Home > Artykuł > Czerwiec 2022 > Jesteśmy zagrożeniem?

Polska w powojennych granicach jest państwem pod względem narodowo-wyznaniowym wyjątkowo jednorodnym. Blisko 90 procent Polaków deklaruje przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego, a według spisu powszechnego z 2011 roku zaledwie 1,46 proc. obywateli deklaruje niepolską narodowo-etniczną tożsamość. Prawosławnych w Polsce jest mniej niż jeden procent. Jednak to prawosławni i wschodniosłowiańskie mniejszości, według ocen wielu „ekspertów” i powielających ich opinie publicystów, stanowią potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszej ojczyzny. Nawet śpiewanie białoruskich piosenek, czy korzystanie z pomieszczenia, według przedstawicieli niektórych władz samorządowych, narusza polską rację stanu.

Jeszcze w grudniu 2021 roku specjalizujący się w problematyce bezpieczeństwa dr Leszek Sekulski na swoim blogu stwierdził, że Polska jest „w sytuacji niezwykle trudnej, jeśli chodzi o bezpieczeństwo wewnętrzne, ponieważ odsetek ludności prawosławnej znacznie wzrósł w ostatnich latach”. W związku z tym, zdaniem naukowca, „warto, aby służby szczególnie interesowały się kwestią nastrojów wśród mniejszości etnicznych czy mniejszości religijnych”.

Podobne sugestie wynikają z zamieszczonego w tygodniku „Polityka” wywiadu z dr. Pawłem Wróblewskim, który występując „jako ekspert uczestniczy w projekcie NUPZX35 Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w zakresie analizy środowiska bezpieczeństwa z perspektywy relacji międzywyznaniowych”.

W ocenie zagrożeń dla kraju ze strony mniejszości „eksperci” współbrzmią z posłanką Prawa i Sprawiedliwości Beatą Mateusiek-Pieluchą, która w 2017 roku na portalu wPolityce.pl napisała: „Powinniśmy wymagać od ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że znają i zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne. Niespełnianie tych wymogów powinno być jednoznacznym powodem do deportacji”.

Czy może dziwić, że po zapoznaniu się z opiniami takich „analityków” i polityków przez większość społeczeństwa będziemy postrzegani jako zagrożenie?

Według spisu powszechnego, w Polsce zamieszkuje obecnie 30 195 Białorusinów (15 562 osoby zadeklarowały, że wraz z identyfikacją polską odczuwają więź z białoruskością). Rosjan, którzy są zróżnicowaną społecznością – stanowią ją staroobrzędowcy, którzy uciekli przed prześladowaniami carskiej władzy, potomkowie białej emigracji, osoby, które przyjechały na budowy w czasach PRL-u i ostatnio głównie po zawarciu małżeństw mieszanych – z jedyną identyfikacją jest 5176, a łącznie z polską 7119 obywateli.

Przypominam te liczby, gdyż w ostatnim okresie – w związku z agresją Rosji na Ukrainę – wobec tych mniejszości, i to ze strony przedstawicieli władz publicznych, podejmowane są działania naruszające zawarte w Konstytucji i ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym prawo do podejmowania działań, służących zachowaniu ich tożsamości.

Takimi działaniami, nie tylko w mojej ocenie, ale także wszystkich członków Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, była odmowa władz Siemiatycz współorganizowania konkursu eliminacji centralnych Ogólnopolskiego Festiwalu „Piosenka Białoruska”. Organizowany przez Białoruskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne od blisko trzydziestu lat festiwal jest jedną z największych i najbardziej znaną w środowisku białoruskim imprezą kulturalną. W związku z sytuacją międzynarodową, zarząd BTSK zdecydował, że tegoroczna edycja festiwalu odbywać się będzie pod hasłem „Piosenka Białoruska 2022 – solidarni z Ukrainą”. – Uznaliśmy – stwierdził przewodniczący BTSK Bazyli Siegień – że to jest wręcz konieczne, aby zająć stanowisko w tej kwestii. I z pobudek czysto ludzkich wyrazić swój protest przeciwko wojnie, przeciwko okrucieństwom, które dzieją się na Ukrainie.

Władze Siemiatycz odmowę współorganizowania konkursu argumentowały „trudną i napiętą sytuacją polityczną”. Burmistrz Siemiatycz, Piotr Siniakowicz, który sugerował, by zamiast „Piosenka Białoruska” użyć nazwy „Piosenka Regionalna” mówił, że decyzja o „zamrożeniu” wszystkich imprez białoruskich zapadła na początku wojny, gdyż nie wiadomo było, jak potoczy się dalej sytuacja (cytat za Radio Białystok, 15 maja 2022).

Ostatecznie zespoły i soliści z powiatu siemiatyckiego zaprezentują się w Domu Kultury w Orli (powiat Bielsk Podlaski).

19 kwietnia władze miejskie Białegostoku wystosowały do Rosyjskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego w Białymstoku pismo z informacją o rozwiązaniu porozumienia odnośnie korzystania z pomieszczeń Centrum Aktywności Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Na zabranie przechowywanych w pomieszczeniu zasobów bibliotecznych, strojów, urządzeń Stowarzyszenie otrzymało dziesięć dni. Decyzję taką podjęto – stwierdzono w piśmie – gdyż „miasto Białystok z uwagi na napaść Rosji na Ukrainę stanowczo sprzeciwia się jakiejkolwiek działalności promującej państwo i naród, które są agresorem w tej wojnie”.

Już dwa dni po ataku Rosji na Ukrainę, 26 lutego, dyrekcja TVP Białystok wstrzymała emisję programu w języku rosyjskim „Syberyjski bard zaprasza” (TVP Białystok realizuje programy kierowane do białoruskiej, litewskiej, ukraińskiej i tatarskiej mniejszości).

Próby czynienia z obywateli polskich, należących do mniejszości, zakładników, uzależnianie ich praw od działań obcych państw, nie są niczym nowym. W czasie prac nad ustawą o mniejszościach (uchwalona 5 stycznia 2005 roku) blisko połowa posłów ówczesnego Sejmu była przeciwna jej przyjęciu, gdyż nie znalazły się w niej zapisy o parytecie praw dla Polaków, mieszkających w sąsiednich państwach. O ile postulaty uzależnienia praw mniejszości w Polsce od sytuacji Polonii w innych krajach były i są podnoszone – decyzję o obniżeniu subwencji na nauczanie języka niemieckiego jako ojczystego minister Przemysław Czarnek uzasadniał niedostatecznym wsparciem rządu niemieckiego nauczania języka polskiego w Niemczech – to dotychczas nigdy nie ograniczano praw mniejszości ze względu na działania, w tym przypadku agresję Rosji, innych państw w sferze sytuacji międzynarodowej.

Na prośbę zainteresowanych Sejmowa Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych na posiedzeniu 26 kwietnia zajęła się zaistniałą sytuacją. Posłowie, członkowie Komisji, działania samorządów Białegostoku, Siemiatycz i kierownictwa TVP Białystok ocenili jako niezgodne z obowiązującym prawem. W skierowanym do burmistrza Siemiatycz (analogicznej treści pisma wystosowano do prezydenta Białegostoku i dyrektora TVP Białystok), podpisanym przez przewodniczącą Komisji, Wandę Nowicką, czytamy, że Komisja „z niepokojem przyjęła informację Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego o decyzji władz miejskich, dotyczącej rezygnacji z organizacji w Siemiatyczach Festiwalu Piosenki Białoruskiej. (…) Pragnę przypomnieć, że przedstawiciele mniejszości narodowych w Polsce, do których ustawowo zaliczają się Białorusini, są obywatelami polskimi, a nie cudzoziemcami. Jako obywatele polscy mają prawo do korzystania ze wszystkich wolności i praw publicznych. Jako mniejszości natomiast podlegają dodatkowo szczególnej prawnej ochronie. Już Konstytucja RP na podstawie art. 35 zapewnia mniejszościom narodowym i etnicznym możliwość swobodnego zachowania swojej tożsamości i rozwoju swojej kultury oraz prawo do zakładania instytucji służących ochronie i zachowaniu ich tożsamości narodowej i kultury. Również ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym z 2005 roku zawiera postanowienia mające na celu rozwój i podtrzymywanie tożsamości narodowej i etnicznej mniejszości. Art. 6 zabrania dyskryminacji wynikającej z przynależności do mniejszości oraz zobowiązuje organy władzy publicznej do podejmowania odpowiednich środków w celu: 1) popierania pełnej i rzeczywistej równości w sferzę życia ekonomicznego społecznego, politycznego i kulturalnego pomiędzy osobami należącymi do mniejszości a osobami należącymi do większości; 2) ochrony osób, które są obiektem dyskryminacji, wrogości lub przemocy, będących skutkiem ich przynależności do mniejszości.

Uniemożliwianie działalności organizacyjnej stowarzyszenia założonego przez obywateli polskich należących do mniejszości białoruskiej, nosi znamiona dyskryminacji.

Powoływanie się w tym wypadku na decyzje obcego państwa, którego władze wypowiadają wojnę innemu państwu, wydaje się nieuprawnione. Słuszne oburzenie na działania Federacji Rosyjskiej i popierającej je polityki rządu Białorusi nie powinny prowadzić do działań, które uderzają w niewinnych obywateli polskich, którzy nie mogą ponosić odpowiedzialności za działania wojenne.

W imieniu Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, zwracam się z prośbą, aby władze miasta zmieniły swoją decyzję i pozwoliły na zorganizowanie w Siemiatyczach festiwalu: ,,Piosenka Białoruska 2022 – solidarni z Ukrainą”.

Z poważaniem przewodnicząca Komisji Wanda Nowicka”.

Do dnia, w którym piszę „Notatki”, od żadnego z adresatów nie wpłynęła do Komisji odpowiedź.

Wpisów na internetowych forach, w których „prawdziwi Polacy” przedstawiają prawosławnych jako zagrożenie, jest coraz więcej. Z nimi nie sposób i nie ma sensu polemizować. Inaczej jest z przedstawicielami świata nauki. Oni zapewne wiedzą, że proces upadku Rzeczypospolitej, w której w czasach jej największej potęgi prawosławni stanowili połowę ludności, rozpoczął się od odejścia od spajającej to wielonarodowe i wielowyznaniowe państwo tolerancji, przy czym główną przyczyną zmiany stosunku ówczesnych polskich elit do prawosławia była chęć realizacji sformułowanej przez Watykan misji nawrócenia „schizmatyków” na prawdziwą wiarę.

Do tych planów powrócono po odzyskaniu niepodległości. Gdy realizacja projektu „neounii” nie przyniosła spodziewanego efektu, w 1938 roku, w przededniu wojny, w państwie, w którym mieszkało około czterech milionów prawosławnych, przeprowadzono akcję masowego burzenia prawosławnych świątyń na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu. Akcją kierowały służby (wywiad i kontrwywiad) wojskowe. Uzasadnieniem tych barbarzyńskich działań były formułowane przez ówczesnych „analityków” podejrzenia prawosławnej ludności o nielojalność wobec polskiego państwa.

Wrzesień 1939 roku był czasem prawdziwej próby. Szacuje się, że wśród 70 tysięcy poległych w wojnie obronnej blisko osiem tysięcy stanowili Białorusini (w zdecydowanej większości wierni Cerkwi prawosławnej). Pozytywne oceny tym żołnierzom, „odznaczającym się dużą ofiarnością”, wyrazili gen. Władysław Anders (dowódca Nowogródzkiej Brygady Kawalerii), gen. Franciszek Kleeberg (dowódca Grupy Operacyjnej „Polesie”).

Po wojnie „żołnierze wyklęci”, dla których prawosławna ludność Białostocczyzny stanowiła „zagrożenie wolnej Polski”, a których chwałę głoszą w organizowanych w Hajnówce marszach „prawdziwi patrioci”, terrorem zmusili około czterdziestu tysięcy prawosławnych do wyjazdu za wschodnią granicę.

Dziś prawosławnych Białorusinów i Rosjan w Polsce pozostała przysłowiowa garstka. Narastająca wobec nich fala niechęci powinna skłonić do powstrzymania się głoszenia, opartych na mitach, nieprawdziwych opinii i podejmowania działań, naruszających zasady demokratycznego państwa.

Eugeniusz Czykwin