Home > Artykuł > Maj 2022 > Co się stało w Brześciu

W ramach cyklu „Wobec unii” w poprzednim wydaniu PP pisaliśmy o tym, jak potajemnie dwaj biskupi ruskiej Cerkwi w I Rzeczypospolitej, Cyryl Terlecki i Hipacy Pociej, udali się do Rzymu. Przybyli tam w połowie listopada 1595 roku, wyjechali w lutym następnego. Tylu miesięcy potrzebowali, by stworzono w Rzymie wszystkie unijne akty i „artykuły”, pisma do króla, biskupów, Sejmu, Senatu, możnowładców, informujących o zawarciu unii ruskiej Cerkwi z Kościołem rzymskokatolickim, po przyjęciu łacińskiego wyznania wiary tylko przez tych dwóch biskupów. Na soborze unijnym w Brześciu w 1596 roku potrzebowano już nie ponad trzech „rzymskich” miesięcy, a tylko czterech październikowych dni. Dlaczego tak mało? Bo nad Bugiem było już tylko ogłoszenie wcześniej przygotowanego aktu. Nie dopuszczano tu żadnej dyskusji, żadnego głosu sprzeciwu. Ale on był! I co z tego? Oficjalnie go nie wyrażono na forum unijnego soboru. Więc jakby go nie było?

Bunt

Po raz pierwszy, w sposób jawny, postawiono problem unii na Sejmie warszawskim, trwającym od marca do maja 1596 roku. I od razu protesty! Skąd? Od sejmików ziem ruskich Rzeczypospolitej. Od księcia Konstantego Bazylego Ostrogskiego. Wszyscy domagali się odsunięcia biskupów-unitów. Hipacego i Cyryla obwiniano o to, że w tajemnicy udali się „do cudzej ziemi i sprzedali się cudzej władzy”. Ziemscy posłowie, w liście podpisanym przez księcia Druckiego-Gorskiego, stwierdzili, że oni i cały ruski naród nie uznają jako biskupów Hipacego i Cyryla z powodu ich zdrady. Kopie tego listu rozesłano po wszystkich województwach i różnych miastach.

Wtedy nawet Cyryl Terlecki się przestraszył, bo szczególnie ostro protestowali wileńscy mieszczanie, a on posiadał w Wilnie swoje nieruchomości. Ale to biskupa-unitę chronił król, a nie mieszczan.

Wileńskie bractwo ukarano w pierwszym rzędzie. Król wydał 22 maja uniwersał, a w nim nakazał ruskiemu metropolicie Michałowi Rohozie sądzić wileńskich bratczyków jako buntowników, wszak unia stała się programem państwowym jeszcze przed Brześciem. Król nakazał aresztować trzech „brackich popów”, wśród nich Stefana Zizaniego i wygnać prawosławnych z monasteru Świętej Trójcy. Z monasteru wygnano. Do dziś. Dlatego prawosławni wilnianie zaczęli od razu budować po drugiej stronie ulicy nową cerkiew Świętego Ducha. Michał Rohoza skazał bratczyków na banicję za „polityczne przestępstwo”. Ta jednak nie urzeczywistniła się, ponieważ wileński trybunalski sąd, przestrzegając konstytucji, nie mógł doszukać się winy brackich duchownych.

Król Zygmunt III Waza wydał 14 czerwca kolejny uniwersał. W nim pisał, że od zawsze rozkwitowi państwa sprzyjało zjednoczenie Kościoła Wschodniego i Zachodniego, dlatego „ludzie greckiej religii” powinni przyjść „do jedności z Katolickim Kościołem Rzymskim pod władzą jednego pasterza.”

Król zaznaczył, że przychylając się do prośby znaczących ludzi „greckiej wiary”, pozwala metropolicie Michałowi Rohozie dokończyć dzieło unii, zwołując sobór w Brześciu.

Prawosławnych zapewniał, że ci nie znajdą dla siebie niczego bardziej korzystnego, ważnego i radosnego jak „święte zjednoczenie z Kościołem katolickim”. Ono bowiem pomnaża miłość między nacjami.

Prawosławni niezaproszeni

Na sobór król zapraszał „katolików rzymskiego Kościoła i greckiej Cerkwi, którzy do tej jedności należą”.

Prawosławnych nie zapraszał. Choć zastrzegał, że będzie wolno prawosławnemu pojawić się na soborze, ale skromnie i nie przyprowadzając ze sobą tłumów. Zaś z zaproszenia metropolity Michała Rohozy wynikała jasno, że będzie to li tylko podpisanie aktu wcześniej ustalonego (fait accompli).

Strona prawosławna, zignorowana, nie godziła się na rolę nieobecnych, albo i obecnych, ale milczących. Na czele z księciem Ostrogskim prosiła króla o rozszerzenie składu soboru, między innymi zaproszenie nań Nicefora, od 1592 roku egzarchy patriarchy Konstantynopola na Polskę i Mołdawię, który pozostawał w hierarchii wyżej od metropolity Rohozy. Ale nawet ten postulat nie był najważniejszy. Prawosławni prosili króla, by sobór w Brześciu nie decydował o przyjęciu unii – najpierw niech jej problem stanie, w charakterze rewizji, na generalnym Sejmie koronnym.

Król zlekceważył prośby. Nicefor to wróg Polski – sformułowała kancelaria króla i jak się potem okaże, tej formuły będzie się trzymać. Nicefor, już przy przekroczeniu granicy z Polską, był aresztowany w przygranicznym Chocimiu. Po wstawieniu się za nim szlachty – został wypuszczony.

Patriarcha aleksandryjski Melecjusz Pigas w liście do Ostrogskiego dał pełnomocnictwa swemu protosinglowi, znakomitemu Cyrylowi Lukarysowi, do uczestnictwa w soborze. Lukarys od 1594 roku uczył w lwowskiej brackiej szkole.

Dwa sobory

Prawosławni byli gotowi i na to, że na sobór ich nie wpuszczą. Przygotowywali więc starannie i własny, tak by był kanoniczny i solidny. Swych przedstawicieli wybrała szlachta i mieszczanie. Byli mnisi, duchowni, dwóch władyków – lwowski Gedeon i przemyski Michał i oczywiście egzarcha Nicefor – reprezentacja wszystkich warstw.

Na unijny sobór przybył metropolita Rohoza wraz z pięcioma, spośród siedmiu biskupów, papiescy legaci.

Metropolita Rohoza otworzył 6 października Liturgią i molebnem unijny sobór w katedralnej prawosławnej cerkwi św. Mikołaja.

Wszystkie inne cerkwie w Brześciu dla prawosławnych zamknięto. Gdzie więc przeprowadzić sobór antyunijny? Prawosławnych, pozostających w beznadziejnej sytuacji, przygarnęli protestanci. Swój prywatny dom, z dużą salą, udostępnił pan Rajski. Zgromadzeni ciągle oczekiwali na zaproszenie na sobór przez metropolitę Rohozę. Nie doczekali się go do wieczora. Wtedy uznali, że mają prawo otworzyć swój sobór, niezależny od „państwowego”. Egzarcha posiadał prawo do przewodniczenia soborowi, wyrażone przez patriarchę na piśmie.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

fot. autorka