Home > Artykuł > Grudzień 2021 > Sens z Atosu wyniesiony

Z prof. Aleksandrem Wojciechem Mikołajczakiem, filologiem klasycznym, i prof. Rafałem Dymczykiem, slawistą, pracującymi na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, rozmawia Anna Radziukiewicz

Anna Radziukiewicz: – Dwaj naukowcy, przedstawiciele kultury zachodniej, wędrują na Świętą Górę Atos. Ile razy?

Rafał Dymczyk: – Dwadzieścia, w tym raz ze swoimi synami i wiele razy ze studentami.

Aleksander Wojciech Mikołajczak: – Osiemnaście.

Co może znaleźć człowiek Zachodu, katolik na Świętej Górze?

AWM: – Atos to opowieść o naszych czasach, o świecie, który się rozpadł, przestał znaczyć, ale w tym sensie, że właśnie z Atosu, oferującego wciąż integralność, ten rozsypany świat, jak rozbitą mozaikę, widać najlepiej. I te kostki mozaiki trzeba złożyć w obraz, zawierający sens, przesłanie, będący drogowskazem. Jeśli obraz atoskiej mozaiki przeniesiemy do naszego świata, to dopiero wtedy zaczniemy go klarować. Układać.

Nieraz odnoszę wrażenie, że nauki humanistyczne skapitulowały wobec powodzi informacji, zalewających nas z dnia na dzień, że już w niej, zamiast szukać sensów i wypływać na powierzchnię, toną, drążąc coraz głębiej węższe tematy.

AWM: – Które są zwykle potrzebne do uzyskiwania kolejnych tytułów naukowych i zwykłego utrzymania się w pracy.

Prof. Maria Janion, zmarła w 2020 roku, powiedziałabym królowa współczesnej polskiej humanistyki, mawiała – nie sztuka coś wiedzieć, sztuką jest opowiedzieć o tym co się wie, nadać opowieści sens. I w tym widziała rolę humanistyki.

AWM: – Rolą humanistyki powinna być próba zrozumienia świata, określenia – kim w nim jesteśmy. I w tym kontekście atoskie doświadczenie jest idealne. Ono nas zachwyciło. Bo świat na Atosie nie jest ani zamknięty, ani dawno przebrzmiały. Jest bardziej aktualny niż nam się wydaje, bo wskazuje nam drogę. Pokazuje fundamenty, wartości. A nasza rzeczywistość może się rozsypać, jeśli je straci.

Mam przed oczyma książkę o Atosie Panów Profesorów, pisaną na cztery ręce i przy korzystaniu z ilu języków?

RD: – Dwunastu, tyloma wspólnie się posługujemy – klasycznymi i współczesnymi i w tylu językach czytaliśmy literaturę, by jak najszerzej spojrzeć na Świętą Górę.

W książce „Athos. Wzrok Świętej Góry” mamy rzadko dziś spotykaną mozaikę ułożoną w obraz, w dodatku wyłożoną pięknym językiem i opatrzoną zdjęciami starannie wybranymi, które wzmacniają treść. Tytułowy „wzrok” to zmysł. Intelektualiści snują tu opowieść, opierając się na zmyśle, nie rozumie?

RD: – Intelekt daje tylko część możliwości poznawczych. Chcemy to poznanie rozszerzyć na wszystkie pięć zmysłów, przygotowując się do napisanie swoistej „pentarchii”, czyli próby zrozumienia Świętej Góry poprzez wzrok, słuch, smak, dotyk i węch. W założeniu ma powstać pięć tomów.

AWM: – Takie poznanie, nie tylko przez intelekt, jest zresztą charakterystyczne dla prawosławia. Świat zachodni uwierzył przede wszystkim intelektowi. Żeby pokazać tajemnicę Świętej Góry, jej głębię i mistykę, która wydała się nam niesłychanie złożona, uznaliśmy, że oparcie się jedynie na intelekcie to za mało. W ogóle duchowa droga prawosławia była dla nas całkowitym odkryciem.

RD: – Mogę powiedzieć, że jestem z prof. Mikołajczakiem na etapie ciągłego odkrywania Świętej Góry Atos. To wspaniałe i cudowne miejsce.

Jej cudowność odkrywał Pan i w innej książce „Kobiety Świętej Góry Athos”. Znam tylko jedną kobietę – Bogarodzicę.

RD: – Ma pani rację. Kobiety nie mają prawa wstępu na Świętą Górę, ale one były, są i będą z nią związane, przekazując swoje darowizny. Ale są tu obecne i w relikwiach, i w ikonach, i w objawieniach. I o tym ta książka, którą traktuję jako wstęp do szerszych badań.

Wracając do Waszej metody badawczej – nazwałabym ją intelektualno-zmysłową – zawracacie do jakiegoś nurtu tradycyjnej wiedzy. Otóż Robin Wall Kimmerer z plemienia Potawatomi, biolog, profesor Uniwersytetu Stanu Nowy Jork, stwierdza, że o ile świat nauki za swój fundament uznaje intelekt, to mądrość rdzennych ludów Ameryki dokłada również ciało, umysł i ducha, a ciało to i zmysły. Dodaje, że rdzenne amerykańskie kultury są wyczulone na otoczenie, na relacje i związki. Pogląd Panom bliski?

AWM: – My Świętej Góry doświadczamy, a nie tylko poznajemy ją poprzez czytanie opracowań naukowych w różnych językach. Doświadczmy poprzez zmysły. Zmysły poruszają nasz umysł i wyobraźnię. Chłoniemy przestrzeń i duchowość Świętej Góry. Chłoniemy jej ciszę, na tyle, że zaczynamy słyszeć własne serce.

Głos serca?

AWM: – I jego bicie, i głos, który woła, że powinniśmy się podzielić własnym doświadczeniem w sposób dostępny wszystkim chrześcijanom – prawosławnym, katolikom, protestantom, donieść prawdę, że chrześcijaństwo jest przede wszystkim spotkaniem z Bogiem, Absolutem. I że my katolicy o tym zapominamy, a prawosławni tę prawdę wciąż na nowo odkrywają i tym skarbem, który zachowali, dzielą się z innymi, bo na Świętą Górę przybywają nie tylko prawosławni, ale i katolicy, protestanci, nawet hinduiści i buddyści. Wszyscy chłoną tę duchowość, doznają jej po przekroczeniu granic Świętej Góry.

Ale to nie jest doświadczenie mistyki magicznej?

AWM: – To doświadczenie namacalnej duchowej przestrzeni, obecnej w nas samych. Zagubieni w świecie materialności i konsumpcji zapominamy, że duchowe życie gdzieś jednak w nas pulsuje, ale go nie słyszymy, bo świat, który nas otacza, jest po prostu hałaśliwy. Natomiast cisza Świętej Góry i możliwość przez to wejścia w głębokie skupienie powoduje, że duchowe życie zaczynamy słyszeć.

Cisza, milczenie są niezbędne w hezychii. Hezychazm jest niebywałą skarbnicą wniesioną przez prawosławie do kultury między innymi europejskiej i co ważne, także w europejskich językach.

AWM: – Niezwykle żywe jest teraz zainteresowanie tradycją hezychastyczną, tak samo jak prawosławną ikoną i muzyką. Ważne jest w tej tradycji milczenie. Milczenie zapewnia nam słuchanie, a o tym zapominamy.

Ale milczenie w pokorze.

AWM: – Mnisi odmawiają Modlitwę Jezusową nie po to, by wejść w mistyczny stan i pychę z tego wynikającą, tylko po to, by z pokorą ogarnąć swoją grzeszność. Jesteśmy grzeszni i tylko od Boga oczekujmy przebaczenia win i zbawienia. A to zupełnie co innego, niż wymiar metafizyczny w buddyzmie czy hinduizmie. Jeśli ktoś w Modlitwie Jezusowej chce widzieć wymiar pokrewny wobec stanu mistycznego uniesienia, transu doświadczanego np. w buddyzmie, to jest to głębokie nieporozumienie.

Pytano Was na Świętej Górze, czy nie jesteście już gotowi przyjąć prawosławia?

RD: – Ależ pytał o to nasz przyjaciel, ihumen Wielkiej Ławry, po naszej kolejnej wizycie.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. o. Mateusz Kiczko