W grudniu 2004 roku pewien muzułmanin z Arabii Saudyjskiej opowiedział dziennikarzom niesamowitą historię o tym, jak ożył po śmierci i jak zmieniło się całe jego życie. Wywiady z nim były transmitowane w telewizji i radiu, a także publikowane w prasie w całej Arabii Saudyjskiej, Palestynie i sąsiednich krajach.
Młody muzułmanin był od kilku lat żonaty z kobietą, pochodzącą z bogatej rodziny. Od ślubu minął już pewien czas, ale nie mieli dzieci, gdyż żona była bezpłodna. Odwiedzili wielu lekarzy w Arabii Saudyjskiej i wydali mnóstwo pieniędzy, jednak to wszystko nie przyniosło żadnego skutku. Rodzice młodego mężczyzny sugerowali synowi wzięcie kolejnej żony, zgodnie z prawem muzułmańskim, lecz on nie chciał tego uczynić. Zmęczony zmartwieniami i bardzo zdenerwowany, zabrał żonę i udał się wraz z nią w podróż do Syrii, aby odpocząć i trochę się odprężyć.
W Syrii wynajął limuzynę z kierowcą i poprosił o pokazanie wszystkich lokalnych atrakcji. Podczas wycieczki kierowca zauważył, że para nie jest zadowolona, a na ich twarzach widniały gorycz i smutek. W pewnym momencie zebrał się na odwagę i zapytał, dlaczego przez cały czas są tacy zmartwieni: „Może powiedziałem coś nie tak lub nie spodobała się wam wycieczka?”. Młodzi ludzie zaufali swojemu przewodnikowi i opowiedzieli o przyczynie swojego smutku.
Muzułmański kierowca oznajmił, że w Syrii jest prawosławny monaster Najświętszej Bogarodzicy w Saidnai. Przyjeżdża tam wiele bezdzietnych par, aby modlić się przed cudotwórczą ikoną Najświętszej Bogarodzicy. W monasterze odcinają im kawałek knota od łampady, która płonie przed ikoną i przekazują go do zjedzenia. Dzięki modlitwom Matki Bożej wiele kobiet zostaje wyzwolonych z bezpłodności i otrzymuje to, o co proszą zgodnie ze swoją wiarą i z wolą Bożą.
Młodzi ludzie z Arabii Saudyjskiej powiedzieli przewodnikowi, aby natychmiast zabrał ich do tego monasteru: „Zawieź nas do Saidnajskiej Ikony Bogarodzicy. Jeśli nasze pragnienie się spełni i urodzi się nam dziecko, to damy ci dwadzieścia tysięcy dolarów i ofiarujemy osiemdziesiąt tysięcy dolarów na rzecz monasteru”.
Przybyli do monasteru i uczynili wszystko, co należało zrobić zgodnie z monasterskim zwyczajem. Po powrocie do domu okazało się, że żona poczęła dziecko. Dziewięć miesięcy później urodził się im uroczy chłopczyk, zdrowy i bardzo piękny. To był prawdziwy cud dzięki modlitwom Bogarodzicy!
Gdy tylko pojawiło się na świecie dziecko, saudyjski ojciec chciał podziękować osobie, która im pomogła. Zadzwonił więc do przewodnika i powiedział, że przyjedzie do Damaszku. Poprosił, aby odebrał go z lotniska i zawiózł do monasteru. Kierowca okazał się jednak złym, przebiegłym człowiekiem, gdyż postanowił przejąć jego wszystkie pieniądze. Zabrał ze sobą dwóch towarzyszy na lotnisko jako wspólników. Wymyślili podstępny plan i uzgodnili, aby zamordować bogatego młodego człowieka, a następnie podzielić się jego pieniędzmi. Zrealizowali swój niecny zamiar. Kierowca spotkał Saudyjczyka na lotnisku i zawiózł za miasto. Po drodze nieszczęśnik, jeszcze nie wiedząc jaki los go czeka, w przypływie wielkoduszności zadeklarował także po dziesięć tysięcy dolarów znajomym kierowcy. Ludzie, oślepieni chciwością, zamiast odwieźć go do monasteru, zawieźli go w pewne odosobnione miejsce. Tam dźgnęli go nożem, zamordowali i podzielili jego ciało na części, najpierw odcinając mu głowę, a następnie ręce i nogi. Na widok krwi całkowicie oszaleli i sami nie rozumiejąc co czynią, zamiast zostawić ofiarę na miejscu zbrodni, włożyli poćwiartowane ciało do bagażnika samochodu. Zabrali mu wszystkie pieniądze i zdjęli z ręki bardzo drogi zegarek. Następnie udali się w inne ustronne miejsce, aby tam wyrzucić jego szczątki i ukryć ślady zbrodni.
Kiedy wyjechali na drogę, ich samochód nagle się zepsuł. Musieli zatrzymać się, aby otworzyć maskę i sprawdzić silnik. Jeden z przejeżdżających kierowców zatrzymał się i zaproponował im pomoc. Bardzo się przestraszyli, że może dostrzec ślady popełnionej przez nich straszliwej zbrodni, więc udawali, że nie potrzebują pomocy.
Odjeżdżając kierowca zauważył, że spod bagażnika kapie krew, a zachowanie mężczyzn wydawało mu się bardzo podejrzane. Zadzwonił na policję i poinformował o tym samochodzie. Przybyli policjanci zobaczyli krew na jezdni i zażądali otwarcia bagażnika. Ku największemu przerażeniu morderców, gdy tylko otworzyli bagażnik, zamordowany mężczyzna z Arabii Saudyjskiej wysiadł cały i zdrowy. Był cały pokryty krwią, a w miejscach, gdzie mu odcięto kończyny, widoczne były świeże blizny. Nieoczekiwanie powiedział: „Bogarodzica właśnie skończyła przyszywać moją głowę i wykonała ostatnie szwy z przodu” i pokazał świeżą bliznę na jabłku Adama. Po chwili dodał: „Na początku zszyła całe moje ciało”.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
archimandryta Ignatios (Kazakos)
ihumen monasteru w Beit Sahour w pobliżu Betlejem
tłum. Andrzej Charyło
fot. antiochpatriarchate.org