W pierwszą niedzielę czerwca od osiemnastu lat nasza Cerkiew czci pamięć Męczenników Chełmskich i Podlaskich. Do grona ośmiu świętych, ogłoszonych męczennikami w 2003 roku, Sobór Biskupów dołączył w dwóch ubiegłych latach jeszcze 79 imion mieszkańców podlaskich wsi, ofiar powojennego tzw. „niepodległościowego” podziemia zbrojnego. Dzień ich pamięci ustalono na święto Zaleszańskiej Ikony Matki Bożej, obchodzone w ostatnią sobotę lipca. Powołana przez Sobór Biskupów w marcu bieżącego roku komisja kanonizacyjna będzie pracować nad udokumentowaniem męczeńskiej śmierci innych osób, ponieważ tylko w najnowszych dziejach za wiarę prawosławną i pochodzenie etniczne zginęły ich tysiące.
29 października 2019 roku Sobór Biskupów dołączył do pocztu Męczenników Chełmskich i Podlaskich 31 furmanów zabitych 31 stycznia 1946 roku koło Puchał Starych. Rok później, 25 lipca, w Zaleszanach odbyła się kanonizacyjna uroczystość ku czci wszystkich nowych męczenników, za śmierć których odpowiedzialność ponosi oddział Narodowego Zjednoczenia Wojskowego – Pogotowia Akcji Specjalnej pod dowództwem kpt. Romualda Rajsa „Burego”. Prócz rozstrzelania furmanów, na przełomie stycznia i lutego 1946 roku, oddział ten dokonał pacyfikacji wsi Zaleszany, Wólka Wygonowska, Zanie, Szpaki i Końcowizna. W sumie śmierć poniosło 79 osób wyznania prawosławnego narodowości białoruskiej, w tym kobiety i dzieci. Kapitan Romuald Rajs „Bury” i jego zastępca Kazimierz Chmielowski „Rekin”w 1948 roku zostali skazani na śmierć. W 1995 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego, nie przeprowadzając dodatkowego śledztwa, unieważnił wyroki, uznając je za zbrodnie komunistyczne.
Zakończone w 2005 roku, przeprowadzone przez Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział IPN w Białymstoku, śledztwo w sprawie pozbawienia życia mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski pozwoliło – czytamy na stronie ipn.gov.pl – „na uznanie wszystkich zdarzeń objętych zakresem śledztwa za zbrodnie przeciwko ludzkości, popełnione w celu wyniszczenia części obywateli polskich z powodu ich przynależności do białoruskiej grupy narodowościowej”. Rodzina kapitana „Burego” otrzymała odszkodowanie za jego śmierć, natomiast rodziny pomordowanych nie otrzymały żadnej rekompensaty. O odszkodowania dla rodzin ofiar „Burego” zabiegał przez wiele lat prawosławny poseł Eugeniusz Czykwin, ale bezskutecznie. Romuald Rajs jest czczony jako jeden z „żołnierzy wyklętych”, a w Hajnówce, na przekór pamięci rodzin ofiar i faktom historycznym, nacjonalistyczne organizacje noszą transparenty „Bury nasz bohater”. Coś niebywałego. Zabójstwo wiejskich kobiet i maleńkich dzieci w ramach walki z „komunistycznym zniewoleniem” to jakaś straszliwa niedorzeczność, a honorowanie zbrodniarzy jako „bohaterów” jest wywróceniem do góry nogami tradycyjnego systemu wartości moralnych. To prowokacyjna obelga wobec tych, którzy jeszcze żyją i pamiętają te tragiczne „wyczyny” zbrojnego podziemia. Ci „bohaterowie” chcieli „Polski dla Polaków”. Nawet bez tych Żydów cudem ocalałych z Holocaustu. Wstrząsające są relacje z tzw. „akcji pociągowej” 1946 roku, kiedy „żołnierze wyklęci” wyciągali z pociągów Żydów-repatriantów ze Wschodu i zabijali na peronach. W ramach czystki etnicznej Białorusinów, Ukraińców i Łemków masowo wypędzano (oficjalnie repatriowano, czyli przesiedlano do ojczyzny) za wschodnią granicę. Zdumiewające jest, że państwa etnicznie jednorodnego chciały zarówno nowe, komunistyczne, władze, jak i zwalczające je zbrojne podziemie. Za pomocą propagandy, perswazji, zastraszania i terroru chciano pozbyć się z powojennej Polski jak najwięcej mniejszości narodowych i wyznaniowych. Temu miała służyć akcja „Burego”. Gdy się to powiodło tylko częściowo, pod pozorem walki z UPA także na terenach, gdzie ta w ogóle nie działała, przeprowadzono Akcję Wisła, by poprzez rozsiedlenie ułatwić asymilację mniejszości ukraińskiej i łemkowskiej.
Pojednawcza postawa Cerkwi
Mimo ogromu krzywd i cierpień, chociaż w imię prawdy historycznej fakty powinny być nazwane po imieniu, nasza Cerkiew nie rozgrzebuje, jak to czynię powyżej, faktów historycznych i zachowuje się niezwykle powściągliwie. Nie feruje wyroków, nie wyręcza sądów i historyków, mimo że ostatnio oni też ewidentnie realizują jakąś nieczystą „politykę historyczną”. Cerkiew nie skupia się na jednym wycinku swej historii, ale całe trudne tysiąclecie swego trwania na tej ziemi postrzega z perspektywy wiary. W żadnym oficjalnym dokumencie nie ma nawet żądania ukarania sprawców, znanych z imienia i nazwiska, tylko Chrystusowe: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23,34). Cerkiew jest przekonana, że krew męczeńska ją umacnia, że w ogóle przetrwała ona dzięki niezłomnej postawie męczenników. Paradoksalnie Cerkiew prześladowana jest nawet silniejsza, bo cierpienie w imię wiary umacnia wiarę. Tertulian mawiał: „Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan”. Apostoł Paweł pisał do Efezjan, że są zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus (Ef 2,20), a my twierdzimy, że Cerkiew wręcz stoi, jest utwierdzona, na krwi męczenników. Na każdym prawosławnym ołtarzu znajduje się antymins z relikwiami świętych, bez którego nie może być odprawiona żadna Liturgia. Przecież prawosławie na Ziemiach Chełmskiej i Podlaskiej miało być zdziesiątkowane, a jeszcze lepiej – aby go w ogóle nie było! Ten plan realizowano zarówno w majestacie prawa, jak i w ramach konspiracyjnego podziemia, a mimo to nie udało się! W troparionie ułożonym osiemnaście lat temu brzmią słowa o tym, że poprzez „okrutne prześladowania i męki” Męczennicy Ziemi Chełmskiej i Podlaskiej „umocnili święte prawosławie w naszej ojczyźnie”. Są tam również bardzo znamienne słowa, które może wypowiedzieć tylko Boży, głęboko wierzący człowiek: „Przez ich modlitwy, Panie, daj naszym sercom jednomyślność i miłość braterską oraz wszystkim odpuszczenie grzechów”.
Obcy na swojej ziemi
W lipcu 2020 roku w Zaleszanach po odczytaniu 79 nazwisk nowych męczenników i odsłonięciu ich ikony odczytano posłanie zwierzchnika naszej Cerkwi, metropolity Sawy. Według hierarchy uroczystości w Zaleszanach to historyczny dzień dla polskiej Cerkwi, dzień, w którym czczeni są dorośli, młodzież i dzieci, którzy „oddali swe życie tylko dlatego, że byli prawosławni”. Nasza Cerkiew nie uwypukla narodowości ofiar, bo nie chce być postrzegana jako Cerkiew konkretnego narodu lub strona w kwestiach pozareligijnych. Nasza mała liczebnie Cerkiew jest wielonarodowościowa i unika klasyfikacji etnicznej także dlatego, że niektórzy mieszkańcy Podlasia od zawsze uważali się jedynie za „tutejszych”, a swój język za „swój” albo „prosty”. Jednak to roztropne skupianie się wyłącznie na wyznaniu jest tylko częścią prawdy. Gdyby chodziło tylko o wyznanie, to prawosławnych z Podlasia należałoby wypędzać do prawosławnej Grecji, Rumunii, Bułgarii, a nie do Związku Radzieckiego, budującego bezbożne państwo. Jednak wypędzano ich właśnie jako Białorusinów i Ukraińców do rzekomo drogich ich sercom pobratymców na Wschodzie. My możemy ich nazywać „prawosławnymi”, ale dla „Burego” oni byli Białorusinami, w każdym razie nie „prawdziwymi Polakami”. Metropolita Sawa z naciskiem podkreślił, że męczennicy podlascy to ludzie od wieków mieszkający na swojej ziemi. I oto 74 lata temu, ludzie „karmieni fanatyzmem, kierowani i posłuszni wymyślonym pojęciom nacjonalizmu i szowinizmu, mordują swoich pobratymców… Dlaczego? Bo mieli inne poglądy, inaczej się modlili, mówili innym językiem…Zmieniały się rządy, partie polityczne, życie społeczne, jedynie ziemia pozostawała tą samą od wieków. Dopiero wówczas, gdy ktoś podjął decyzję, że nie ma dla nich miejsca, stawali się obcymi na swojej, rodzimej ziemi (…) Prawosławni święci męczennicy zostali złożeni w ofierze za wierność Bogu, prawosławiu i ziemi swoich przodków, mieszkali na tej ziemi od pokoleń… Doszło do działań bratobójczych, gdyż zabrakło chrześcijańskiej miłości” – napisał metropolita Sawa i dodał, że „ogłoszenie ofiar z 1946 roku męczennikami to największy dar, jaki może im obecnie złożyć Cerkiew. Jeżeli dzisiaj wspominamy tragiczne karty historii to nie dlatego, by osądzać, ale po to, aby podobna tragedia nigdy nie miała miejsca wśród nas”. Podczas uroczystości poświęcono ikonę, która jest dedykowana ofiarom.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk