Home > Artykuł > Najnowszy numer > Wokół naszej tożsamości

Nasza tożsamość, nasze miejsce – pod takim hasłem przebiegała tegoroczna, zorganizowana 17 lipca w Białowieży konferencja, przygotowana wspólnie przez redakcję Przeglądu Prawosławnego, Stowarzyszenie Ruś i Stowarzyszenie Skansen. – W tym roku obchodzimy 800-lecie urodzin św. kniazia Aleksandra Newskiego, patrona naszej kaplicy, a jego maksyma „Nie w sile Boh, a w prawdie” mogłaby być mottem także dzisiejszego spotkania – powitał zebranych prof. Anatol Odzijewicz, przewodniczący stowarzyszenia Ruś i Stowarzyszenia Skansen. – A że, jak mówi rosyjskie przysłowie, w sporach rodzi się prawda, do udziału w konferencji zaprosiliśmy przedstawicieli wszystkich opcji naszego środowiska, Białorusinów, Ukraińców, Rosjan, Rusinów, prawosławnych Polaków, tutejszych. Konferencję rozpoczęły wykłady, zakończył panel, obie części prowadził prof. Anatol Odzijewicz.  

O przemianach współczesnej tożsamości mówiła prof. Elżbieta Czykwin. Prelegentka skupiła się na tożsamości społecznej, która mówi „jestem taki, jak moja grupa”. Zwróciła uwagę, że niegdyś tożsamości były bardziej spójne. Dzisiaj identyfikacje te uległy bardzo wyraźnemu rozmyciu, tworząc tożsamość sfragmentyzowaną, pokawałkowaną. Co więcej, rozmyciu uległa nawet kategoria płci, dotąd jednoznacznie określająca człowieka. Powstały chaos prowadzi do niespójnej tożsamości, odbieranej jako rodzaj cierpienia, co może powiększać liczbę nieprawidłowo funkcjonujących osób. Inną konsekwencją tego procesu może być poczucie osamotnienia czy niezrozumienia. Co ciekawe, ludzie chętniej identyfikują  się z tym, kim nie są (np. nie jestem zwolenniczką danej partii), co może prowadzić do mowy nienawiści. Rodzą się nowe identyfikacje społeczne tzw. plemienne, które integrują się i tworzą więzi tylko na chwilę i tylko po to, żeby przeciwko czemuś zaprotestować.

O roli prawosławia w kształtowaniu tożsamości Słowian mówił prof. Aleksander Naumow. Podkreślił, że prawosławie u Słowian pełni przede wszystkim funkcję autoidentyfikacyjną, budowaną przez stulecia przez jego wyznawców początkowo na kontraście wobec konfesji heretyckich, heterodoksyjnych, a z biegiem czasu coraz wyraźniej w opozycji do chrześcijaństwa zachodniego, rzymskiego i zreformowanego, bez szczególnej dbałości o wiarygodny obraz odmiennych tradycji i bez głębszych refleksji nad tradycją własną. Gwarantem bezpiecznego trwania prawosławnej tradycji albo przyczyną jej okresowej słabości była z reguły sytuacja geopolityczna, wyjątkowo wola monarchy. Znakami przynależności do prawosławia był obrzęd, alfabet i coraz bardziej istotna cerkiewna jurysdykcja. Ważne są dwa aspekty – stosunek do terytorium i do władcy. Po krótkich okresach istnienia samodzielnych państw słowiańskich tylko w państwie moskiewskim istniała, wprawdzie pozorna, symfonia władzy carskiej z duchowną. Większość ziem prawosławnych znajdowała się pod władzą innowierców – katolików, sunnitów i szyitów, w niewielkim stopniu protestantów. Cechą charakterystyczną prawosławia była w ogromnej większości przypadków postawa lojalna wobec państwa. Wydawać by się mogło, że najpewniejszym gwarantem bezpiecznego trwania kultury  jest odmienny, wyróżniający ją język i alfabet. Ale przecież z czasem doszło do używania tego samego języka i alfabetu przez unitów czy nawet jezuitów na Bałkanach, co osłabia tę  rolę gwaranta.

Profesor podkreślił, że na Rusi problem językowy od czasów reformacji nabrał na stałe znamion konfesyjnych, więc trwająca przez cały wiek XVI i XVII dyskusja nad językiem cerkiewnosłowiańskim jako językiem liturgicznym i w znacznym stopniu literackim także polsko-litewskiego prawosławia była obroną samej istoty wyznania i kultury. Podobnie Liturgia służyła nie tylko do formowania duchowego wiernych, lecz także do kształtowania ich świadomości i tożsamości narodowej. Zaś pielęgnowanie kultu lokalnych świętych było najpewniejszym sposobem na to, by odrębność etniczna i religijna znalazła umocnienie w sferze kulturowej, zwłaszcza w sytuacji rozmycia samych wyznaczników bezpieczeństwa, jakimi były język i alfabet.

– Czy jest różnica między prawosławiem słowiańskim a greckim? – padło pytanie.

– Jest różnica. Nie istnieje też prawosławie słowiańskie jako całość. Jesteśmy zlepkiem poszczególnych lokalnych tradycji i próba znalezienia wspólnego mianownika poza wspólnotą wiary jest bardzo ryzykowna.

O rosyjsko-polskich relacjach w guberni warszawskiej w latach 1864-1915 mówił dr Piotr Wysocki. Powstała w 1844 roku gubernia warszawska nie obejmowała Warszawy, która stanowiła odrębną jednostkę administracyjną. W 1911 roku Rosjanie, nie licząc wojska, stanowili niespełna procent wszystkich mieszkańców, z wojskiem około 20 proc. Byli to urzędnicy – naczelnicy powiatów, naczelnicy straży ziemskiej, żandarmi – duchowni, nauczyciele, kobiet było mało. Relacje rosyjsko-polskie zależały od postawy polskiego środowiska. Ziemianie wobec Rosjan byli raczej nieprzychylni, ale skorzy do współpracy, gdy można było coś uzyskać. Mieszkańcy miast pozostawali ostrożni w relacjach, ale zżyci z Rosjanami, podczas I wojny światowej traktowali rosyjskie wojsko jako „nasze”. Oto jak wspomina powtórne odbicie Łowicza z rąk żołnierzy państw centralnych Władysław Tarczyński, muzealnik, stroiciel fortepianów, założyciel biblioteki i straży ogniowej w Łowiczu, polski patriota: „W olbrzymiej ilości zaczęła na rynek wchodzić piechota rosyjska. Radość zapanowała nie do opisania! Ludzi wybiegły tłumy na ulice i serdecznie witały wybawicieli. A żołnierz wołali: „Chleba dajcie, chleba, bardzo głodni jesteśmy”. Wtedy, ile kto miał w domu, chleb wynosił i rozdawał. Niestety, niewiele było tego chleba, bo go Niemczyska wyżarli. Ale niezadługo już dawano żołnierzom herbatę i jedzenie naprędce przygotowane, oprócz tego brano żołnierzy do domów i karmiono. Z garnkami herbaty na rynek i ulice wyległy kobiety z klasy rzemieślniczej i robotniczej. Radość nie ustawała, entuzjazm wzrastał. Wszyscy byli na usługach wojska, każdy, czym mógł udzielał pomocy.(…) Rosjan uznano i powitano jako istotnych obrońców i wybawicieli (…) w niczym nie szczędzono im uczucia wdzięczności i sympatii”.

Grupą najbardziej otwartą na Rosjan byli chłopi, najmniej świadomi politycznie, gdy trafiali do wojska często mieli lepiej niż we wsi, chłopki zawierały małżeństwa z Rosjanami. Chłopi „dar carskiego uwłaszczenia” uznawali za najwyższe dobro, bali się powrotu do czasów Rzeczypospolitej szlacheckiej. Prelegent omówił zawodowe relacje Polaków z Rosjanami i prywatne. W pierwszym przypadku skupił się na nauczycielach i urzędnikach. To właśnie nauczyciele mieli być głównymi rusyfikatorami 

Generał Armii Imperium Rosyjskiego, jeden z najważniejszych przywódców antybolszewickich sił podczas wojny domowej w Rosji, Anton Denikin, urodzony w rosyjsko -polskiej rodzinie w Łowiczu, tak pisał o rusyfikacji: „We włocławskiej szkole realnej, gdzie uczyłem się (1882-1889) sprawa wyglądała tak: religii katolickiej ksiądz zobowiązany był uczyć Polaków w rosyjskim języku; polski język stał się przedmiotem nieobowiązkowym, egzaminu z niego nie przeprowadzano i wykładany był również w języku rosyjskim. A nauczycielem był Niemiec Kinel, po rosyjsku mówiący z dużym naciskiem. W murach szkolnych, w szkolnym ogrodzie, a także na uczniowskich kwaterach surowo zabronione było mówić po polsku i winnych przyłapanych na tym karano. Petersburg podkręcał strunę. (…) Trzeba powiedzieć, że wszystkie te surowe zakazy stawały się martwą literą. Ksiądz na lekcjach rzucał dla pokazu tylko kilka rosyjskich fraz, uczniowie nigdy nie mówili między sobą po rosyjsku i tylko dokładny Niemiec Kinel bezskutecznie rosyjskimi słowami ukazywał piękność polskiego języka”.

W latach 1888-1892 zawarto w Łowiczu 41 małżeństw Rosjan, z czego 21 z kobietami prawosławnymi, siedem z katoliczkami, trzynaście z luterankami.  

Wiele miejsca stosunkom prywatnym między Polakami i Rosjanami  poświęcił we wspomnieniach Nikołaj de Lazari, pradziadek prof. Andrzeja de Lazari

Anna Radziukiewicz przygotowała referat „Cerkiewnosłowiański jako język sakralny”. Zwróciła uwagę, że  język tworzy rzeczywistość tak samo jak nasze myśli tworzą nasze życie. Jeśli są spokojne, ciche łagodne i szlachetne, to i takie samo będzie nasze życie. Jak myślimy co mówimy, tak i żyjemy. 

Język sakralny jest językiem rozmowy człowieka z Bogiem.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Ałła Matreńczyk

fot. Andrzej Charyło

Odpowiedz