Home > Artykuł > Najnowszy numer > Pod duchowym zaborem

Z biskupem supraskim Andrzejem (Borkowskim) rozmawia Anna Radziukiewicz

Anna Radziukiewicz: – Władyko, żeby dialog między Kościołami rzymskokatolickim i prawosławnym był szczery, powinny być spełnione pewne warunki?

Biskup Andrzej: – Przede wszystkim Kościół rzymskokatolicki powinien powiedzieć, że unia papieska nie jest drogą ku jedności.

Powiedział, 29 lat temu w libańskim Balamand, po wieloletnim dialogu w ramach komisji mieszanej rzymskokatolicko-prawosławnej. Stwierdzono wtedy: „Uniatyzm nie doprowadził do pojednania Kościołów Wschodu i Zachodu. Wręcz przeciwnie – przyczynił się do pogłębienia podziału między katolicyzmowi i prawosławiem”.

– To stwierdzenie wprowadziło też w zakłopotanie kurię rzymską, której teolodzy, biorący udział we wcześniejszych obradach w Wiedniu i Freising koło Monachium, wspólnie potępili unię. Tekst z Freising dodał inne obciążające argumenty do tekstu z Wenecji. Przyznaje on, że nie tylko pochodzenie, ale także istnienie i rozwój Kościołów unickich stwarzają problem w dialogu (paragraf 5). Za problem uniatyzmu odpowiedzialna jest kuria rzymska, ponieważ dążyła ona za pośrednictwem unii do rozłamu wspólnoty lub prozelityzmu poszczególnych wiernych Cerkwi prawosławnej (paragraf 6 b). Tam, gdzie uniatyzm był stosowany jako metoda, nie osiągnął swojego celu, którym miało być zbliżenie Kościołów, a wręcz przeciwnie, spowodował nowe podziały i konflikty. Członkowie VI Komisji Mieszanej Dialogu Teologicznego, prawosławni i rzymscy katolicy, potępili unię, formułując powyższą uchwałę w następujący sposób: „Nawiązując do dokumentu wydanego przez podkomisję z Wiednia, odrzucamy uniatyzm jako metodę poszukiwania jedności, ponieważ jest on sprzeczny ze wspólną tradycją naszych Kościołów (paragraf 6b)”. Osądzenie unii w dokumencie z Freising ma jeszcze większe znaczenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że został on podpisany nie tylko przez ogół rzymskokatolickiej reprezentacji komisji, ale także przewodniczącego Rady Pontyfikalnej ds. Jedności Chrześcijan, ówczesnego arcybiskupa Edwarda Cassidy i jego sekretarza biskupa Pierra Dupreya.

Czy obecny papież również potępił metodę unii?

– Tak, papież Franciszek II podczas wizyty w Rumunii w 2019 roku. Unię nazwał metodą średniowieczną, do której współcześnie Kościół rzymskokatolicki nie powinien wracać.

W czym więc problem?

– W tym, że słowa papieża zabrzmiały w Rumunii, ale nie dotarły do polskich mediów. O tym stanowisku papieża czytałem w greckich źródłach.

Niemniej papież jest dla rzymskich katolików autorytetem.

– Nie jestem pewien, czy jest nim dla burmistrza Supraśla, Radosława Dobrowolskiego, który ideę unii usiłuje w Supraślu promować, stwarzając niepokojącą sytuację. Zaniepokojenie tym zjawiskiem wyraził 19 czerwca metropolita Cerkwi w Polsce Sawa podczas tegorocznego święta Bielskiej Ikony Bogarodzicy w Bielsku Podlaskim.

To naruszanie godności i pamięci prawosławnych?

– Niewątpliwie. Na miejskie i gminne uroczystości burmistrz chętnie zaprasza duchownych unickich.

Przecież nie ma tu ani jednego unity. Do kogo więc zaprasza?

– Nie wiem do kogo, wiem skąd – duchownego unickiego z Białegostoku, biskupa i duchownych z Olsztyna. Niegdyś z Przemyśla na zaproszenie burmistrza przybyła 25 maja 2013 roku delegacja biskupa unickiego, składająca się z trzech duchownych.

To tak jakby przedstawiciel lokalnej struktury władzy wchodził w kompetencje biskupa.

– Nie sądzę, że ten gest wynika z miłości do Ukraińców unitów, ponieważ w parę tygodni po ich wizycie burmistrz Supraśla otworzył w swoim mieście wystawę o rzeziach wołyńskich. Po tym fakcie ci duchowni nigdy już nie pojawili się w Supraślu. Gest odebrali zapewne jako policzek. Teraz unici przyjeżdżają nawet ze Lwowa.

Wskrzeszanie unickiego problemu ma czemuś służyć?

– Metropolita Sawa powiedział, że gdy przywracaliśmy do życia przez czterdzieści lat w Supraślu powojenną ruinę, nikt nie był zainteresowany do 1984 roku tym, by podjąć się ogromnego procesu rekonstrukcji cerkwi i całego kompleksu. Gdy wszystko doprowadziliśmy do świetności, takie działania jak burmistrza mogą wzbudzać niepokój o znalezienie się kolejnych „spadkobierców” Supraśla.

Księża uniccy przyjechali, odjechali…

– Ale są zapraszani nadal i dąży się do tego, by upowszechnić w Supraślu kult ich świętego i jednocześnie całego Kościoła rzymskokatolickiego, Jozafata Kuncewicza.

W następnym roku minie czterysta lat od tragicznej śmierci tego unickiego witebskiego biskupa, który z pełną determinacją prześladował prawosławnych.

– Mówi się o cudownie odnalezionych relikwiach Jozefata Kuncewicza w supraskim kościele. Procesja z nimi odbywała się nie tylko ulicami miasta, ale i wokół naszego monasteru, leżącego wszak na uboczu. Po co?

Dochodzą do mnie informacje o inicjatywie postawienia w Supraślu pomnika Jozefata Kuncewicza. Figura miałaby stanąć w kościele?

– Ależ skąd, w przestrzeni publicznej, na chodniku obok kościoła. Z protokołu zarządu powiatu białostockiego z 10 grudnia 2019 roku dowiadujemy się o planowanej budowie pomnika Jozefata Kuncewicza w Supraślu, który miałby stać się „patronem” naszego miasta.

Byłaby to prowokacja wobec prawosławnych, którzy musieliby codziennie przechodzić obok tego pomnika i ich poniżenie.

– Tym bardziej, że na początku XVII wieku działania Jozafata Kuncewicza powodowały ucieczkę prawosławnych mnichów z różnych monasterów na ziemiach obecnej Białorusi. Dlaczego więc miałby stanąć pomnik w miejscu, któremu od ponad pół tysiąclecia zapewnia światowy rozgłos prawosławny w swych korzeniach monaster i kiedy z takiego jak nasz monaster musieli uciekać mnisi na skutek przeładowań Kuncewicza. W Supraślu też są organizowane konferencje i o tak prowokacyjnym tytule jak „500-lecie supraskiego opactwa”.

Co ma udowadniać unickie początki supraskiej ławry?

– Tego nie da się udowodnić.

Ale były wcześniej podpisane unie papieskie – lyońska z 1274 roku i florencka z 1438. Wiem, że „teoretycy” unickich początków Supraśla mówią, że monaster założono po unii florenckiej, więc jest unicki.

– I świadomie pomijają rok 1484. Odbył się wtedy święty i wielki sobór w Konstantynopolu, odwołujący postanowienia unijnego soboru we Florencji. Jak czytamy w orędziu Świętego i Wielkiego Soboru Cerkwi Prawosławnej na Krecie z 2016 roku: „Za pośrednictwem soborów powszechnych i lokalnych Cerkiew głosiła i głosi tajemnicę Świętej Trójcy, która objawiła się poprzez Wcielenie Syna i Słowa Bożego. Soborowe dzieło jest kontynuowane w historii bez przerwy dzięki późniejszym, posiadającym powszechny autorytet soborom”. Jednym z nich jest sobór z 1484 roku, który nosi znamiona soboru powszechnego, ponieważ uczestniczyli w nim wszyscy ówcześni prawosławni patriarchowie. Sobór ten odrzucił wcześniejsze próby unijne, uznając że miały charakter czysto polityczny. Unia we Florencji była podpisana tuż przed upadkiem Konstantynopola, z nadzieją, że po tym akcie zachodni chrześcijanie zbrojnie wystąpią w obronie Konstantynopola przeciwko Osmanom. Nie wystąpili. Na naszych terenach nie można było budować żadnej unii, ponieważ Cerkiew w Wielkim Księstwie Litewskim podlegała wtedy jurysdykcyjnie Konstantynopolowi. I gdyby jakiś biskup, wbrew swojemu zwierzchnikowi, chciał wprowadzać unię, zostałby pozbawiony godności.

W Kościele rzymskokatolickim jest surowo przestrzegane prawo kanoniczne, i słusznie. Dlaczego więc niektóre osoby nie chcą szanować prawa kanonicznego Cerkwi?

– Bo to służy produkcji fałszerstw.

Wydaje mi się, że prawosławni dostatecznie wiele mówią o tym, czym jest dla nich unia kościelna i że ich głos trzeba uszanować.

– Unia dla prawosławnych jest duchowym zaborem. Polska pozostawała 123 lata pod zaborem państwowym, administracyjnym, więc Polacy powinni szczególnie rozumieć inny zabór – duchowy, który na naszych ziemiach trwał prawie dwa i pół wieku, czyli dwa razy dłużej od państwowego.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. Anna Radziukiewicz