Home > Artykuł > Najnowszy numer > Dziewięćset lat historii

Ojciec Eugeniusz Zabrocki otwiera drzwi drohiczyńskiej cerkwi. Zna w Drohiczynie każdy kamień. Służy tu jako proboszcz parafii trzydzieści pięć lat. Kamieniami historii też się interesuje. Słucha o. Eugeniusza Andrzej Romanowski, profesor, polonista i historyk, publicysta, eseista, człowiek, który o pogranicznej polsko-ruskiej kulturze zdaje się wiedzieć wszystko. Kocha pogranicze i jego różnorodność. Każda podróż profesora z rodzinnego Krakowa do Drohiczyna, Mielnika, Chełma czy Uhruska, to jak zmiana epok, nie tylko geografii.

– W 900-letniej historii Drohiczyna działały w nim dwa prawosławne monastery – zaczyna o. Eugeniusz. – Już w końcu XII wieku przybyli do tego ruskiego pogranicznego grodu mnisi z Kijowsko-Pieczerskiej Ławry i założyli monaster Przemienienia Pańskiego. Został zamknięty w 1813 roku.

– Car zamknął, wojny napoleońskie zburzyły? – dociekam.

– Powódź go zmyła. W tamtym roku, odwrotu Napoleona z Moskwy, Bug wylał. Podmył monaster. Choć Napoleon też miał w tym swój udział. Byliśmy wtedy w Imperium Rosyjskim tak wycieńczonym wojnami napoleońskimi, że lud, nasz drohiczyński też bardziej myślał o przeżyciu niż odbudowie. Nie dość tego, tam gdzie stał monaster, czyli po lewej stronie Bugu, na rozległej płaskiej równinie, znajdowały się przedmieścia Drohiczyna, zwane Ruską Stroną. Je też rzeka podmyła. Ludzie opuścili to miejsce i poszli kilka kilometrów w górę. Nową wieś nazwali Góra. Istnieje do dziś. Leży już w województwie mazowieckim. W tamtym monasterze wzniesiono trzy cerkwie – Przemienienia Pańskiego, Proroka Eliasza i św. Jerzego.

Jaki ich los?

– Cerkiew Spasa przeniesiono w nowe bezpieczne miejsce. Zorganizowano przy niej parafię – było około dwustu wiernych, odciętych rzeką od miasteczka, czyli tych z Ruskiej Strony. Prawie wszyscy wyjechali w bieżeństwo w 1915 roku. Z nimi proboszcz Nazary Witorzyński. Powrócił zaledwie z 38 wiernymi.

Złożyli do stóp Jego Ekscelencji Naczelnika Państwa Polskiego (…) pokorną prośbę. O odpieczętowanie naszej cerkwi, zwrot cerkiewnych domów i innych parafialnych budynków, zwrot naszej parafialnej ziemi, przywrócenie naszej parafii normy ziemi przewidzianej przez prawo co da nam nielicznym i biednym parafianom możliwość od czasu do czasu sprowadzać księdza dla wykonywania naszych religijnych potrzeb. Ostatnia prośba dotyczy przyłączenia nas w charakterze parafian do drohiczyńskiej (…) św. Mikołaja prawosławnej parafii.

Władze nie pozwoliły na otwarcie cerkwi. Rozebrano ją – była murowana. Z cegieł wzniesiono szkołę w sąsiednim Drażniewie.

Cerkwi Proroka Eliasza z monasteru Przemienienia Pańskiego nie odbudowano, św. Jerzego przeniesiono na tę stronę, która dziś mieści cały Drohiczyn i postawiono na cmentarzu. I tak się kończy historia tamtego monasteru.

W XV wieku założono monaster Świętej Trójcy. W nim też trzy cerkwie wzniesiono – Świętego Ducha, św. Barbary i Zaśnięcia Bogarodzicy. Ale wiek XVIII przyniósł klęskę całemu Drohiczynowi. Pożar strawił ponad trzy czwarte miasta. Nie ominął monasteru. Ocalała na szczęście cerkiew św. Barbary, choć była drewniana, a w niej ogromny zbiór materiałów archiwalnych. Podczas drugiej wojny sowieci rozebrali cerkiew św. Barbary i św. Jerzego. Nie mamy już tych świątyń.

– Co się stało z cerkwią Narodzenia Matki Bożej, w której koronowano księcia Daniela w 1253 roku? – pyta Andrzej Romanowski.

– To poprzedniczka tej cerkwi, w której stoimy, św. Mikołaja. Po podpisaniu unii brzeskiej przejęli ją unici już w końcu XVI wieku. Ale spłonęła. Zostali unici bez świątyni parafialnej. Otrzymali pozwolenie na budowę nowej w 1763 roku. Kiedy ją wznoszono, do Drohiczyna sprowadzono mnichów bazylianów i oni przejęli nową świątynię. Była w ich władaniu do 1838 roku, do powrotu prawosławnych w Drohiczynie do prawosławia.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

fot. autorka