Home > Artykuł > Lipiec 2022 > Bliscy męczennicy

Pierwsza niedziela czerwca. Od prawie dwudziestu lat, wielkie święto prawosławia w Polsce. W Chełmie w tym roku było ludno, świątecznie, godnie.

Już po południu, przybyli pierwsi pielgrzymi. Z Białegostoku, zabierając po drodze wiernych z różnych okolic. Zebrała ich niestrudzona organizatorka matuszka Maria Bogus. – Święci męczennicy chełmscy i podlascy molitie Boga o nas! – śpiewali pielgrzymi.

Pięćdziesiąt kilometrów w ulewnym deszczu przyszło pokonać rowerzystom. Z Włodawy, przez Zbereże, Rudą, przejechali po raz trzeci. Ogólnie była to czternasta pielgrzymka do Chełma, zorganizowana przez diecezjalne bractwo młodzieży prawosławnej. Wcześniej pielgrzymowano pieszo. Na wsienocznom bdieniji byli też pielgrzymi z Włodzimierza Wołyńskiego.

Co roku duchowni i wierni po wieczornej służbie jechali do Wierzchowin. Tam, 6 czerwca 1945 roku, zbrojne podziemie zamordowało 196 prawosławnych mieszkańców. Ulewny deszcz zatrzymał wszystkich w cerkwi. W panichidzie uczestniczył wójt gminy Siennica Różana Leszek Proskura, w której leży wieś.

W niedzielę wierni ściągali ze wszystkich stron diecezji. Przeważnie busami. Wśród nich było wielu uchodźców.

W dzień święta słońce przypiekało. – Tak jak na kanonizacji – dało się słyszeć wspomnienie wydarzeń z 2003 roku. – Posłuszeństwo jest tym, czego powinniśmy się uczyć od świętych męczenników chełmskich i podlaskich – w kazaniu mówił arcybiskup przemyski i gorlicki Paisjusz, zachęcając wiernych do poznawania żywotów świętych, uczenia się z ich postawy, wspomniał o świętych męczennikach o. Pawle Szwajko i jego matuszce Joannie. Ojciec Paweł niósł posługę na Łemkowszczyźnie, w czasie gdy te tereny tętniły życiem, miał zamożną parafię, ale kiedy biskup powiedział, że wierni na Chełmszczyźnie potrzebują kapłana, poszedł bez wahania. Był rok 1938, trwała akcja rewindykacyjna cerkwi.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk, fot. autorka