Home > Artykuł > Lipiec 2021 > Cuda w Supraślu

Czterdzieści lat po wysadzeniu w powietrze cerkwi, 3 czerwca 1984 roku arcybiskup białostocki i gdański Sawa, od 1998 roku metropolita Cerkwi w Polsce, mówił na gruzach cerkwi Zwiastowania Bogarodzicy, że Opatrzność Boża odradza to co zostało zniszczone, rodzi nadzieję tam, gdzie jej nie było. I zwykł powtarzać, że następne pokolenia nie wspomną o nas dobrym słowem, jeśli nie odrodzimy supraskiej ławry i nie odbudujemy Błagowieszczeńskiej cerkwi. 27 czerwca metropolita Sawa, syn Ziemi Chełmskiej, na której miało nie być prawosławia, wyświęci wzniesioną z ruin cerkiew Zwiastowania. Relację z tego historycznego wydarzenia zamieścimy w następnym numerze Przeglądu. W obecnym przypominamy najważniejsze fakty z dziejów „zmartwychwstałego” supraskiego monasteru.

Cudem nazwał w 2018 roku ikonopisiec prof. Goran Janicijević, Serb, rekonstrukcję średniowiecznych fresków w monasterskiej cerkwi Zwiastowania Bogarodzicy w Supraślu. Tak samo nazwał profesor i rekonstrukcję tej cerkwi, wznoszonej najprawdopodobniej między 1503 a 1511 rokiem, w czasach Wielkiego Księstwa Litewskiego w dobrach możnowładcy Aleksandra Chodkiewicza, który tu wraz z biskupem smoleńskim Józefem Sołtanem, późniejszym metropolitą kijowskim, założył prawosławny monaster. Rosła w tempie zdumiewającym, na uroczysku w środku Puszczy Błudowskiej, na odludziu – Białystok był wtedy przydworską osadą. Zachwycała potęgą i architekturą, która wtopiła w siebie to, co najpiękniejsze w sztuce bizantyńskiej i zachodniej gotyckiej. I cerkiew, i monaster stały się najbardziej wysuniętym na zachód na ziemiach ruskich znaczącym ośrodkiem prawosławnej duchowości.

I do tej cerkwi przybył z Bałkanów w połowie XVI wieku Serb Nektarij, na pewno z grupą pomocników. Działo się to przy wybitnym archimandrycie supraskiego monasteru, wtedy już o statusie ławry, Sergiuszu Kimbarze. Bałkany pozostawały od wieku w niewoli tureckiej. Jeśli wznoszono tam cerkwie, to tylko małe, niskie, monasterskie, a tu ujrzeli świątynię z kopułą sięgającą niemal 40 metrów! Ujrzeli gwiaździste sklepienia gotyckie, potężne, oktogenalne filary, podtrzymujące konstrukcję i kilkaset metrów kwadratowych ścian, czekających na ikonopisca. Architektura była dla nich zagadką, a wielkość cerkwi wyzwaniem. Nektarij wciąż był nosicielem dojrzałej XIV-wiecznej sztuki epoki Paleologów. Pisał smukłe sylwetki postaci, o delikatnych długich palcach, „odziewając” je w bogate, obfite szaty, sprawiające wrażenie lekkiego ruchu. Stosował wysublimowane, delikatne kolory – z refleksami, odcieniami, przejściami. Jego dzieło olśniewało. Wprowadzało w świat Bożego piękna i skupionej modlitwy.

I to dzieło, przechodząc wraz z monasterem różne koleje losu, także trwający ponad dwa wieki okres przynależności do Cerkwi unickiej, nie przetrwało. Tragiczna okazała się druga wojna. Armia Czerwona osadziła w monasterze swe wojsko. W głównej cerkwi urządzono warsztat mechaniczny i kuźnię. Sąsiednią cerkiew św. Jana Teologa z końca XIX wieku zamieniono na kuchnię i stołówkę. W 1941 roku radzieccy żołnierze musieli opuścić Supraśl. Niemcy pozwolili służyć prawosławnym w cerkwi św. Jana Teologa. I ci sami Niemcy, wycofując się przy końcu wojny z Supraśla, wysadzili 21 lipca 1944 roku wspaniałą cerkiew Zwiastowania Bogarodzicy. Pozostały tylko kikuty filarów z fragmentami XVI-wiecznych fresków.

Po wojnie te fragmenty – a było ich 33 – wraz z tynkiem udało się zdjąć. Stały się kolekcją muzealną. Do budynków, okalających zrujnowaną cerkiew, wprowadziła się szkoła rolnicza. Wtedy po 450-letnich dziejach sławnego monasteru, prawosławnego w swych ponadstuletnich początkach, potem unickiego, znów prawosławnego, między wojnami, mimo że pozostawał własnością skarbu państwa, użytkowanego przez rzymskokatolickie zakony, miało nie pozostać śladu. Drugą cerkiew, św. Jana Teologa, władze zaczęły rozbierać. I ocaliła ją dramatyczna dwuletnia walka prawosławnych, zwłaszcza o. Aleksego Mularczyka, wychowanka mnichów Pustyni Glińskiej w Rosji. Bez dachu już była.

I stała się jak cienka nić, łącząca dawne dzieje – i sławne, i dramatyczne, ze współczesnością. Skupiała w Supraślu prawosławną wspólnotę. 

3 czerwca 1984 roku władyka Sawa, zawsze niezłomny, konsekwenty, odważny, prawdziwy duchowy przewodnik, poświęcił kamień węgielny pod rekonstrukcję głównej monasterskiej cerkwi. I tego samego roku posłał do Supraśla pierwszego mnicha. Był nim 27-letni o. Miron (Chodakowski), ten, który jako prawosławny ordynariusz Wojska Polskiego w stopniu generała brygady i arcybiskup hajnowski zginął 10 kwietnia w 2010 roku w katastrofie samolotu prezydenta Rzeczypospolitej w Smoleńsku. Ciało władyki Mirona złożono w podziemiach Błagowieszczeńskiej cerkwi.

W Supraślu formowali się kolejni mnisi, spośród których wyrastali biskupi – białostocki i gdański Jakub, bielski Grzegorz, wrocławski i szczeciński Jerzy i supraski Andrzej.

Rosła cerkiew i trwał jednocześnie spór o własność okalających ją budynków, w tym XVIII-wiecznego pałacu archimandrytów. Spór zdominował pierwszą połowę lat 90. Włączył się w niego Kościół rzymskokatolicki, usiłując udowodnić unickie początki ławry, a tym samym prawo do jej posiadania. Za podstawę roszczeń uznano akt unii ferraro-florenckiej (1438 rok), która przecież na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego nie weszła w życie. Spór przeniósł się na forum parlamentu, do gabinetów prezydenta i premiera Rzeczypospolitej, jego echo dotarło nawet do Watykanu, do instytucji i chrześcijan za granicą. Walka była nierówna. Mała Cerkiew prawosławna stanęła obok potężnego w Polsce Kościoła rzymskokatolickiego. Zakończyła ją decyzja z 28 lutego 1996 roku szefa Urzędu Rady Ministrów w rządzie Włodzimierza CimoszewiczaLeszka Millera (wcześniej podjęte przez szefów URM decyzje – w rządzie Hanny Suchockiej Jana Rokitę, a w rządzie Waldemara Pawlaka Michała Strąka – po zaskarżeniach przez kurię arcybiskupią Kościoła rzymskoktolickiego w Białymstoku uchylał Naczelny Sąd Administracyjny). Na jej podstawie cały monasterski kompleks budynków o powierzchni powyżej 4,5 tysiąca metrów kwadratowych, będących w opłakanym stanie, zwrócono Cerkwi. I nie wiadomo, czy tak by się stało, gdyby nie uchwalona w 1991 roku ustawa o stosunku państwa do Kościoła prawosławnego, która zobowiązywała państwo do zwrotu odebranych Cerkwi nieruchomości na takich samych zasadach jak Kościołowi rzymskokatolickiemu. Poseł Eugeniusz Czykwin, jedyny wtedy prawosławny w polskim parlamencie, z całą determinacją pilotował tę ustawę i tak samo zabiegał o zwrot prawosławnym monasteru.

Powrót kompleksu do Cerkwi prawosławnej traktowali prawosławni jak cud.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

fot. autorka

Odpowiedz