Na ekrany rosyjskich i białoruskich kin wyszedł film „Człowiek Boży”, poświęcony św. Nektariuszowi z Eginy, jednemu ze świętych, otaczanych w Grecji największą czcią. Jego premiera odbyła się na Pokrowę, 14 października, pokaz prasowy cztery dni wcześniej. Autorem scenariusza i reżyserem filmu jest Serbka, Jelena Popovic.
Od wielu lat mieszkam w Stanach Zjednoczonych, przed laty, gdy przyjechałam do Belgradu na pogrzeb ojca, kupiłam książkę o św. Nektariuszu – mówiła na konferencji prasowej w Moskwie. – Po jej lekturze zrozumiałam, że to ogólnoludzka historia, warta opowiedzenia wszystkim.
I już przed ośmiu laty napisała scenariusz.

Potem razem z producentem filmu Alexandrosem Potterem zadbali o bardzo dobrą międzynarodową obsadę filmu. W postać świętego wcielił się popularny grecki aktor Aris Serventalis, wystąpili także rosyjski aktor Aleksandr Pietrow (dwukrotny laureat nagrody „Złoty Orzeł”) i gwiazda amerykańskiego kina Mickey Rourke (zdobywca Złotego Globu i nagrody BAFTA).
W trakcie przygotowań do zdjęć Aris Serventalis zapoznał się z pracami i listami świętego, które pomogły mu zrozumieć bohatera. – Starałem się wskazać jego drogę jako przykład do naśladowania, przekazać, jak mimo wszystkich trudności św. Nektariusz całe życie wierzył w Opatrzność Bożą i jak z jej pomocą otrzymywał siły, doznawał oświecenia i pomagał ludziom – podkreślał w wywiadach. – W tym czasie stał mi się niezwykle bliski – to tak jak nagle zyskać przyjaciela i poczuć, że wasza więź jest wieczna. Po zapoznaniu się z jego żywotem zobaczyłem, jak człowiek nie boi się nieszczęść, jedynie pomnaża swoją wiarę w Boga, nie zmienia swego dobrego stosunku do ludzi, chociaż wielu pragnie go zniszczyć.

Jak podkreślali koledzy, na planie, w przerwach między zdjęciami, Aris Serventalis nie przestawał się modlić. Podobnie zachowywał się Piotr Mamonow, odtwórca starca Anatolija w filmie „Ostrow”.
Rolę wiernego pomocnika św. Nektariusza zagrał rosyjski aktor Aleksandr Pietrow. – Wierzę w swoją intuicję, od razu czuję, czy rola mi odpowiada – przyznał. – Tutaj nie miałem wątpliwości, że jest to rola dla mnie. Dzięki kwarantannie miałem dużo czasu, żeby się przygotować, poznać historię św. Nektariusza, nauczyć się języka, popracować nad rolą. To mój pierwszy film po angielsku, całkiem nowe dla mnie doświadczenie. Historia Kostasa, mego bohatera, bardzo mnie poruszyła. Jakbym razem z nim przechodził swoje wewnętrzne oczyszczenie. Każda rola uczy nas czegoś nowego, zdobywamy nowe doświadczenie. Dzięki tej pracy uzyskałem odpowiedzi na pytania, które często stawiałem sobie.
W postać sparaliżowanego człowieka, któremu w ostatnich minutach życia pomaga cudotwórca, wcielił się Mickey Rourke.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Ałła Matreńczyk
—————————————————————————————————————–
Denis Machańko: – Jak to się stało, że zaczął Pan pracować nad muzyką do filmu „Człowiek Boży” ?
Zbigniew Preisner: – To bardzo dziwna historia. Powiedziałbym, metafizyczna. Fanem mojej muzyki nazywa siebie o. Adrian, atoski schimnich. Wiele lat temu poznałem go na festiwalu chórów bizantyńskich. Miałem wtedy koncert w Atenach i przypadkowo trafiłem na ten festiwal. O. Adrian poinformował mnie, że będzie kręcony film „Człowiek Boży”, o życiu prawosławnego greckiego świętego Nektariusza z Eginy, i zaproponował, żebym skomponował do niego muzykę. Poprosiłem o przysłanie scenariusza. Przeczytałem go, potem spotkałem się w Atenach z reżyserką filmu Jeleną Popovic. Długo rozmawialiśmy o tym filmie, o muzyce. Podobało mi się, jak myśli, jak opowiada o tym, jak ten film powstaje. Ponadto bardzo lubię Grecję, to moja druga ojczyzna… Tak więc napisałem muzykę do tego filmu.
– Głównym bohaterem filmu jest prawosławny święty, biskup. To wpłynęło na ścieżkę dźwiękową, są w niej pieśni w wykonaniu cerkiewnego chóru. W jakim stopniu musiał się Pan zanurzyć w prawosławną grecką kulturę?
– Rzeczywiście, akcja filmu toczy się w Grecji. Dla mnie jest to film o człowieku, który stał się święty później, po swojej śmierci i po części dlatego, że w życiu uczynił niemało dobrych uczynków. To był człowiek, który kochał ludzi, swoich bliźnich, tak samo jak swoich wrogów. To bardzo charyzmatyczny bohater. Rozumiałem, że w muzyce do filmu powinny wystąpić elementy greckiej kultury. Od razu nasunął się pomysł wykorzystania tradycyjnego instrumentu kanonaki. I trzeba było napisać utwór dla bizantyńskiego chóru. Powiem uczciwie, nie było to trudne. Od dawna interesuję się bizantyńską muzyką chóralną, ale nie miałem okazji, żeby w tym gatunku popracować. Napisałem dwa chóralne utwory – Kyrie eleison (Gospodi pomiłuj) i hymn do świętego Nektariusza. O ile mi wiadomo, niektórzy chcą już wykonać moje Kyrie… w cerkwiach. Mam nadzieję, że to oznacza, że oddałem nastrój i pokazałem ducha Grecji.
– Współczesne kino często służy do rozrywki, odprężenia. Ale w Grecji „Człowiek Boży” od kilku tygodni stoi na czele box-office, pozostawiając z tyłu hollywoodzkie nowinki.
– Wydaje mi się, że świat już jest zmęczony hollywoodzką produkcją. Te nieskończone epopeje, w których, mówiąc szczerze, nie ma sensu. Widzów tak długo straszono atakami na Biały Dom, że taki atak w styczniu 2021 roku rzeczywiście nastąpił… Ludzie zaczynają cenić sztukę. To powrót do korzeni kinomatografu. Kiedyś chodziliśmy na filmy Felliniego, Bergmana, Tarkowskiego, Wajdy, Kieślowskiego… Sądzę, że nadszedł czas, kiedy ludzie zaczynają rozumieć, co to dobre kino. Mają dosyć oglądania filmów o chłopcach, którzy biegają z karabinami. Nazywam te filmy „zabili go, a on uciekł”. Widzowie chcą dziś przyjść do sali kinowej i zobaczyć to, z czym mogą się zidentyfikować.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Denis Machańko
www.neyva – news.ru/culture
tlum. Ałła Matreńczyk