Home > Artykuł > Najnowszy numer > Mamy kolejną rewolucję

Pięć lat temu, prof. Klaus Schwab twórca i prezes Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos, napisał książkę zatytułowaną „Czwarta rewolucja przemysłowa”, która natychmiast stała się „biblią” technokratów oraz tych, dla których technologia oraz postęp technologiczny są wartościami nadrzędnymi. Postać Schwaba, niekwestionowanego guru zwolenników tych trendów, których uosobieniem jest sztuczna inteligencja, trzy lata temu dała się poznać i na naszym rynku czytelniczym. Pięknie wydany wolumin epatuje nas entuzjastycznymi recenzjami gigantów światowego przemysłu, z Coca Colą, BP i MIT na czele. Autor książki jest niekwestionowanym autorytetem dla milionów ludzi na całym świecie, dla których technologia stanowi sens i cel, coroczne zaś forum w Davos jest bezdyskusyjnym wyznacznikiem światowych trendów technologicznych.

Nie wolno traktować szwajcarskiego naukowca jako jakiegoś szalonego futurystę, gdyż to co mówi oraz pisze dzieje się przecież na naszych oczach.

W omawianej książce pokazuje więc Schwab ogromny rozwój techniki i technologii XXI wieku, który następuje z tak niewiarygodną prędkością, iż autor nie waha się nazwać go czwartą rewolucją przemysłową właśnie. Rewolucja owa i jej nieprawdopodobne tempo, w najbliższych kilku latach – zdaniem autora oraz całych rzesz jego zwolenników – jeszcze się zintensyfikuje i przyspieszy. Wydaje się więc, iż warto zapoznać się z fragmentami tego tekstu, by mieć pojęcie o tym co nas czeka w najbliższej przyszłości.

Jak ogromne korzyści niesie rozwój technologiczny wie każdy, kto każdego dnia korzysta choćby ze smartfona. Ale każdą technologię można wykorzystać dla naszego dobra lub przeciw niemu. Jej plusy są oczywiste. Skupię się więc tylko na tym, co najczęściej albo się przemilcza, albo marginalizuje. Perspektywa czasowa, o której szwajcarski naukowiec pisze, sięga najczęściej roku 2025 lub najbliższej dekady. Przejdźmy więc do książki.

„Przemysł 4.0 to największa i najgłębsza zmiana w historii świata, która dotyka każdego aspektu naszego życia – pracy, zdrowia, relacji międzyludzkich itp. Jej istotą jest przeniesienie jak największej liczby decyzji z ludzi do kompetencji maszyn oraz zatarcie granic między tym co biologiczne, a tym co cyfrowe” – zaczyna autor tekst, by dalej na ponad dwustu stronach opisać, jak będzie się to dokonywać. Najważniejsze dziedziny tego przełomu stanowić będą sztuczna inteligencja, Internet, automatyzacja i robotyka, druk 3D, nanotechnologia oraz biotechnologia.

Książka skierowana jest przede wszystkim do przedsiębiorców, Schwab nie ukrywa, że najistotniejszym celem, do którego się dąży, jest maksymalny wzrost dochodów. „W wyniku rewolucji pogłębi się przepaść pomiędzy tymi, którzy zależni są od swojej pracy, a tymi, którzy posiadają kapitał” – pisze bez ogródek. Jedną z pierwszych korzyści, na jakie zwraca uwagę, są też ogromne oszczędności dla przedsiębiorców, wynikające ze zmniejszenia zatrudnienia, zastąpionego robotyzacją. Że wiąże się to również z gigantycznym bezrobociem, nie wspomina. „Nasze urządzenia coraz częściej zaczną się stawać coraz istotniejszą częścią naszego ekosystemu; to one będą nas słuchały, przewidywały nasze oczekiwania i pomagały nam, gdy tego będziemy potrzebowali, nawet bez pytania” – twierdzi autor.

Siłami napędowymi czwartej rewolucji będą tzw. megatrendy, stanowiące kamienie milowe zmian. Najważniejsze z nich to automatyczne pojazdy bez kierowców, trójwymiarowy przestrzenny druk 3D, który w niedalekiej przyszłości będzie wytwarzał nawet ludzkie komórki i organy (już dziś pracują drukarki 4D nowej generacji, które potrafią produkować samoczynnie zmieniające się produkty, reagujące choćby na temperaturę czy wilgotność), zaawansowana robotyzacja w każdej dziedzinie naszego życia (w RPA już działa hotel, w którym recepcjonistę zastępuje robot, a kolejny nosi bagaże – w czasach zarazy stało się to prawdziwym hitem), nowe materiały, np. takie, które same się oczyszczają lub posiadają pamięć pozwalającą wrócić do poprzedniego kształtu, Internet wykorzystywany także do monitoringu raz obserwacji przemieszczania się ludzi (co już dzieje się na naszych oczach), sekwencjonowanie genetyczne, pozwalające również aktywować lub zmieniać wybrane geny, a w przyszłości projektować dzieci na zamówienie z określonym z góry wyglądem, a nawet cechami charakteru, biologia syntetyczna, pozwalająca na wprowadzanie zmian w organizmach, edytowanie DNA, modyfikację dorosłych komórek, w tym także ludzkich (już modyfikuje się genomy świń, których organy przeszczepia się ludziom), itp.

No pięknie. Wszystko oczywiście dla naszego dobra i pożytku, tylko czy aby na pewno? Problem widzi nawet Schwab, pozwalając sobie na stawianie pytań, a nawet na wątpliwości: „Jakie mamy prawa i jaka jest nasza odpowiedzialność w kwestiach zmian kodu genetycznego przyszłych pokoleń? Trudno nawet określić – zastanawia się – dokąd zaprowadzą nas osiągnięcia w tych dziedzinach”.

Otóż to! Bo pomijając już kwestie religijne, moralne i etyczne, to czy normalne jest, że „Uber, największa sieć taksówkowa na świecie, nie posiada żadnych samochodów; Facebook, najpopularniejsze medium świata, nie tworzy żadnych treści; Alibaba, największy internetowy detalista, nie ma żadnych towarów, a Airbnb, największy dostawca noclegów na świecie, nie posiada żadnych nieruchomości?”. Czy będzie to jednak miało jakiekolwiek znaczenie w momencie, gdy na horyzoncie pojawi się jeszcze większy pieniądz?

le zostawmy na chwilę technologię, by przyjrzeć się konsek-

wencjom tych zmian w dziedzinie bezrobocia. Jak zauważa autor, automatyzacja częściowo lub kompletnie dotknie prawników, lekarzy, dziennikarzy, analityków finansowych, księgowych, agentów ubezpieczeniowych, a nawet bibliotekarzy. Tylko w samych USA zagrożenie utratą pracy zawiśnie nad 47 procentami zatrudnionych.

„Przewiduje się, że zatrudnienie wzrośnie w wysoko kreatywnych i wysoko płatnych dziedzinach, podobnie jak w niskopłatnych, fizycznych. Najbardziej ucierpi więc klasa średnia, stanowiąca dziś podstawę światowych gospodarek. Uproszczenie pracy sprawiło bowiem, że coraz łatwiej jest zastępować ludzi algorytmem” – czyli redukować koszty zatrudnienia. Jako przykład niech posłuży nam tu pisarstwo, dziedzina wydawałoby się nie mająca prawa istnieć bez człowieka. Tymczasem „wysoce wyspecjalizowane algorytmy potrafią tworzyć narracje w dowolnym stylu. Treść brzmi tak bardzo po ludzku, że nie sposób rozpoznać, który tekst został napisany przez człowieka, a który przez robota” – co pokazał niedawny quiz „New York Timesa”: „Do roku 2025 dziewięćdziesiąt procent wiadomości może być tworzonych przez algorytm, w większości bez jakiejkolwiek interwencji ze strony człowieka”! Czyli, jeśli decydenci lub choćby politycy zechcą (a chcą jakże często), to bez problemu będą mogli zaprogramować roboty do pisania wygodnych im treści. „Wiadomym jest – pisze Schwab – że komputery przejmują już dziś sporo miejsc pracy. Nowe technologie radykalnie zmienią charakter pracy we wszystkich branżach i zawodach. Pytaniem jest, w jakim stopniu automatyzacja zastąpi człowieka oraz jak długo to potrwa i jak daleko zajdzie? Większość środków ponownie zostanie przeniesiona do krajów rozwiniętych, gdyż dzięki robotyzacji dostęp do taniej siły roboczej będzie mało istotny. Bogatsi staną się więc jeszcze bogatsi, a biedniejsi – biedniejsi. Może się okazać, że zatriumfuje tu zasada: zwycięzca bierze wszystko – dzięki czemu jeszcze bardziej wzrosną napięcia, konflikty społeczne, masowe migracje i brutalny ekstremizm”. Zapotrzebowanie na pracę ludzką maleje przecież bez przerwy.

Jak pisze cytowany już „New York Times”: ktoś będzie np. jednocześnie kierowcą Ubera, gospodarzem Airbnb i złotą rączką do wszystkiego. „Financial Times” zaś konstatuje: teraz, dzięki często wymaganemu samozatrudnianiu się pracowników, można dostać kogokolwiek się chce, gdziekolwiek się chce i dokładnie tak jak się chce, a ponieważ nie są twoimi pracownikami, nie trzeba sobie zawracać głowy zatrudnianiem i przepisami. Jedni wierzą w szczęśliwe zakończenie, w którym zwolnieni pracownicy znajdą nową pracę, z kolei drudzy są przekonani, że grozi to bezrobociem na olbrzymią skalę, co doprowadzi do społecznego i politycznego armagedonu. Zauważa także, iż technologia poprawia produktywność i zwiększa bogactwo. Taki priorytet wynika z założenia, że ludzkie potrzeby i pragnienia są nieskończone.

A jak Rewolucja 4.0 wpłynie na biznes? „Żyjemy w świecie na żądanie, gdzie już w 2014 roku 87 procent młodych Amerykanów twierdziło, że nigdy nie rozstają się ze swoim smartfonem. Obecnie przez WhatsApp wysyła się 6,5 miliarda wiadomości dziennie. To jest świat, w którym liczy się teraz – konkluduje autor.

Przyszłość biznesu należeć więc będzie do megapolis, czyli wielomilionowych korporacji miejskich, w których łatwiej będzie koncentrować i nadzorować wszelkie działania. „Budynki będą w stanie błyskawicznie zmieniać przeznaczenie, by służyć jako teatr bądź sala gimnastyczna, ośrodek kultury, klub nocny czy cokolwiek innego”.

Niepokoi prof. Schwaba wpływ rozwoju technologii na kwestie światowego pokoju i bezpieczeństwa. „Różnice pomiędzy wojną a pokojem wydają się coraz bardziej niejasne, podobnie jak to, kto bierze udział w walce, a kto nie. Organizacje typu ISISdziałają głównie na Bliskim Wschodzie, ale rekrutują bojowników w ponad stu państwach, głównie za pomocą mediów społecznościowych, a ataki terrorystyczne mogą się wydarzyć wszędzie na naszej planecie. Staje się więc jasne, że czwarta rewolucja umożliwia coraz różnorodniejsze sposoby krzywdzenia innych na wielką skalę. Zrozumienie tego prowadzi do jeszcze większego poczucia bezradności”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Paweł Krysa

Klaus Schwab, Czwarta rewolucja przemysłowa, Wydawnictwo Studio Emka 2018, ss. 215.

Odpowiedz