat – niedawno przyznał prezydent Serbii.
I wtedy swoją leptę wnosi Rosja. Gwoli porządku odnotujmy, że w 2012 roku oficjalnie proszą o tę pomoc prezydent Aleksandar Vucić i patriarcha Ireneusz, adresując swoją prośbę bezpośrednio do prezydenta Putina. Koszt przedsięwzięcia w dużym stopniu bierze na siebie Gazprom.
W konkursie zwycięża projekt Nikołaja Muchina, wybitnego ikonografa-monumentalisty, który pracował m.in. w soborze Chrystusa Zbawiciela. Jest on znany także w Serbii, wykonał tu polichromie w czterech cerkwiach, napisał ikony do monasteru Lepawina. I doskonale opanował specyfikę tradycyjnej serbskiej ikonografii.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Ałła Matreńczyk
fot. pulserbia.ru, pravoslavie.ru