Nieznane grupy muzyczne Związku Radzieckiego – biorąc też pod uwagę nastroje polityczne – raczej nie były w Polsce w latach 80. szczególnie cenione. Ale ten zespół w maju 1988 roku pokazał Polakom, że niezależna muzyka alternatywna w ZSRR istnieje i zaczyna zdobywać popularność.
– A teraz idź do ojca Filareta i zawiadom go, że sługa Boży Anatol oddał ducha Bogu – ten rozpoznawalny dialog z głośnego filmu „Wyspa” w reżyserii Pawła Łungina wielu przypomniało sobie 15 lipca 2021, gdy rosyjskie media poinformowały o śmierci w wyniku powikłań związanych z COVID-19 Piotra Mamonowa. Artysta w kwietniu tego roku skończył 70 lat (pisaliśmy o nim w numerze kwietniowym tego roku).
Pomimo bardzo bogatego życiorysu, przez ostatnie 15 lat życia kojarzył się, nie tylko zresztą Rosjanom, głównie z odgrywaną przez siebie w tym obrazie postacią mnicha Anatola, żyjącego w monasterze prawosławnym gdzieś na północnych rubieżach Rosji. Ojciec Anatol wypowiedział te na pierwszy rzut oka dziwne słowa w kulminacyjnych scenach filmu. Główny bohater „Wyspy” ma świadomość, iż Bóg zamyka właśnie księgę jego życia, której spis treści można zawrzeć w trzech rozdziałach: wielki grzech – pokajanie i pokuta – przebóstwienie i przebaczenie. Każe więc przekazać wiadomość ihumenowi monasteru w którym mieszka, że jego ziemska egzystencja dobiegła końca.
A jak egzystencja Piotra Nikołajewicza Mamonowa wyglądała naprawdę? Można powiedzieć, że była to ciągła podróż pomiędzy nieraz skrajnymi punktami orientacyjnymi. Zapewne artysta miał w sobie coś z Johnny`ego Casha, którego życiorys charakteryzowało określenie z jego słynnego przeboju „I Walk The Line”. Lina, po której stąpał Mamonow była tyleż cienka, co długa i nieraz mocno zasupłana. Wybierzmy się razem z nim na spacer po jej wybranych odcinkach.
Pomiędzy monasterem i memem
W sztuce bywa nieraz tak, że dana rola aktorska, wizerunek sceniczny lub płyta mogą stać się przekleństwem dla danego artysty. Odgrywane na scenie lub ekranie postacie wydają się nieraz wtłaczać go w sztywne ramy. Mogą zakonserwować jego wizerunek: jako szwarccharakteru, buntownika bez powodu, skomplikowanego wrażliwca lub przeciwnie – bezpretensjonalnego komika lub błazna.
W przypadku Mamonowa, po kreacji mnicha Anatola w „Wyspie” doszło jednak do bardziej złożonego procesu. Postać jurodiwego duchownego jeszcze bardziej pogłębiła mistyczny i natchniony wizerunek artysty. Dzięki filmowi stał się on bowiem masowo rozpoznawalny w kręgach, które znajdowały się dość daleko od sztuki nowoczesnej, a nawet – w dużej mierze, jak dzieje się to w przypadku rosyjskiego środowiska cerkiewnego – odrzucały kulturę nowoczesną jako z zasady niechrześcijańską.
Kolejnym paradoksem jest, że dzięki popularności, którą Mamonow zdobył przez postać ojca Anatola, muzyk i aktor znakomicie odnalazł się we współczesnym świecie mediów społecznościowych. Nie stał się klasycznym jutjuberem, ani kimś w rodzaju Jordana Petersona – skrzyżowaniem psychologa, myśliciela, publicysty i popularnego coacha. Niemniej, wywiady i rozmowy z nim, najczęściej emitowane w rosyjskich mediach związanych z Cerkwią prawosławną i popularnymi portalami dotyczyły głównie duchowości chrześcijańskiej, modlitwy i życia ascetycznego.
I pomimo faktu, że Mamonow był niezwykle daleki od powszechnych dzisiaj w świecie sztuki postaw celebryckich oraz nie próbował mówić swoim słuchaczom o rzeczach lekkich, łatwych i przyjemnych, zyskiwał miliony wyświetleń. Niekiedy wręcz konkurujących z liczbą odsłon orędzi Władimira Putina. Daleki od klasycznej elegancji, w dziurawym lub połatanym sweterku, znoszonych dżinsach, butach typu „cross” i koszuli flanelowej przypominał raczej pracownika fizycznego niż głęboko uduchowionego myśliciela lub przedstawiciela elity artystycznej współczesnej Rosji. Jednocześnie, przeglądając rosyjskie prawosławne profile społecznościowe i grupy, trudno nie natknąć się na memy i grafiki z charakterystycznym obliczem Mamonowa, z fragmentami dialogów z „Wyspy” lub cytatami z rozmów z artystą.
„Wyspę” Pawła Łungina, która przyniosła Mamonowowi status najważniejszego aktora prawosławnego współczesnej Rosji i zdobyła niezliczone nagrody i wyróżnienia na festiwalach cerkiewnych i świeckich, w istocie nie jest prosto zrozumieć bez wgłębienia się w duchowość prawosławną, a zwłaszcza w specyfikę życia monastycznego, którego zasadniczym celem jest nie tyle ewangelizacja i działalność misyjna wobec świata zewnętrznego, co stałe trwanie w modlitwie, pokucie i ascezie, którą język cerkiewnosłowiański określa jako podwig. (…)
Takim mnichem jest grany przez Mamonowa ojciec Anatol. Co więcej, ma w monasterze opinię świętego starca, do którego przybywają ludzie z różnymi problemami: doświadczający opętań lub kobiety rozważające dokonanie aborcji. Zachowanie mnicha bywa nietypowe i wydaje się wychodzić poza ramy dość ścisłej reguły wschodniego monastycyzmu, sięgającej tradycji świętego Bazylego i bliskowschodnich Ojców Pustyni. Anatol niekiedy łamie wręcz zasady przyjęte we wspólnocie, także dotyczące wspólnej modlitwy. Równocześnie pełni w monasterze znajdującym się w okolicach koła podbiegunowego istotną funkcję palacza, a więc osoby zapewniającej ogrzewanie.
Dziwny mnich kryje w sobie wielką i bolesną tajemnicę z czasów wojny, będąc przekonanym, że dla ocalenia własnego życia, po pojmaniu przez Niemców, zastrzelił swojego kolegę. Jego obecne życie monastyczne jest więc jednym wielkim pokajaniem za grzechy z przeszłości, które musi zmierzać do uzyskania przebaczenia i przebóstwienia, ostatecznego zatopienia się w miłości Boga, będącego celem życia chrześcijańskiego. (…)
Rosja: wiara bez miłości
Reżyser „Wyspy” podkreślał, że Mamonow na początku nie chciał przyjąć roli Anatola. Ale potem, wykorzystując historię z monasteru na Morzu Białym, przedstawił ewolucję swojego życia. Na początku przebiegało ono bez Boga, co było typowe dla Rosjan wchodzących w dorosłe życie w epoce Breżniewa. Biegło dalej krętymi ścieżkami różnych eksperymentów światopoglądowych i artystycznych. Szamotało się w uścisku pomiędzy chęcią imitowania w większości niedostępnej w Związku Radzieckim kultury zachodniej oraz koniecznością przestrzegania oficjalnie obowiązującej ideologii komunistycznej. Niechętnie patrzyła ona na niezależne, artystyczne „niebieskie ptaki”.
Próby wyjścia z tego uścisku prowadziły niekiedy do odnalezienia własnej tradycji duchowej Rosji, której ciągłość przerwała rewolucja październikowa. Dla niepokornych żyjących w systemie sowieckim, inną próbą wyjścia z tej matni były alkoholizm i uzależnienia, chuligaństwo i przestępczość, nietrwałe związki międzyludzkie (w tym małżeńskie) i ucieczka w ekscentryzm społeczny. Te z kolei wzmacniały zamknięty krąg depresji, poczucia beznadziei i pustki.
Mamonow nie odcinał się od swojej burzliwej młodości. Ba, nie tylko zresztą młodości, ale wręcz połowy swojego życia, gdyż głębokie nawrócenie na chrześcijaństwo przeżył w 45 roku życia! Był daleki od romantycznej idealizacji swojej przeszłości, przebiegającej pod znakiem kultury niezależnej i granicznych doświadczeń. Przyznawał raczej, że to co robił kiedyś wymaga nieustannego pokajania. Po wizycie u ówczesnego patriarchy Moskwy i całej Rusi Aleksieja II, tuż po premierze „Wyspy”, Mamonow powiedział, że jeżeli po filmie „chociaż jedna osoba na 10 tysięcy pójdzie do Cerkwi, będzie to znaczyć, że spełniliśmy nasze zadanie”.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Łukasz Kobeszko
(TVP Tygodnik, 21 lipca 2021)