Home > Artykuł > Maj 2022 > Małymi krokami

Z arcybiskupem białostockim i gdańskim Jakubem laureatem Nagrody im. Księcia Konstantego Ostrogskiego rozmawia Anna Radziukiewicz

Anna Radziukiewicz: – Kapituła Nagrody Ostrogskiego chciała uhonorować między innymi doprowadzenie przez Władykę do końca dzieła rozpoczętego przez metropolitę Sawę, wtedy Waszego poprzednika na katedrze, rekonstrukcji cerkwi Zwiastowania Bogarodzicy w Supraślu i doprowadzenie do świetności całego monasterskiego kompleksu. To niemal ćwierć wieku wielkiego wysiłku z Waszej strony.

Arcybiskup Jakub: – Z perspektywy czasu widzimy, jak mądrą, odważną i dalekosiężną decyzję podjął metropolita Sawa niemal od razu po przybyciu na katedrę białostocką i gdańską. Monaster w Supraślu ma dla nas niezwykle ważne znaczenie w planie duchowym i historycznym. Wtedy przecież wszystkie monasterskie budynki były zajęte przez rolniczą szkołę. I oto taka myśl! Taka decyzja! Nawet ludzie z najbliższego otoczenia władyki przyjmowali ją jako nierealną. Ale Bóg tak chciał. Bóg działa przez ludzi. Posyła swoją łaskę. Rekonstrukcja zburzonej w 1944 roku szesnastowiecznej świątyni mogła się wydawać wtedy dziełem nie do udźwignięcia. Teraz Supraśl jest symbolem tego, jak silne, bogate duchowo i kulturowo było prawosławie na naszych ziemiach w XVI wieku.

Trudna była decyzja, odzyskanie kompleksu, a realizacja?

– Wymagała ogromnej konsekwencji, posuwania się do przodu zwykle małymi kroczkami.

Pieniądze na tak ogromne przedsięwzięcie trzeba było zgromadzić.

– Wiedzieliśmy, że z ofiar wiernych nie jesteśmy w stanie w miarę szybko dokonać rekonstrukcji cerkwi i rewitalizacji zespołu, chociaż ofiarność ludzi była wielka. Wsparcie przez kolejne lata otrzymywaliśmy ze strony państwa, najpierw z funduszu kościelnego, kierując te środki na rekonstrukcję cerkwi. Potem korzystaliśmy z tak zwanych dotacji celowych (krajowych i unijnych).

Monasterskie budynki pozostawały w opłakanym stanie.

– Staraliśmy się je remontować szybko inaczej popadłyby w ruinę. Potem jednak stanęliśmy przed pytaniem – jak je zagospodarować? Najlepiej oczywiście byłoby, gdyby cały kompleks był zamieszkały przez mnichów. Tak jednak nie jest. Koncepcja wprowadzenia życia do kompleksu i jego zagospodarowania rodziła się kolektywnie. Jeden z budynków został przeznaczony na muzeum ikon. Funkcjonuje ono na podstawie umowy z Muzeum Podlaskim. W celu przyśpieszenia przywracania kompleksu monasterskiego do życia wspólnie ze świętej pamięci profesorem Andrzejem Łapko i profesorem Joanicjuszem Nazarko postanowiliśmy założyć Fundację Oikonomos, jej prezesem została Magdalena Żdanuk, wnuczka ks. Aleksego Mularczyka, której pradziadek był duchownym w Supraślu. Fundacja w pierwszej kolejności miała prowadzić różne projekty, związane z remontem, utrzymywaniem i wykorzystaniem supraskich budynków. Niezwykle cenne idee podsunął nam ks. Włodzimierz Misijuk, który wszedł do Rady Fundacji. To on, po analizie doświadczeń Cerkwi w Finlandii i na Krecie, podsunął pomysł, by założyć ośrodek o charakterze naukowym, kulturalnym, oświatowym i nazwać go Akademią Supraską. Pomysł wydał się ciekawy, choć były i inne interesujące propozycje. Zawsze jednak pytałem autorów pomysłów – skąd wziąć pieniądze na ich realizację?

A w przypadku Akademii Supraskiej, skąd?

– Złożyliśmy dwa unijne projekty. Pierwszy na urządzenie bazy hotelowej w południowym skrzydle kompleksu, drugi na stworzenie ośrodka konferencyjno-naukowego i kulturalnego. Oczywiście, przy każdym projekcie, przy każdym kroku, zawsze pojawiały się trudności. Tłumaczę to tym, że przy realizacji dzieła Bożego, człowiek zawsze napotyka na przeszkody.

Jeden kompleks i dwie podstawowe funkcje – monaster i ośrodek naukowo-kulturalny. Trudno było zrobić tak, żeby drogi mnichów i na przykład turystów, odwiedzających muzea, czy wystawy, nie przecinały się?

– Właściwie to nawet trzy funkcje: monaster, Muzeum Ikon i Akademia Supraska. Długo nad tym myśleliśmy, jak wydzielić część monasterską i myślę, że to się nam udało. Przed podjęciem decyzji o organizowaniu ośrodka pod nazwą Akademia Supraska, razem z przeorem archimandrytą Gabrielem i ks. Włodzimierzem Misijukiem złożyliśmy wizytę w monasterze Volaamo w Finlandii, gdzie mieści się podobny ośrodek, rozmawiając z tamtejszym przeorem na wszystkie tematy dotyczące funkcjonowania akademii obok monasteru. Lokalizację i dojście do muzeum wcześniej, będąc jeszcze przełożonym monasteru, ustaliłem z ówczesnym dyrektorem Muzeum Podlaskiego, którego placówką jest Muzeum Ikon w Supraślu, Andrzejem Lechowskim.

Akademia Supraska pod okiem jej kanclerza o. Jarosława Jóźwika, rozwija się.

– Pierwszym kanclerzem Akademii, choć niedługo był ks. Włodzimierz Misijuk. Po kilku latach funkcjonowania obowiązki przejął obecny kanclerz o. Jarosław, realizując zadania Akademii. Niestety rozmach jej działalności wyhamowała w ostatnich dwóch latach pandemia Covid-19. Obecnie pomieszczenia hotelowe przeznaczyliśmy na zakwaterowanie uchodźców z Ukrainy. Ale jednocześnie w tym okresie otrzymaliśmy swoisty prezent, czyli decyzję profesora Aleksandra Naumowa o osiedleniu się w Supraślu. To dla nas zaszczyt i atut, że postać tak znana i nadzwyczaj ceniona w świecie slawistyki, opiekuje się teraz supraskim księgozbiorem, fachowo uzupełniając go o wydania, ukazujące się w wielu krajach.

W pewnych kręgach nie ustaje tendencja mówienia o unickich początkach supraskiego monasteru, wbrew wszystkim historycznym faktom. Jak to przyjmować?

– Powiem krótko – od samego początku, kiedy jako mnisi wróciliśmy na to miejsce, towarzyszyła nam tego typu retoryka. I ona trwa. Nieco przyzwyczailiśmy się do niej. Ale jednocześnie są historycy czy publicyści, którzy rzetelnie mówią i piszą o prawosławnych początkach supraskiej ławry. Nieraz przypominam słowa Adama Kulika z paryskiej „Kultury” (ostatni jej numer ukazał się w 2000 roku – red.), który napisał, że konia z rzędem temu, kto wytłumaczy, jak to było możliwe, by prawosławny patriarcha Konstantynopola odwiedził w 1589 roku unicki monaster w Supraślu. Mówienie o unickich początkach monasteru jest zwyczajnym kłamstwem. Albo, czy ktoś może sobie wyobrazić, żeby w XVI wieku prawosławni mnisi z Atosu, czy Bałkanów, utrzymywali kontakty z supraskim monasterem, który rzekomo miał był unickim? Żeby przenikały do Supraśla stamtąd księgi, śpiew cerkiewny, sztuka ikonograficzna?

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. Anna Radziukiewicz