Home > Artykuł > Najnowszy numer > Męczą mnie pytania

Sportowy świat w amoku. Za supergwiazdę futbolu nowy klub oferuje staremu 180 milionów euro. Tamci żądają minimum 200. Kiedyś ten sam stary klub kupił inną megagwiazdę za 222 miliony. Media w ekstazie. Kibice rozemocjonowani. Laicy zaś zadają sobie pytanie, kiedy to się zwróci? Zwróci się, zwróci i to szybko, bo to już dawno zostało policzone, gdyż to nie wydatek a inwestycja, na której zarobią wszyscy zainteresowani. Czyli od strony finansowej i marketingowej wszystko gra. A od moralnej? Społecznej? Czysto ludzkiej?

Męczą mnie te pytania, bo często bywam w krajach, gdzie ludzie ledwie wiążą koniec z końcem i to wcale nie przysłowiowo. U nas zresztą takich miejsc niestety także nie brakuje. Na świecie nigdy nie było równości i nigdy nie będzie. Choć samo bogactwo oczywiście niczym złym nie jest – wręcz przeciwnie. Zawsze byli bogaci i biedni. Ale takiej przepaści jak dziś, nie bywało. I nigdy nie było także tyle hipokryzji. Bo przed wiekami bogaty wprost mówił biednemu, że jest jego rabem i żeby mu cham na pokoje nie właził, i nie cuchnął. A dziś wszyscy mają pełne gęby frazesów o miłości bliźniego i demokracji. I o tym, ileż to oni robią dla społeczeństwa.

A mnie wciąż męczą pytania.

No bo czyż normalnym jest, że najgorszy rok od ostatniego kryzysu finansowego, w czasie gdy globalna gospodarka skurczyła się o cztery procenty, okazał się jednocześnie rekordowy dla najbogatszych ludzi na świecie? Majątkiem o wartości powyżej jednego miliarda dolarów może się teraz pochwalić o 660 osób więcej niż rok temu. Nowy miliarder pojawia się dokładnie co 17 godzin. Miliarderzy z listy „Forbesa” są bogatsi niż kiedykolwiek, posiadając aktywa warte 13 bilionów dolarów.

A czy normalnym jest, że jeden procent najbogatszych ludzi na świecie posiada 80 procent światowego bogactwa, gdy przeciętna emerytura na Kaukazie to niecałe 400 złotych?

Wystarczy spojrzeć na tendencje współczesnego rozwoju, wsłuchać się w marzenia ludzi, porozmawiać z przedsiębiorcami. Kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Często za wszelką cenę i każdym kosztem – zdrowia, rodziny, znajomych. A najgorsze jest to, iż ci ludzi są przekonani, że wszystko się zgadza, że tak być powinno i w ogóle o co mi chodzi?

No bo czy normalnym jest, że w październiku 2015 Bank Światowy zaktualizował próg ubóstwa, ustalając absolutne minimum egzystencji na 1,90 dolara dziennie, czyli około 220 zł miesięcznie, podczas gdy CR7 będzie teraz zarabiał w nowym klubie równowartość 13 milionów złotych miesięcznie? Według tego samego pomiaru odsetek światowej populacji, żyjącej w skrajnym ubóstwie wynosi, zgodnie z szacunkami ONZ, około 10 procent, czyli około 734 mln osób.

A czyż normalnym jest, że za granicę skrajnego ubóstwa w Polsce uważa się dochód w wysokości około 500 zł na gospodarstwo domowe miesięcznie, a próg ubóstwa w Niemczech jest poniżej 1000 euro/miesiąc, czyli poniżej 4500 zł?

Męczą mnie takie pytania i – co najgorsze – nijak nie znajduję na nie odpowiedzi.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Paweł Krysa