Home > Artykuł > Lipiec 2022 > W Rajsku po 80 latach

Chrześcijanin nie nienawidzi, chrześcijanin wybacza – mówił w cerkwi w Rajsku arcybiskup bielski Grzegorz. 16 czerwca, w tej wsi, położonej w gminie Bielsk Podlaski, zebrali się ci, którzy pamiętają i chcą pamiętać. Świadkowie, krewni ofiar, ich dzieci, wnuki, prawnuki, duchowni, przedstawiciele władz samorządowych różnych szczebli, uczcili ofiary hitlerowskiej zbrodni sprzed osiemdziesięciu lat.

Tego dnia, osiemdziesiąt lat temu, rano padał deszcz. Preludium wydarzeń miało miejsce dwa dni wcześniej. O. Stefan Iwankiewicz, ówczesny proboszcz wspominał: – W niedzielę, 14 czerwca, o świcie we wsi pojawili się partyzanci, mówiący po rosyjsku. Odwiedzali Rajsk, jak prawie każdą wieś leżącą blisko lasów. Tego samego dnia przez Rajsk w kierunku Strabli przejechał samochód osobowy. Po paru godzinach wracał. Zatrzymał się koło sołtysa. Byli to Niemcy, a z nimi kobieta z dzieckiem, handlujący sacharyną. Potem Niemcy pojechali w stronę Chraboł. Gdy przejeżdżali koło cmentarza, padły strzały. Dwie osoby w samochodzie zginęły, kobieta została ranna. Kobietą i dzieckiem zajęła się matuszka Iwankiewicz.

Hitlerowcy wydali rozkaz pacyfikacji wsi Rajsk. Rano 16 czerwca 1942 roku kordon złożony z żandarmów z Bielska dowodzonych przez Ulricha Rennera oraz policjantów pod dowództwem Franza Paula Lampe otoczył Rajsk. Zamordowano 149 cywilnych mieszkańców Rajska. Wiele osób, także młodzież, wywieziono do Rzeszy na przymusowe roboty. Pozostałych wysiedlono. Zabudowania spalono, wyrwano bruk z głównej drogi, pościnano drzewa, rozebrano murowaną cerkiew.

Przez wiele lat izbę pamięci w tutejszej świetlicy wiejskiej prowadziła Eugenia Szumska. Nieraz opowiadała: – Na wzgórzu przy cerkwi zaczął się sąd. A był taki, że z jednego domu miała być rozstrzelana głowa rodziny. Nie było ojca, brano syna, nie było syna, szła matka albo córka. A potem popędzono ich za wieś. Wiedzieli, że idą na zatracenie. Ale ucieczki już nie było. Wieś otoczono podwójnym pierścieniem żandarmerii i gestapo. Za wsią były jamy na kartofle. To miejsce stało się zbiorową mogiłą.

Co roku w dniu tragedii, po Liturgii w cerkwi odbywa się krestnyj chod.

Tegoroczne uroczystości miały piękną oprawę, zadbali o to organizatorzy, głównie parafia prawosławna i gmina Bielsk Podlaski. Przy odświeżonym pomniku była wspólna modlitwa, przemówienia, zuchy pełniły wartę honorową, młodzież przygotowała inscenizację. Przy cerkwi odsłonięto dwie nowe tablice turystyczne – o historii parafii i rajskiej tragedii.

– Historia Rajska jest zapisana w księgach, ale najważniejsza jest pamięć zapisana w sercach – mówił, dziękując władyce Grzegorzowi za modlitwę, słowa skierowane do młodzieży i przekazanie pozdrowień od metropolity Sawy, rajski proboszcz o. Jarosław Godun. Wraz z matuszką Ireną od prawie czterdziestu lat pielęgnują pamięć o ofiarach. – Ci ludzie nie mieli chrześcijańskiego pogrzebu. Dopiero po latach można było postawić pierwsze krzyże – łamiącym się głosem mówił o. Jarosław.

Cała lokalna społeczność od lat dba, by pamięć o ofiarach nigdy nie zaginęła. Wójt gminy Bielsk Podlaski, Raisa Rajecka, mówiła: – Minęło osiemdziesiąt lat od dnia pacyfikacji, ale mimo upływu czasu trudno mówić bez emocji o tych wydarzeniach. Pamiętajmy, że tragedia dotknęła nie tylko zamordowanych, ale także pozostałych przy życiu członków rodzin. Rajsk został całkowicie zniszczony. Zabudowania spalono, a pozostałych przy życiu zastraszono. Mało kto wierzył w dalsze istnienie wsi. Nie dało się Rajska wymazać z mapy Polski, ani tym bardziej z ludzkiej świadomości. Bezgraniczna miłość spowodowała, że bohaterska wieś Rajsk odbudowała się, wrócili mieszkańcy, a wraz z nimi życie – mówiła wójt, zapewniając że nadal będzie dbać o pamięć o tragicznych wydarzeniach.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk, fot. autorka