Home > Artykuł > Lipiec 2022 > Prawosławna Armenia

15 października 2021 patriarcha całej Rosji Cyryl podpisał w czasie osobistego spotkania z patriarchą-katolikosem Armeńskiej Cerkwi Apostolskiej Karekinem II umowę, powołującą do życia oficjalną eparchię RPC na terytorium Armenii. Zjednoczyła ona działające tam do tej pory nieliczne prawosławne parafie, podległe biskupowi Majkopu. Obecna eparchia jako metropolia Erewania i całej Armenii powierzona została w opiekę arcybiskupowi Leonidowi (Gorbaczowowi).

Ale nie oznacza to wcale, że prawosławie w Armenii obecne jest dopiero od kilku miesięcy. To chrześcijański kraj, do którego religia naszego Zbawiciela dotarła już w połowie pierwszego wieku za sprawą apostołów Tadeusza i Bartłomieja. Przynieśli wtedy cudowną ikonę Bogarodzicy i włócznię, którą rzymscy żołnierze przebili na Krzyżu bok Zbawiciela. Z czasem trafiły do Armenii także inne wielkie świętości, na czele z fragmentami korony cierniowej oraz drzewa Krzyża Świętego ze znajdującymi się na nich kroplami krwi Chrystusowej. Wszystkie one i wiele, wiele innych, jak choćby fragment Arki Noego, do dziś chroni muzeum cerkiewne, działające pod auspicjami patriarchy-katolikosa.

Każdy, kto szerzej interesuje się historią Cerkwi wie doskonale, iż Cerkiew armeńska nie jest dziś prawosławna i że należy do rodziny tak zwanych Cerkwi przedchalcedońskich, czyli tych, które nie godząc się na postanowienia soboru w Chalcedonie (451) odpadły od prawosławia. Tyle tylko, że przypatrując się problemowi z bliska, widzimy, że wcale nie było to takie oczywiste i jednoznaczne, że proces był zawiły i długotrwały i, co najważniejsze, że współczesnych Ormian nie powinno się nazywać ani monofizytami, ani heretykami. Spróbuję to teraz pokrótce objaśnić.

Gdy w połowie piątego wieku został zwołany do podkonstantynopolitańskiego Chalcedonu czwarty sobór powszechny, by dać odpór herezji monofizytyzmu, Ormianie nie wzięli w nim udziału, gdyż dokładnie w tym samym czasie prowadzili wojnę na śmierć i życie z Persami. Ojcowie soborowi, potępiając Eutychesa i jego herezję, z pełnym zrozumieniem przyjęli absencję biskupów armeńskich, polecając, by zapoznali się z uchwałami soborowymi, gdy nadejdzie odpowiedna dla nich pora.

Gdy więc wreszcie wojna się zakończyła, a naród ormiański został w jej wyniku niemalże wytępiony, ocalali biskupi zapoznali się z pismami soborowymi. Dyskusja: podpisać czy nie, trwała na Kaukazie bardzo długo, bo aż pięćdziesiąt lat. Wreszcie w roku 505 na lokalnym soborze w Dwinie chrześcijańskie Cerkwie kaukaskie – armeńska, gruzińska i albańska (nie mająca nic wspólnego z dzisiejszą Albanią) – zdecydowały się nie składać podpisu pod uchwałami soborowymi. Gruzini jednak stosunkowo szybko zmienili zdanie, zaś Albańczyków kaukaskich wyrżnęli najpierw Arabowie, a potem Turcy (na ich ziemiach mieszkają dziś Azerowie). I w ten sposób Ormianie stali się monofizytami. Ale czy na pewno?

Otóż ich sprzeciw nie dotyczył spraw wiary i dogmatów. Do dziś uznają wszystkie prawosławne dogmaty i urzędowo wyklinają Eutychesa oraz monofizytów. Jak więc mogą nimi być? Otóż gdy biskupi armeńscy nie podpisali uchwał soborowych, ojcowie nie mieli innego wyboru, jak zaliczyć ich do grona heretyków. Ale, jak już wspomniałem, nie o religię szło Ormianom, a o politykę. W największym skrócie mówiąc protestowali w ten sposób przeciwko otwartemu sporowi pomiędzy patriarchatami Konstantynopola i Rzymu o pierwszeństwo w dyptychach, czyli o to, komu należy się tytuł primus inter pares – pierwszy wśród równych. A mieli przecież do takiego protestu pełne prawo moralne, jako przedstawiciele pierwszego państwa na świecie, które uczyniło chrześcijaństwo swoją religią narodową (301).

Istotną rolę odegrały także różnice językowe (łacina/greka/ormiański), powodujące nieścisłości i nieporozumienia w interpretacji bardzo zawiłych przecież terminów teologicznych.

Mało kto wie, iż w XII wieku teologowie watykańscy doszli do wniosku, że Ormianie nigdy nie byli heretykami i że nieporozumienie teologiczne jest owocem tychże różnic oraz interpretacji. Nie doszło jednak do oficjalnego zdjęcia z nich anatemy, gdyż odmówili stania się katolikami. To akurat można zrozumieć. Ale trudno zrozumieć fakt, który miał miejsce na przełomie bieżących stuleci, a który również nie trafił do opinii publicznej.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Paweł Krysa, fot. autor