Home > Artykuł > Marzec 2022 > Zmiłuj się nade mną Boże!

Wielki Post w naszej Cerkwi rozpoczynamy od wzajemnego przebaczenia krzywd i urazów. W pierwsze cztery dni wierni uczestniczą w czytaniu Wielkiego Kanonu Pokutnego św. Andrzeja z Krety. Ten wspaniały hierarcha z przełomu wieków VII i VIII, opiekun sierot i starców, zasłynął jako kaznodzieja, autor tekstów i muzyki, licznych hymnów i kilkudziesięciu kanonów na święta i ku czci świętych. Pisząc ten kanon pokutny, bardzo osobisty, we własnym imieniu i w pierwszej osobie, bynajmniej nie obliczony ani na powszechny użytek, ani nie przywiązany do wielkiego postu, autor prawdopodobnie sam nie przypuszczał, że właśnie ten utwór zyska tak wielkie uznanie i stanie się na całe stulecia uniwersalnym głosem każdej skruszonej duszy.

O św. Andrzeju i jego kanonie łatwo można znaleźć wystarczająco wiele informacji, toteż nie ma potrzeby ich powtarzać. Cerkiew nazywa św. Andrzeja „mistagogiem pokuty” (Pokajanija uczitiel preizriadniejszyj). Wiemy, że nie sposób nauczyć kogoś tego, czego sam nauczyciel nie umie i nie zna. Skrucha św. Andrzeja jest autentyczna, żarliwa i gruntowna, natomiast jej powody mogą się zdawać niezrozumiałe. Rzecz w tym, że w jego hagiografii nie widzimy niczego, co zaciemniałoby wzorowe, przykładne życie. Wprost przeciwnie – opieka nad najsłabszymi, wielki talent literacki i muzyczny, posługa diakońska w głównej świątyni imperium, Hagii Sofii, potem najwyższy tytuł arcybiskupa. Owszem, istnieje domniemanie, że utwór ten jest przedśmiertną autobiografią oraz wyrazem skruchy za udział w pseudosoborze 712 roku. Wówczas z inicjatywy cesarza Filippika Wardana grupa biskupów odrzuciła ustalenia VI Soboru i powróciła do herezji monoteletyzmu, czyli nauki o zdominowaniu przez boską wolę ludzkiej woli w Jezusie Chrystusie. Podobno św. Andrzej bezrefleksyjnie i pochopnie podpisał się też pod ustaleniami tego soboru, jednak później wraz z innymi wycofał się z tego i do końca życia żałował swej pomyłki. To nie jest wykluczone, ale też nie jest potwierdzone. Natomiast pewne jest, że św. Andrzejowi nie imponowała stolica, bliskość cesarza i patriarszego tronu, zawsze chciał być bliżej Boga i ludzi w potrzebie. Tak już jest, że im bardziej człowiek zbliża się do Boga jak do światła lampy, tym wyraźniej widzi w jej świetle swoje grzechy. Prawdziwie pragnąć swego zbawienia może ten, kto odczuwa swój upadek i grzeszność. Świadomość grzechu to wielki, nieoceniony dar. Podczas postu wzmożoną modlitwą, niskimi pokłonami prosimy Boga o ten dar słowami św. Efrema Syryjczyka: Hospodi, daruj mi zrieti moja priehreszenija. Dopiero pod warunkiem dostrzeżenia grzechu może się rozpocząć żmudna droga odnowy, przemiany i nawrócenia. Oto dlaczego w pierwsze dni Wielkiego Postu Cerkiew wręcz odrywa nas od zwykłego, codziennego rytmu życia i proponuje wielki hymn pokutny, abyśmy i my inaczej, krytycznie i uczciwie, spojrzeli na siebie, poznali prawdę o sobie samych i właściwie ocenili swoje życie. Pan nasz powiedział znamienne słowa: Jeśli będziecie trwać w Słowie Mym, będziecie prawdziwie Moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32).
Przydomek „wielki” kanon otrzymał nie z powodu swych rozmiarów, 250 strof, z czego pięćdziesiąt to dodatki innych, wcześniejszych i późniejszych autorów. „Wielki” jest ten kanon z powodu głębi myśli, bogactwa treści, metafor, porównań, wskazań i pouczeń. Jest „wielki” choćby z tego powodu, że upłynęło około trzynastu stuleci, a utwór ciągle jest czytany, komentowany, ciągle przemawia do serc i sumień ludzkich, mimo iż czasy się zmieniły i ludzie nie są tacy sami. Ponadczasowość, długowieczność i uniwersalność przesłania jest miernikiem wartości i cechuje wszelkie, również świeckie, prawdziwie wielkie dzieła ludzkiego umysłu i talentu. Kanon św. Andrzeja to naprawdę wielki, przejmujący lament pokutującej duszy, akt wielkiej skruchy, samopotępienia i wielkie błaganie o miłosierdzie Boże. Autor pisze w pierwszej osobie – „ja” zgrzeszyłem bardziej niż ktokolwiek przede mną, „moja” nieszczęsna dusza, „moje” grzechy, „moja” ogromna wina, „moje” do cna zbrukane życie i każdy powtarzając te słowa może je odnieść do siebie. Czytając pokutne tropariony człowiek niejako rozmawia sam ze sobą, ze swym sumieniem, analizuje całe swe minione życie. Aby skłonić duszę do nawrócenia autor wykorzystuje znany i prosty sposób. Przywołuje wielkie postacie ze Starego i Nowego Testamentu, przykłady wielkiego upadku i wspaniałego wywyższenia, jak nisko i na jak rozmaite sposoby może człowiek upaść i jak wysoko może się wznieść. Zresztą na tym polega uniwersalność sytuacji i postaw z Pisma Świętego, że znakomicie odpowiadają najrozmaitszym stanom ducha współczesnego człowieka. Dusza biada nad tym co zaniedbała, za czyim przykładem poszła, w czym zawiniła, a jednocześnie co utraciła, przejmując wzory zachowania najbardziej negatywnych postaci.
Oczywiście, wszystko zaczęło się u zarania dziejów od naszych prarodziców. Stworzeni ku radości i szczęściu, w bliskości z Bogiem, zostali omamieni przez szatana i dobrowolnie wybrali własną drogę, samodzielną i bez Boga, ta jednak okazała się ciernista, pełna trudu, bólu i wyrzeczeń. Gdy wreszcie uświadomili sobie, jak ewangeliczny syn marnotrawny, do czego doprowadziła ich samowola, już brakło im sił, by naprawić swoje życie, bo utracili pierwotną niewinność, pozostała tylko skłonność do grzechu jako kara za grzech.
Jednak autor „kanonu” widzi proces wewnętrznej przemiany człowieka raczej nie w kategoriach winy i kary. Ten jego „płacz” albo „krzyk duszy” zawiera przeważnie wezwania i prośby: „ulituj się”, „przebacz”, „ulecz”, „oczyść” „napraw”. To są kluczowe słowa wielkich ascetów i Ojców Cerkwi, odwołujące się do miłosierdzia Bożego. Rozumieli oni, że samo formalne przebaczenie, które i my otrzymujemy po spowiedzi, to w istocie niewiele. Prawdziwa pokuta to nie mechaniczne wykonanie przykazań i nie kolekcjonowanie dobrych uczynków, ale przezwyciężenie w sobie złych skłonności, zmiana stylu życia, powrót do domu Ojca, czyli do bliskości z Bogiem.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk