Home > Artykuł > Najnowszy numer > Miłość z wdzięczności

Wspaniałą i pouczającą, jedną z najpiękniejszych scen biblijnych opisał św. Łukasz w swej Ewangelii (25 października, Łk 7, 36-50). Jest ona ilustracją uniwersalnej i optymalnej relacji między Bogiem i człowiekiem. Bóg w swej bezgranicznej miłości obdarza nas bogactwem rozlicznych dobrodziejstw, poczynając od samego życia, natomiast człowiek winien jest Bogu wdzięczność i odwzajemnienie miłości.

Oto faryzeusz Szymon, kierując się najpewniej zwykłą ciekawością, zaprosił Jezusa do swego domu, by z nim porozmawiać, lepiej go poznać i wybadać. Zwyczajną, uprzejmą atmosferę gościny burzy nieproszony gość – kobieta z reputacją grzesznicy, mimo iż nie wiemy, co to był za grzech, wdziera się do domu, upada do nóg Jezusa, rzewnie płacze, namaszcza nogi kosztownym olejkiem i wyciera je swymi włosami. Faryzeusz jest zgorszony tą sceną, ale milczy traktując to jako test dla swego gościa – że ten pewnie nie wie, z jaką kobietą ma do czynienia. Jednak Chrystus zna jego myśli i przedstawia mu obrazową, realistyczną historię. Oto szczodry wierzyciel darował dwóm dłużnikom różne długi – jednemu 500 denarów, drugiemu 50.

Na łatwe pytanie, „kto z nich będzie bardziej miłował dobroczyńcę”, Szymon daje oczywistą odpowiedź, ale ta ostatecznie pogrąży jego samego i była nobilitacją grzesznej kobiety. Oto on, człowiek światły, obeznany z Prawem i zasadami gościnności, nie rozpoznał w Jezusie nikogo niezwykłego i nie potraktował go nawet jak drogiego gościa. Nie przywitał pocałunkiem, nie podał wody do umycia nóg, nie namaścił głowy oliwą. Natomiast ta kobieta łzami oblewa i całuje jego nogi, namaszczając je olejkiem. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje – oznajmił Jezus faryzeuszowi, natomiast do kobiety rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone. Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!

Ta scena stała się wdzięcznym tematem dla malarzy i przedmiotem głębokich rozważań dla teologów. Lakoniczną relację ewangelisty uzupełniono mnóstwem szczegółów, dopowiedzeń, objaśnień. Według jednej z hipotez, kobieta wcześniej widziała i słyszała Chrystusa, rozpoznała w nim Mesjasza, umiłowała go, została przez niego dostrzeżona i dobrze, z szacunkiem i wyrozumiałością, potraktowana. Teraz, w domu Szymona, wyraziła Jezusowi swoją wdzięczność i miłość. Tęgie umysły od starożytności po nasze czasy głowiły się nad kwestią: co było pierwsze? Czy miłość jawnogrzesznicy jako przyczyna, a odpuszczenie grzechów jako skutek? A może było odwrotnie – przyczyną w niej było darowanie długu, tzn. odpuszczenie grzechów, a skutkiem wdzięczna miłość okazana czynem. Jakakolwiek byłaby kolejność zdarzeń, istota faktycznej relacji Ewangelisty i zasadnicza myśl polega na tym, jak bardzo Boże postrzeganie człowieka różni się od ludzkiego, a Prawo Boże przewyższa ludzkie prawo.

Faryzeusz Szymon uważał się za człowieka bez zarzutu. Zna Boga, zna Prawo, spełnia wszystkie przykazania, nie kala się kontaktami z grzesznikami. Jego relacje z Bogiem są wzorowe, a szacunek wśród ludzi i uznanie w Bożych oczach ma zagwarantowane. Natomiast położenie tej nieszczęsnej kobiety też jest dla niego klarowne i przesądzone. Szymon uważa, że grzesznica jest dla Boga przegrana, stracona, oddzielona od Niego na wieki murem tak wysokim, jak głęboki jest jej upadek. Szymon dzieli ludzi na dobrych i złych, na pobożnych i bezbożnych, na sprawiedliwych i grzeszników. Wprawdzie tego wszystkiego Szymon nie powiedział, tylko pomyślał, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że on sam może zostać porównany z kobietą, i, co gorsza z kobietą o złej reputacji i że to porównanie wyjdzie na jego niekorzyść.

Jezus oznajmia gospodarzowi: „Szymonie. Chcę ci coś powiedzieć”, po czym właśnie porównał gospodarza z grzesznicą. Co więcej, pokazał, że tamta, formalnie pod każdym względem gorsza i niegodna, okazała mu więcej szacunku i serdeczności. Prawo gościnności nie zobowiązywało Szymona do mycia nóg, pocałunku i namaszczania głowy każdego, tylko wyjątkowo drogiego gościa, na przykład rabbiego. Gospodarz miał tylko uprzejmie zaprosić do swego domu, podać wodę do umycia rąk oraz ugościć jedzeniem i winem. Chrystus otrzymał od Szymona wszystko, co nieodzowne i ogólnie przyjęte, ale nic ponadto.

Faryzeusz nie dostrzegł niezwykłej oznaki miłości i uwielbienia, a zobaczył tylko to, co sprzeciwiało się normom obyczajowym.

Opowieścią o dwóch dłużnikach Chrystus chciał zwrócić uwagę Szymonowi, aby zechciał spojrzeć na tę niewiastę i osądzić nie przez pryzmat niechlubnej przeszłości, lecz dostrzec jej pragnienie zerwania z grzechem i skruchę. Wszak kobieta przezwyciężyła wielki wstyd i zdobyła się na odwagę, by w ogóle przestąpić próg domu, z którego mogła zostać gniewnie przepędzona. W bliskości Jezusa głębiej odczuła swój upadek. Łzy skruchy, gorące całowanie nóg i poświęcenie kosztownego olejku były autentyczną i wzruszającą oznaką miłości, oddania i ufności. Czuła, że tylko ten człowiek jej nie odtrąci i pomoże się podźwignąć. Swoje pogmatwane życie złożyła u stóp Chrystusa i… nie zawiodła się! Otrzymała publiczne przebaczenie grzechów i wraz ze wszystkimi współbiesiadnikami usłyszała: Komu więcej się przebacza, ten jest bardziej wdzięczny, ten bardziej kocha wielkodusznego, miłosiernego człowieka. To nie jest sprawa liczby i wagi grzechów, długów lub zobowiązań. Nie kochamy tyranów, prześladowców, wyzyskiwaczy. Co najwyżej się ich boimy. Natomiast wobec łaskawych, szczodrych, wielkodusznych odczuwamy wdzięczność, sympatię i miłość. Ta prawidłowość psychologiczna powinna zastanowić zwłaszcza ludzi obdarzonych władzą! Jak świadczy historia o dziesięciu trędowatych (Łk 17,11-19), wdzięczność jest raczej rzadką cnotą, ale byłaby jeszcze rzadsza, gdyby nie było na tym świecie dobrych, wspaniałomyślnych ludzi.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk